Słuszny jest odwet na narodowcach, a nie mordercach za kierownicą!

Przez molasy , 05/01/2014 [16:36]
Warto zestawić to, że w 2012 r. zaledwie jednemu na 120 (517 na 62 412) kierowców po raz pierwszy skazanych za jazdę po pijanemu została wymierzona przez polskie sądy kara bezwzględnego pozbawienia wolności, a 57 proc. z nich nie otrzymało nawet kar więzienia w zawieszeniu (czyli zostali ukarani jedynie tzw. karą ograniczenia wolności, polegającą na wykonywaniu prac społecznych i zakazie wyjazdu poza miejsce zamieszkania bez zgody sądu), z "zapuszkowaniem" na 3 miesiące przez sędziego Marka Krzysztofiuka pijanego mężczyzny, który 11 listopada ubiegłego roku podszedł do grupy policjantów stojących przy trasie Marszu Niepodległości, i pokazując środkowy palec jednemu z nich, powiedział: "Ty k...o, psie j...ny. Ja jestem patriotą, a ty kim jesteś?" Co więcej nawet kierowcy powtórnie sądzeni za jazdę w stanie nietrzeźwym są traktowani przez sądy bardzo łagodnie, gdyż do więzienia trafia zaledwie co trzeci z nich (w 2012 r było ich 3 822 na 12 527 skazanych). A już całkowitym skandalem jest to, że 2 lata temu aż 116 recydywistów nie otrzymało nawet kar więzienia w zawieszeniu! (źródło danych: http://prawo.rp.pl/artykul/2,1076374-Ministerstwo…) Zdarzają się nawet przypadki, że więzienia unikają ci kierowcy, którzy po pijaku zabili innych uczestników ruchu drogowego! W odróżnieniu od pijaków dysponujących bardzo groźnym narzędziem do krzywdzenia innych ludzi, jakim jest pędzący samochód, pijak skazany przez Krzysztofiuka był nieuzbrojony. No bo chyba nie można uznać za broń środkowego palca podniesionego do góry, którym rzekomo "zaatakował" policjanta! Jak wiadomo taki gest wykonał na Igrzyskach Olimpijskich w Moskwie Władysław Kozakiewicz, który dzięki temu stał się bohaterem narodowym. To, co zrobił mistrz olimpijski w skoku o tyczce, zostało bowiem uznane przez Polaków za czyn patriotyczny. Właśnie zapewne z tego powodu podchmielony demonstrant (a może jedynie widz, bo przecież do zajścia doszło obok trasy przemarszu pochodu narodowców) uznał błędnie, że pokazanie policji "gestu Kozakiewicza" będzie niezbitym dowodem jego patriotyzmu. Być może gdyby zaczepiony policjant odpowiedział mu w taki sam sposób, pokazując znak rozsławiony przez tyczkarskiego mistrza, to napięcie zostałoby rozładowane i obaj mężczyźni wpadliby sobie w ramiona jako równi sobie "patrioci"? Niestety do tego nie doszło i miłośnik mocnych trunków został przez policję zatrzymany. Gdyby to się nie działo 11 listopada, to pewnie zostałby odwieziony "na Kolską" (przy tej ulicy znajduje się w stolicy instytucja "przerabiająca" pijaków na ludzi trzeźwych), gdzie zostałby szybko, sprawnie i stosunkowo tanio wyleczony z przedawkowanego "patriotyzmu" (notabene: picie wódki i innych napojów alkoholowych jest w pewnym sensie "czynem patriotycznym", bo pieniądze wydane na zakup alkoholu trafiają w większości do budżetu państwa i część z nich jest przeznaczana na policję, dzięki czemu ma ona środki umożliwiające jej funkcjonowanie i zatrzymywanie osób pokazujących po pijaku "gesty Kozakiewicza"). Jestem pewny, że zatrzymujący pijaków policjanci wielokrotnie słyszą wulgarne słowa wypowiadane pod ich adresem, ale nie za każdym razem kierują sprawę do sądu, kontentując się odwiezieniem wypowiadających je osób na izbę wytrzeźwień. A jeśli pijacy są sądzeni za "rzucanie mięsem", to otrzymują łagodne wyroki - ograniczenia wolności lub więzienia, ale w zawieszeniu. Tym razem jednak stało się inaczej. Sędzia Krzysztofiuk, który wydał drakoński wyrok, stał się bohaterem mediów mainstreamowych, bo zastosował