Polemika z prof. Glińskim

Przez uparty , 01/01/2014 [09:52]
To dobrze, że Prof Gliński zaczął mówić o wojnie polsko-polskiej, szkoda jednak, że dopiero teraz. Wojna ta bowiem zaczęła się w 2005 roku, po podwójnym zwycięstwie PiS w wyborach parlamentarnych i prezydenckich. Dlaczego jednak zauważono to tak późno, dlaczego dopuściliśmy do tak dużych strat ekonomicznych i kulturowych, dlaczego nie broniliśmy swojego? Myślę, że problem leży w metodzie analizy zjawisk społecznych. Wbrew pozorom ludzie w większości mają spójny światopogląd i całkiem sprawnie myślą. Inną natomiast sprawą jest werbalizacja ich poglądów. Kiedyś mówiło się, że ludzie co innego myślą, co innego mówią a jeszcze co innego robią. Tak się w naszym kraju porobiło i tak jest. Trzeba więc brać to pod uwagę we wszystkich analizach rzeczywistości, co jest trudne, bo skąd można wiedzieć co ludzie myślą, skoro mówią co innego? Trzeba więc zrobić jakieś założenia a następnie je weryfikować mając na względzie spójność wewnętrzną światopoglądu ludzi. Można więc przyjąć, że ludzie myślą o poprawie swego losu albo przynajmniej o zachowaniu status quo a robią to co się im opłaca lub to co muszą dla obrony swego statusu quo w danej sytuacji zrobić. W końcu modlimy się o nasz chleb powszedni a intencje mszalne dotyczą głownie braku pieniędzy i poprawy zdrowia. Czy ktoś może powiedzieć, że tego nie wie? I teraz najważniejsze - dotyczy zarówno tych malutkich jak i tych wielkich, chyba, że są zadowoleni z własnego miejsca w życiu i nie boją się o przyszłość. Wtedy rzeczywiście mogą zachowywać się trochę inaczej, ale tych jest mało. Wracając jednak do naszych realiów. Otóż wszyscy, zarówno ci co w 2005 roku głosowali na PO jak i na PiS głosowali na Popis, który wydawał się przed wyborami oczywistością, o czym przekonywali zwłaszcza działacze PO. Ku pewnemu, w sumie powszechnemu, zaskoczeniu do koalicji z PO nie doszło, bo .... i tu pamiętam wypowiedź J.Rokity, który tę koalicję negocjował, że nie udało się “zrównoważyć w rządzie faktu, iż prezydent jest również z Pisu”. Pierwszy jednak poinformował o tym, że nie będzie koalicji z PiS`em B.Komorowski w TVP już w dniu wyborów., wtedy chyba jeszcze w TVP 3 a może już Info- tego nie pamiętam. Ta wypowiedź uświadomiła mi, że zaczęła się wojna polsko-polska. Skąd to wiedziałem? Bo .... nie powiedział dlaczego! Oznaczało to tylko jedno, że motywy jakim się kierowało się przywództwo PO były trudne do zaakceptowania dla wyborców, że ich ujawnienie by im szkodziło! Dla mnie oznaczało to, że środowisko PO zbuntowało się przeciwko regułom demokracji, że postanowiło zlekceważyć głos przytłaczającej większości wyborców, która chciała PoPisu. Reszta to już nieuchronne konsekwencje tego kroku. Każdy bunt ma swoją dynamikę i nic się na to nie poradzi. Tylko, że mało kto zdawał sobie sprawę z tego, że jest coś co można nazwać “nieuchronnymi konsekwencjami”. Po pierwsze musieli oni zrzucić winę za fiasko Popisu na PiS. Ponieważ nie mogli podać prawdziwych powodów swojej decyzji to musieli zacząć kłamać i obrzydzić ludziom PiS. Po pierwszych wypowiedziach w tym kierunku byli już związani swoją retoryką i tak krok po kroku doszliśmy do Smoleńska i dzisiejszego stanu rzeczy spraw publicznych. Czy można było temu zapobiec- tak o ile od razu zarzuciło by się PO bunt przeciw wynikom wyborów, bunt przeciwko środowisku postsolidarnościowemu i