Jurek O. będzie żył do końca świata i jeden dzień dłużej?!

Przez molasy , 16/02/2014 [12:22]
Dzięki ogłoszonej w internecie "rezygnacji ze wszystkiego", Jurek O., salonowy świecki aniołek, zwany przez niektórych "królem żebraków i łgarzy", dowiedział się, że będzie żył do końca świata i jeden dzień dłużej. Poinformowała go o tym prof. Alicja Chybicka, prezes Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego, kierownik Katedry i Kliniki Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej Akademii Medycznej we Wrocławiu, obecnie senator PO, stwierdzając, że bez O. "WOŚP nie będzie istnieć, nie ma orkiestry bez dyrygenta". Podziwiam polityczno-medyczne umiejętności pani doktor, która wiedząc, że ma do czynienia z pacjentem o bardzo chwiejnej psychice, "odlatującym w kosmos" w celu przebywania w stanie nieważkości w towarzystwie podobnych mu anielskich istot wycierających swe nieskazitelnie białe piórka chińskimi ręcznikami (robi to oczywiście jedynie w tych momentach, gdy nie szuka pod stołem ukrytego słoika z pieniędzmi, jak to tacy jak on żebracy z krwi i kości mają w zwyczaju), nie powiedziała mu expressis verbis, że będzie "żył do końca świata i jeden dzień dłużej", lecz dała mu to do zrozumienia w okrężny sposób. Jednak z pewnością "król" Jurek pojął w lot jej przekaz (w odróżnieniu od chodzących wciąż po ziemi zwykłych śmiertelników opisujących przebieg wydarzeń po tej wiekopomnej "rezygnacji ze wszystkiego"). To zadziwiające, że nikt z przytaczających słowa prof. Chybickiej nie napisał, iż skoro wszyscy w Polsce wiedzą od ponad 20 lat, że "WOŚP będzie grała do końca świata i jeden dzień dłużej", to jej wypowiedź, iż nie może ona "istnieć bez dyrygenta", oznacza, że do ostatnich chwil jej istnienia będzie nią dyrygował O.! (Przepraszam za bardzo skomplikowane zdania w powyższym fragmencie, ale muszą one takie być, bo piszę przecież o rzeczach trudnych do pojęcia!). Powyższę interpretację wypowiedzi senator PO można podważyć jedynie wtedy, gdyby WOŚP nie grała do końca świata i jeden dzień dłużej, albo ona nie wiedziała o tym, że orkiestra dyrygowana przez O. tak długo grać będzie. Jeśli zachodziłby przypadek pierwszy, to "król łgarzy" kłamałby, co jest oczywiście niemożliwe (a nawet wprost przeciwnie), gdyż jest to przecież anioł (prawda, że przypomina niezwykle tego z serialu "Alternatywy 4", granego przez Romana Wilhelmiego?). Gdyby zachodził przypadek drugi, to doktorka Chybicka nie wiedziałaby nic o WOŚP, co przecież jest wykluczone, skoro wie o niej bardzo dużo nawet ktoś tak daleko trzymający się od tej fałszującej niemiłosiernie orkiestry jak ja! Teoretycznie zachodzi jeszcze trzecia możliwość - senator (lub senatorka, bo nie chciałbym tym tekstem narażać się wyznawcom ideologii marksizmu-genderyzmu) PO po prostu nie zdawała sobie sprawy z tego, iż mówiąc to, co powiedziała, stwierdziła, że Jurek O., dyrygent WOŚP, "będzie żył do końca świata i jeden dzień dłużej". Jednakże należy tę ewentualność odrzucić, gdyż gdyby była prawdziwa, to profesorka (tu już nie mam wątpliwości, że ta forma marksistowsko-genderystowska jest prawidłowa) byłaby głupia jak but z lewej nogi, co oczywiście jest niemożliwe (a nawet wprost przeciwnie). Na koniec wyjaśnić muszę, dlaczego nie podaję nazwiska bohatera tego tekstu, lecz używam jedynie jego inicjału. Otóż robię to z dwóch powodów. Po pierwsze zostałem do tego zainspirowany przypadkiem słynnego celebryty, równie ubóstwianego przez "Gazetę Wyborczą" i inne media "mętnego nurtu" jak O. i równie jak on bronionego przed "nagonką" ze strony prawicowych polityków i publicystów (a także - oczywiście - takich jak ja blogerów), który do czasu gdy przebywał w miejscu odosobnienia nazywany był w mediach Mariuszem Trynkiewiczem, a po wyjściu na wolność zamienił się w Mariusza T. Warto przypomnieć, że obaj ci panowie nie tylko są podobnymi do siebie jak dwie krople wody obiektami "prześladowań" ze strony "nienawistników", nie mogących się pod żadnym względem równać z ich "dokonaniami", ale także wspólnie koncertują w WOŚP - jeden jako jej dyrygent, a drugi jako jego muzykant, urządzający aukcje swoich rysunków (nie wiem co przedstawiały, ale zapewne tak bardzo przez niego "kochane" dzieci). Ponieważ Jurek O. wciąż przebywa na wolności, chociaż z pewnością jego miejsce jest w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym, to domniemuję, że nie wolno podawać jego nazwiska w pełnym brzmieniu. Po drugie - ów O. pozywa do sądu piszących o nim blogerów (np. za nazwanie go "królem żebraków i łgarzy"), więc uważam, że należy zachować ostrożność procesową i podawać jedynie inicjał jego nazwiska. Przezorny zawsze ubezpieczony! Może mnie przecież sądzić jakiś Tuleya (chyba było lepiej napisać "jakiś sędzia T."?), który z pewnością skaże mnie na pobyt w zakładzie opuszczonym dopiero co przez Mariusza T.! :) Namawiam wszystkich piszących o Jurku O., żeby poszli w moje ślady i nie podawali jego nazwiska w pełnym brzmieniu! I ostrzegam, że jeśli ktoś mnie nie posłucha, to trafi do celi zajmowanej do niedawna przez ulubieńca "Gazety Wyborczej"! Chociaż czy ja wiem, czy mój apel jest słuszny - może w III RP miejsce uczciwych, normalnych ludzi jest w więzieniu?