najsurowszy wymiar kary z możliwych, a przy okazji wygłosił kuriozalny wykład o tym, na czym polega patriotyzm. Paweł Wroński napisał w "Gazecie Wyborczej": "Sprawiedliwość triumfowała. Mądry wyrok." W mediach mainstreamowych skazany przez sędziego Krzysztofiuka został nazwany "bandytą", chociaż nikomu żadnej krzywdy fizycznej nie zrobił. Pokazanie "gestu Kozakiewicza" oraz wyzwiska zostały natomiast nazwane ... napaścią na policjanta. Ktoś jest tutaj niespełna rozumu - albo mainstreamowi prawnicy i dziennikarze oraz sędzia Krzysztofiuk nazywający "napadem" pokazanie środkowego palca grupie uzbrojonych po zęby policjantów przez nieposiadającego żadnych niebezpiecznych narzędzi pijaka, albo ów "napastnik", który ich owym palcem "zaatakował". Przy czym jeśli uznamy, że zachodzi druga ewentualność, to należałoby przed wydaniem wyroku tego "bandytę" przebadać psychiatrycznie, gdyż tylko ktoś niespełna rozumu "dokonuje napaści" przy użyciu jednego palca na policjantów trzymających w rękach pałki! Skoro sędzia Krzysztofiuk go na takie badania nie skierował, to znaczy, że uważał, iż starcie, do którego doszło 11 listopada ubiegłego roku w Warszawie, mogło zakończyć się tak jak walka Cypiska z niedźwiedziem w słynnej czechosłowackiej kreskówce. Zwycięsko z niej wyszedł malutki syn rozbójnika Rumcajsa, który jednym palcem powalił na ziemię futrzanego kolosa. Dokonał tego niezwykłego czynu dzięki temu, że gdy niedźwiedź usłyszał od niego, iż chce z nim walczyć, to wybuchnął wielkim śmiechem, od którego całkowicie osłabł, i ledwie trzymał się na nogach. Cypiskowi wystarczyło lekko pchnąć go jednym palcem, żeby runął jak długi na ziemię! Jeśli używanie słów wulgarnych oraz pokazywanie "gestu Kozakiewicza" jest przejawem bandytyzmu, za który należy zamykać w więzieniu na 3 miesiące, to co roku powinno trafić za kratki kilka, a może nawet kilkanaście milionów Polaków. Wulgaryzmy są bowiem powszechnie stosowane w naszym kraju, a jeśli Krzysztofiuk i Wroński mi nie wierzą, to przywołuję na świadka prawdziwości moich słów byłego trenera kadry polskich siatkarzy Andreę Anastasiego, który w jednym z wywiadów opowiadał, że pierwsze słowa, których się nauczył po polsku były przekleństwami i stało się to bardzo szybko po jego przyjeździe do Polski (nie pamiętam już, jakie to były wulgaryzmy, ale sądzę, że: "ch...j", "k...a", "j...y", "sp...j"). Takiego słownictwa używa też wielu dziennikarzy, jak choćby Jerzy Urban, który w 2012 r. napisał w "NIE" o Rafale Ziemkiewiczu: „jest spiralnym chujem prawoskrętnym jak korkociąg. Z jego zgniłych jaj wylęgają się jadowite węże. Pierdolone to gady! Zamiast krwi, którą Ziemkiewicz powinien codziennie przelewać za Polskę, w żyłach jego płynie mocz pełen nieakceptowalnych zarazków. (...) Pisząc, pierdoli, a pierdoląc, zaraża HIV, syfem, patriotyzmem i rzeżączką.” Jak powszechnie wiadomo, z "bandytą" Urbanem często chla wódkę szef Wrońskiego Adam Michnik, który też od od użycia wulgaryzmów nie stroni. Dziennikarz "NIE" Piotr Mikołajczyk kpił w 2006 r., że rozmawiając z Lwem Rywinem "Michnik nie zakurwił wcale (!)". (http://www.nie.com.pl/archiwum/10004) Wykrzyknik jest wyrazem uznania dla umiejętności kontrolowania się przez redaktora naczelnego organu tych, którym "nie jest wszystko jedno". Powstrzymanie się przez Michnika przed używaniem wulgaryzmów podczas rozmów z Rywinem było jednak wyłącznie występem "pod publiczkę", bo przecież to on dokonywał nagrań i liczył się z pewnością z tym, że zostaną one ujawnione. Jego prawdziwy język pokazują taśmy nagrane przez Aleksandra Gudzowatego. Znowu oddajmy głos dziennikarzowi "NIE", który dokonał ich