zażądało się od społeczeństwa sankcji wobec buntowników. Tego jednak nie uczyniono, a teraz jest to o wiele trudniejsze. Najpierw o co jest ta wojna. Otóż ta wojna jest o rozumienie systemu społecznego, o rozumienie pojęcia demokracji, o to jaki styl życia, jakie cechy osobowościowe będą premiowane w naszym kraju władzą i pieniędzmi a jakie wykluczeniem społecznym. W 2005 roku okazało się , że demokracja dla PO i jej członków to sposób realizacji swoich interesów a dla PiS gotowość do odstąpienia od ich realizacji na rzecz dobra wspólnego, najpierw partnera w rządzie a później całego kraju określonego metodą większościową. Tych dwóch postaw nie da się pogodzić w jednej strukturze organizacyjnej czy politycznej. To nie jest nowy problem, który nagle wybuchł w 2005 roku, bo było go widać wcześniej. Po raz pierwszy po stronie postsolidarnościowej ten problem był widoczny w Konwencie św. Katarzyny, który miał wyłonić niezależnego kandydata na Prezydenta Polski. Problem tam polegał na tym, że zgodnie z jego założeniami, wszyscy, którzy przystąpili do konwentu deklarowali, iż sami z siebie nie chcą być kandydatem na prezydenta i dla tego godzą się na to, by we wspólnej dyskusji zastanowić się, kto z nich może być najlepszy. Oznaczało to, że brak nominacji ze strony Konwentu miał skutkować powstrzymaniem się od uczestnictwa w wyborach! To był warunek początkowy. Nie mniej jednak część z uczestników tego przedsięwzięcia, dokładnie dwoje, uważało, że Konwent jest to dla nich jedna z dróg do nominacji, do uzyskania przewagi nad innymi. Obydwoje mimo braku nominacji ze strony Konwentu wystartowali jednak w wyborach i ponieśli sromotne klęski a przez to dopuścili postkomunistów do samodzielnej władzy w Polsce. Byłem przekonany, że ponieważ jedna z tych osób była później prominentnym działaczem PO, to nie powtórzy tego błędu i będzie się czuła zobowiązana wcześniejszymi swoimi deklaracjami, że obserwatorzy życie politycznego z łatwością znajdą analogie między deklaracjami o Popisie a Konwentem i zostanie to wytknięte. Tak się jednak nie stało i PO, mimo wcześniejszych deklaracji, odmówiło wejścia w koalicję z Pisem i nie została za to zlinczowana medialnie mimo, że po jej decyzji było widać wyraźnie, że nie chciała zmieniać Polski na lepsze a jedynie użyć PiS`u do legitymizacji swoich planów. Jako partia mniejsza nie mogła tego zrobić, bo nie miała możliwości realizacji swoich planów, a nie godziła się na reformy proponowane przez PiS. Zorientowałem się wtedy, że to towarzystwo chce rządzić kosztem Polaków a nie dla Polaków i to powinno zaalarmować przede wszystkim środowisko naukowe nawykłe do myślenia abstrakcyjnego i przekładania go na wnioski praktyczne. Było przecież oczywiste, że konsekwencją tego sposobu myślenia będzie i stopniowa likwidacja wyższych uczelni z powodów ekonomicznych. Państwo nie będzie miało pieniędzy na uczelnie, bo wyda je na inne cele a ludzie nie będą mieli pieniędzy na to, by opłacić swoim dzieciom studia , bo państwo zabierz im wszystko co się da. Jeśli ktoś chce żyć kosztem drugiego, to gdzie jest granica jego chciwości? Nie ma takiej granicy. Każdy wydatek można przecież jakoś uzasadnić. W rezultacie nomen omen filozofowie uniwersyteccy piszą teraz listy do premiera, że jeśli ustaną szczodre dotacje państwowe i nie będzie można za darmo studiować drugiego kierunku, to wydziały filozofii znikną z