dokładnej analizy językowej: "Kurew nie policzyłby nikt. Wysoką aktywność na tym odcinku wykazał Michnik, który z nagrywającego został zdegradowany do nagrywanego, a ci przeważnie kurwują. Jak wynika z fragmentu nagrania udostępnionego publiczności, wyprodukował on 11 przekleństw. Największe emocje budzi słynny ustęp o służbach. Michnik: Miałem z nimi do czynienia przez dwadzieścia pięć lat. Ja ich pierdolę w czapkę. (...) ... panowie podczas rozmowy raczyli się spirytualiami, co dyspucie nadało niekontrolowanego rozmachu. Prawdopodobnie z powodu alkoholu Gudzowaty jako jedyny z przedstawianych tu nagrywających wypadł gorzej od nagrywanego i wypluł aż 17 chujów i im podobnych. Oto dwa charakterystyczne fragmenty. Gudzowaty: Jedni są w obozie amerykańskim, drudzy w rosyjskim, trzeci w brytyjskim, niemieckim, francuskim - kurwa - nikogo nie ma w obozie polskim. Michnik: U mnie pracował taki dziennikarz od spraw śledczych. Wczoraj go widziałem w telewizji. (...) No, kurwa, myślałem, że pawia puszczę, no. No, że pawia puszczę, po prostu, no." Prawdopodobnie dziennikarz, na widok którego Michnikowi zbiera się na pawia, to Jerzy Jachowicz. Z relacji byłego dziennikarza "Gazety Wyborczej" Piotra Tymochowicza wynika, że "bandyta" Michnik używa takiego języka nie tylko podczas prywatnych dyskusji zakrapianych alkoholem, ale także w pracy, w siedzibie redakcji. Po odebraniu tej gadzinówce znaku Solidarności przez Lecha Wałęsę, działy się w niej dantejskie sceny: "Redaktor Michnik Wódz Naczelny szalał czerwony. Jak rasowy bulterier z wściekłością, rzucając takimi kurwami, których sam nie potrafiłbym powtórzyć, a co dopiero wymyślić. (...) nie będzie mu byle gnój robotnik podskakiwał, że on Redaktor Naczelny może jeśli zechce, posłać go z powrotem do roli elektryka w Stoczni, że nikt w Polsce mu nie podskoczy - a co dopiero jakiś Prezydent - którego on przecież namaścił." (http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/4…) Na tym tle słynne zawołanie "bandyty" Michnika w obronie bandyty (bez cudzysłowu!) Wojciecha Jaruzelskiego "odpieprzcie się od generała!" brzmi bardzo niewinnie. Podobnie jak dewiza "bandyty" Seweryna Blumsztajna, objawiona przez niego podczas manify w 2012 r.: "Ja pierdolę, nie rodzę". W porównaniu z takimi "bandytami" z "Gazety Wyborczej" jak Michnik czy Blumsztajn, Wroński prezentuje się łagodnie jak baranek, chociaż diabelskie różki już zaczynają mu wyrastać. O Krzysztofie Czabańskim napisał 2 lata temu, że "jest człowiekiem mediów, ale na takiej samej zasadzie, na jakiej nowotwór jest elementem organizmu". Prawda, że to zgrabne i kulturalne sformułowanie? Podobnie zresztą, jak nazwanie "sprawiedliwym" wyroku 3 miesięcy więzienia za dwukrotne wypowiedzenie słów wulgarnych. Sądzę, że za użycie powyższych oraz wielu innych sformułowań, których nie miałem czasu szukać, Wrońskiemu przysługuje prawo do posługiwania się pieszczotliwym tytułem "bandyciątka"! Swoją drogą, ciekawy jestem, na ile lat w kiciu sędzia Krzysztofiuk skazałby "bandytę" Michnika za użycie 11 przekleństw podczas rozmowy z Gudzowatym? Dopuścił się on przecież ciężkiego przestępstwa, mówiąc, że "pierdoli w czapkę" służby specjalne, które przecież zasługują na co najmniej taką samą ochronę prawną jak policja! Wyrok powinien być tym surowszy, że wypowiedź "bandyty" z Czerskiej odnosiła się m.in. do WSI, których likwidacja przez Antoniego Macierewicza jest w tej chwili opisywana w "Gazecie Wyborczej" jako wielka zbrodnia wymierzona w bezpieczeństwo III RP. Przypuszczam, że sędzia Krzysztofiuk sądził także pijanych kierowców. Dobrze by było, żeby Wroński sprawdził, czy był w stosunku do nich równie "sprawiedliwy", jak dla nietrzeźwego mężczyzny, któremu wymierzył drakońską karę 3 miesięcy bezwzględnego pozbawienia wolności. Mam przeczucie, że tylko nieliczni z nich otrzymali wyroki więzienia, które na dodatek były w zawieszeniu. Kto wie, czy nawet nie puścił wolno takich bandytów drogowych, którzy zabili innych uczestników ruchu drogowego. Wyrok 3 miesięcy więzienia dla pijanego mężczyzny, który obraził policjantów, został uznany przez mainstreamowych polityków, prawników i dziennikarzy za "słuszny" dlatego, że ich zdaniem będzie on miał charakter odstraszający. Ci sami ludzie w tej chwili uważają, że proponowane prze PiS zaostrzenie kar za jazdę po pijanemu nie ma sensu, bo nikogo ono od popełnienia przestępstwa nie powstrzyma. Ewa Siedlecka pyta retorycznie w "Gazecie Wyborczej": "... kto, siadając za kierownicą po kieliszku, myśli: ile mogę za to dostać? Kto bierze pod uwagę, że może spowodować wypadek? (http://wyborcza.pl/1,75968,15216852,Pijana_odpowi…) A czemuż to w listopadzie nie pytała: "Kto, obrażając policjantów po kieliszku, myśli: ile mogę za to dostać?" Dlaczego uważała jeszcze niecałe 2 miesiące temu, że jednak surowe kary odstraszają potencjalnych przestępców, a teraz zmieniła zdanie? Czy nie jest to spowodowane tym, że sądzony wtedy mężczyzna był narodowcem, który dla "Gazety Wyborczej" jest zawsze winny, nawet jeśli nic złego nie robi, więc powinien być jak najsurowiej karany, podczas gdy większość pijanych kierowców to ludzie bogaci, należący do establishmentu III RP i z tego powodu są chronieni przez mainstreamowych dziennikarzy przed surowymi karami? I nie tylko przez dziennikarzy, ale też przez polityków obozu rządzącego oraz dyżurnych prawników, robiących w mediach "mętnego nurtu" za autorytety prawne. Pod ich wpływem sędziowie przymykają oko na popełniane przez pijanych kierowców przestępstwa, puszczając ich wolno do domu. Wśród ekspertów prawnych sprzeciwiających się surowszemu karaniu pijanych kierowców jest prof. Marian Filar, karnista, który w PRL wykładał w szkole milicyjnej w Legionowie, zaś w III RP próbuje swych sił w polityce (był członkiem KLD, Unii Wolności, Partii Demokratycznej, a obecnie należy do Stronnictwa Demokratycznego). W wypowiedzi dla "Gazety Wyborczej" sprzeciwił się wprowadzeniu obligatoryjnych, takich samych kar dla wszystkich osób przyłapanych za jazdę po pijanemu: "Istotą normy prawnokarnej jest jej elastyczność. Kara musi mieć pewną rozpiętość. Jeśli pozbawiamy się tego elementu, to strzelamy sobie w kolano. Istota odpowiedzialności karnej polega na tym, że za naruszenie jakiejś normy grozi określona sankcja polegająca na wyborze między karą surowszą a lżejszą. Jeśli byłaby tylko jedna sankcja, prawo sprowadziłoby się do automatyzmu: 'Małpa naciska guzik, dostaje banana'." (http://wyborcza.pl/1,75478,15211279,Ostre_prawo_p…) To piękny wywód i podpisałbym się pod nim obiema rękami, gdyby sędziowie III RP mieli, tak jak grecka bogini sprawiedliwości Temida, opaski na oczach, i nie kierowali się w swych orzeczeniach statusem oskarżonego oraz nie ulegali presji ze strony polityków rządzącego obozu oraz mediów mainstreamowych. Niestety w naszym kraju sądzą osobnicy pokroju Marka Krzysztofiuka czy Igora Tuleyi, którzy wydają takie wyroki, jakich sobie życzy salon - wrogów establishmentu, np. kibiców albo narodowców, bardzo surowo karzą, natomiast jego reprezentantów, np. dr. G. czy pijanych bandytów drogowych, uniewinniają, mimo niezbitych dowodów ich winy. Filar, jako dyżurny "ekspert prawny" "Gazety Wyborczej" i Radia Tok FM, wypowiadał się zarówno na temat sprawy "uzbrojonego" w środkowy palec ręki pijanego demonstranta, jak i karania pijanych bandytów dysponujących takimi niebezpiecznymi narzędziami do zabijania jak samochody. Porównajmy te wypowiedzi: 1. "Wyrok jest adekwatny do tego, co się stało - ocenia w rozmowie z Tokfm.pl prof. Marian Filar, karnista z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. - Wymiar kary nie zależy wyłącznie od tego, kto jest sprawcą i kto ofiarą, ale także od kontekstu sprawy. Tu nie chodzi o drobną przepychankę między kibicami AZS Pcim i AZS Wólka Górna - wskazuje prawnik. Pytany, czy wyrok nie zapadł pod presją opinii publicznej, karnista zaznacza, że zawsze orzeczenie sądu spotyka się z reakcją społeczeństwa, które znajduje się w pewnym stanie emocjonalnym. - W tym sensie nie ma wyroków "nie pod publiczkę" - stwierdza prof. Filar. Jeżeli ktoś jest wystarczająco dorosły, żeby rzucać cegłami w policjanta i bezpośrednio go znieważać, jest też wystarczająco dorosły, by ponieść tego konsekwencje - dodaje prof. Filar. - Czas skończyć te zabawy - kwituje." (http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103085,14950164.html) 2. "Jego zdaniem postulat zaostrzenia kar wynika często z chęci wzięcia jak największego odwetu. - Jestem w tej sytuacji w kropce, bo mam pełną świadomość emocji społecznych. Gdybym był nieodpowiedzialny, podążałbym tym tropem, wzywając do zaostrzenia prawa karnego i zdobywając licznych zwolenników. Ale jako karnista muszę pilnować, aby zmiany w prawie nie naruszały istoty sankcji - ocenia prawnik." (http://wyborcza.pl/1,75478,15211279,Ostre_prawo_p…) Proszę zauważyć, że Filar plecie brednie o "rzucaniu cegłami" przez skazanego narodowca, podczas gdy on jedynie "rzucał mięsem", więc z tego wynika, że nie zna okoliczności zajścia, do którego doszło 11 listopada. A mimo tego, że nie zna szczegółów sprawy, komentuje wyrok! Czy to jest zgodne z etyką prawniczą i naukową? Ale nie ulega wątpliwości, że nawet gdyby Filar wiedział za co skazany został naśladowca Kozakiewicza, to wypowiedziałby się w podobnym tonie. No bo zna "kontekst sprawy", a raczej "zabawy". Wie mianowicie to, że "opinia publiczna"(czyli władze państwa i media mainstreamowe) wywarły presję na sędziego Krzysztofiuka, który jej uległ i wydał "wyrok pod publiczkę". Zaspokojona została w ten sposób żądza odwetu na oskarżonym używającym wulgaryzmów i pokazującym "gest Kozakiewicza", która była słuszna, gdyż z "kontekstu sprawy" wynika, że przyszedł na Marsz Niepodległości. Filar wygłosił powyższą opinię nie jako "człowiek nieodpowiedzialny", lecz jako "profesor" i "karnista". Nie zauważył przy tym, że sędzia Krzysztofiuk odegrał w tej "zabawie" rolę małpy, która nacisnęła guzik z napisem "3 miesiące więzienia", za co dostał banana w postaci uznania salonu. To, co się temu "ekspertowi prawnemu" podobało w "kontekście sprawy" pijanego narodowca "atakującego" jednym palcem policjantów (emocje i presja społeczna, manipulowanie prawem "pod publiczkę", żądza odwetu), przestało mu się podobać w "kontekście sprawy" pijanych bandytów atakujących uczestników ruchu drogowego rozpędzonymi samochodami! Czy to wymaga komentarza? Ten człowiek ma szczęście, że w momencie, gdy piszę te słowa, nie ma go w moim pobliżu, bo ... pokazałbym mu "gest Kozakiewicza"! Podobnie postąpiłbym w stosunku do Siedleckiej z "Gazety Wyborczej", której marzy się, żeby pijanych morderców "realnie posadzić, choćby na miesiąc", oraz Donalda Tuska, który "apelował w czasie wizyty Pajęcznie o niekierowanie się emocjami w tej sprawie", bo "jego zdaniem, nacisk powinien być położony raczej na zmniejszenie liczby wypadków, a nie na odwet na sprawcach". (http://wiadomosci.dziennik.pl/polityka/artykuly/4…) Właźcie na drzewa i poskaczcie sobie z innymi małpkami! Nie macie nic przeciwko odwetowi w stosunku do tych, których poglądy polityczne wam się nie podobają, wręcz do niego nawołujecie, podsycając społeczne emocje i wyrażając aplauz dla wyroków wydawanych na rzekomych "bandytach" przez takich jak Krzysztofiuk sędziów pozbawionych kręgosłupa moralnego, zaś chronicie przed urojoną zemstą prawdziwych bandytów, którzy dzięki wam mogą bezkarnie zabijać niewinnych ludzi! Gdzie byliście do tej pory?! Dlaczego nie wywieraliście nacisku na Krzysztofiuków i Tuleye, żeby wydawali sprawiedliwe wyroki na pijanych bandytów za kółkiem, a nie puszczali ich bezkarnie do domu? Oni są wam przecież posłuszni i będą robić to, co im każecie! Jeśli do tej pory byli dla pijanych bandytów za kierownicą pobłażliwi, to dlatego, że im na to pozwoliliście! Tusk rządzi już prawie 7 lat i nic nie zrobił w celu ukrócenia rzezi, która trwa na polskich drogach. A przecież w mediach wciąż jest ona opisywana (zob. np. tekst z 2009 r.: http://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzenia/artykuly…). No ale on nie ma na to czasu, bo musi "chronić Polskę przed zagrożeniem rządami Jarosława Kaczyńskiego" i w tym celu prowadzi wciąż skierowaną w lidera opozycji nienawistną kampanię PR. Po co się ma wysilać, żeby zmieniać coś w Polsce na lepsze, skoro to właśnie antykaczystowska propaganda wyniosła go do władzy i gwarantuje mu jej utrzymanie? Żeby wygrywać wybory, Tusk oskarża Kaczyńskiego o wszelkie możliwe zbrodnie. W 2007 r. zarzucił mu nawet, że ... jako premier odpowiada za śmierć wszystkich Polaków, którzy zginęli podczas jego rządów na drogach. W spocie wyborczym Platformy Obywatelskiej, na tle kadrów pokazujących kobietę w szpitalu oraz przydrożny krzyż, podano informację, że "w tym roku oddano do użytku niecałe 8 km autostrad, w ciągu ostatnich 2 lat na drogach zginęło prawie 14 tys. ludzi" a w dalszej jego części Tusk zapewnił, że "już wkrótce ... przy bezpiecznych drogach wyrosną nowoczesne stadiony i pływalnie" (http://www.youtube.com/watch?v=kf-Syd-M-WA). Mamy tu do czynienia z obrzydliwą manipulacją, bo przecież "oddanie do użytku 8 km autostrad" nie jest skutkiem rządów Kaczyńskiego, lecz jego poprzedników (proces inwestycyjny budowy autostrady od rozpisania przetargu do odostępnienia do ruchu pierwszych jej odcinków trwa co najmniej 3 lata), a poprawa jakości dróg nie przekłada się automatycznie na poprawę stanu bezpieczeństwa na nich i spadek liczby ofiar śmiertelnych. Konieczny jest cały zestaw różnorodnych działań. Programu poprawy bezpieczeństwa na drogach nie trzeba nawet wymyślać, bo wystarczy skorzystać z wzorców sprawdzonych w innych krajach, np. w Szwecji. W tym kraju budowanych jest mnóstwo rond, które zmuszają kierowców do zmniejszenia prędkości. A czy czynniki poprawiające bezpieczeństwo ruchu drogowego są brane pod uwagę przez urzędników Tuska przy rozstrzyganiu przetargów na budowę dróg w Polsce? Nie! Zatem z całą odpowiedzialnością za słowa twierdzę, że Tusk jest winny śmierci większości osób, które zginęły na drogach wybudowanych i wyremontowanych w okresie jego rządów! Gdzież są te "bezpieczne drogi", o których mówił Przewodniczący (peowski odpowiednik tak często spotykanego w mainstreamowych mediach słowa "Prezes") w 2007 r.? Za ich brak odpowiada nie tylko jego rząd, ale również jego pi-arowi pomagierzy z "Gazety Wyborzej" i TVN, którzy wciąż namawiają go do "brania odwetu" na opozycji, zamiast zajęcia się rozwiązywaniem prawdziwych problemów Polski, np. poprawą bezpieczeństwa ruchu drogowego.
liryczna

PDT rządzi 7 lat i przez te 7 lat z uśmiechem na twarzy patrzy jak Polska tonie! co go interesuje ? obrona swoich ludzi i ich interesów....a wszystko według planu zawartego przy okrągłym meblu i scenariusza niepisanych umów z Magdalenki.... osłabienie....zniszczenie opozycji,ośmieszenie jej....zniechęcenie społeczeństwa....spowodowanie przekonania,że wszelkie zmiany nie mają prawa przyjść.... trzeba nam hartu ducha i konsekwencji...by cokolwiek zmienić....oby nie zabrakło nam ani jednego,ani drugiego
Domyślny avatar

molasy

11 years 9 months temu

Bardzo trafny komentarz! Ten człowiek trwa przy władzy, chociaż nie ma żadnego pomysłu na Polskę (oczywiście oprócz "chronienia jej przed Kaczyńskim"). Wszystko robi na pokaz. Nawet te drogi zostały wybudowane jedynie po to, żeby się nimi pochwalić (szczególnie autostradami), a nie po to, żeby nasz kraj miał z nich korzyści. Co z tego, że są, skoro nie podniosło to bezpieczeństwa na drogach, a przy ich budowie zbankrutowało mnóstwo firm budowlanych, co przełożyło się na spadek wzrostu gospodarczego oraz skok bezrobocia? Tusk zdobył władzę i utrzymuje się przy niej wyłącznie dzięki mafii z Czerskiej i Wiertniczej. Bez jej wsparcia byłby nikim. Istnieje też możliwość, że jeśli będzie się zużywał medialnie, to zostanie wymieniony na kogoś innego. Sytuacja w Polsce się nie zmieni, dopóki Polacy nie przestaną się nabierać na medialną propagandę. Tendencje są pozytywne (spadek sprzedaży GW i oglądalności Faktów, Wiadomości oraz programu Lisa), ale do sukcesu daleka droga. Nie pozostaje jednak nam nic innego, jak robić swoje! Andrzej
liryczna

PDT nie trwa przy władzy by mieć pomysły on tam trwa,bo ktoś go tam posadził w określonym celu /jak przeczytałam przed chwilą,nie tylko ja mam dylemat,kto tak naprawdę nami rządzi http://naszeblogi.pl/43355-za… , a tutaj można posłuchać jak niemieccy właściciele robią co niektórym medialną papkę z mózgu i tym samym mają negatywny wpływ na nasz kraj http://www.youtube.com/watch?… / na robieniu na pokaz też mu nie zależy....ma jak to mówią niektórzy .... wyrąbane PDT utrzymuje się przy władzy by zabezpieczać i pomnażać majątki swej sitwy....coraz częściej pomnażanie majątków tej grupy odbywa się naszym kosztem....jesteśmy sukcesywnie okradani....czego się nie da ukraść to można wyłudzić..../dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne,pośmiertne,....budowanie marketów w których zarabiają obce kapitały....organizowanie wyjazdów wakacyjnych przez bankrutujące biura.... itd itp.../ jak już nas okradną i obłupią .... przyjdzie czas na eutanazję a ja myślę,że ludzie są obudzeni,że wybierają dobrze....że nie jesteśmy społeczeństwem idiotów....mądrzy nie mogą dojść do władzy,bo nie mają wpływu na manipulacje wynikami wyborczymi....tu wg.mnie tkwi problem :(.... niestety hołota zabezpieczyła się na wszystkich możliwych frontach....uwzględniając wszystkie możliwe warianty.... :(