uniwersytetów. Oczywiście mają rację, te wydziały znikną jako pierwsze ale los pozostałych nie jest pewniejszy. Jeśli bowiem nawet oni nie zauważyli na czas, że doktryna spajająca PO jest aspołeczna z zasady zakłada lekceważenie interesu publicznego, w tym ich własnego, to tacy filozofowie są rzeczywiście nie potrzebni. W 2005 roku, w momencie buntu PO przestało być z resztą postrzegane jako partia postsolidarnościowa a stała się partią układu. Układ zobaczył, że jest partia do niego podobna mentalnie i ją poparł. PiS nie musiał przytulać się do Wałęsy, bo jego solidarnościowość była oczywista i wynikała z działań a nie z deklaracji. PO zaś musiała uzyskać “zaświadczenie o pochodzeniu” i stąd tak ważny dla niej był Wałęsa. Oczywiście obecność w jej szeregach czy to Smirnowa, czy Rulewskiego bardzo to ułatwiała, nie mówiąc o Mężydle. PO w praktyce bowiem zaczęła bowiem reprezentować tych ludzi, których życie polega na tym, by wywyższyć się nad innych a przez to przymusić ich do świadczeń na swoją rzecz oraz tych co godzą się żyć w takim społeczeństwie. Takiej definicji leminga jednak nigdy nie było. Nigdy się nie mówiło o lemingach jako o socjopatach mimo, że powinno się ich tak traktować. W sensie ustrojowym wokół PO skupili się ludzie, którzy Sejm uważają za arenę na której ścierają się interesy poszczególnych ludzi a nie miejsce, w którym nie występują interesy prywatne a jedynie interes publiczny. Gdzie byli nasi konstytucjonaliści, gdy ten system się kształtował? Przecież on jest zaprzeczeniem jakiegokolwiek porządku prawnego. Co prawda prof Gliński zauważa przemożną chęć wywyższenia się ludzi jako motyw działania PO ale jednak robi pewien błąd. Błąd pana prof Glińskiego polega na tym, że on uważa wywyższenie się platformersów za cel ich działania a w rzeczywistości jest środkiem do celu jakim są pieniądze potrzebne do tego by mogli odmienić swoje życie na lepsze. Oczywiście wiąże się się to z przyzwoleniem korupcyjnym. Bo skoro partia polityczna poprzez swoich posłów załatwia czyjeś interesy i ma on z tego dochód, to dlaczego osoby, które o tym decydują nie mają mieć w tym swoje doli? W tym ujęciu korupcja jest wyrazem sprawiedliwości społecznej a nie jest niczym nagannym i dla tego nie jest de facto zwalczana. Dla ludzi tak myślących dojście PiS`u do władzy to praktycznie było i jest zagrożeniem śmiertelnym, więc cieszą się gdy umieramy ( vide red Klarenbach z TVP). Spójne i logiczne- prawda. Co to za ludzie? To ludzie którzy specjalizują w wywyższaniu się ponad innych i to od pokoleń. Im chodziło o to by być bliżej okupanta, którego głównym celem było czerpanie korzyści materialnych z okupacji naszego kraju a osoby, które mu tych pieniędzy przysparzały otrzymywały za to procent. Jeśli nie mogli z powodu zajmowanego stanowiska mieć wpływów korupcyjnych to jeździli do Rosji i tam za małe pieniądze kupowali złoto, brylanty czy dzieła sztuki (głownie ikony) i sprzedając je w Polsce mieli dochód proporcjonalny do ich wkładu w dojenie kraju. Czy ktoś o tym nie wiedział? Ich pierwszym i najważniejszym zadaniem było wprowadzenie sytemu wyzysku społecznego w kraju. Chodziło o to, by jeden zabierał efekty pracy drugiemu i je gromadził. W następnym kroku te efekty pracy były zabierane przez silniejszych i transferowane do Rosji jako nasz wkład w RWPG, Pakt Warszawski czy co tam jeszcze innego. W tej chwili są transferowane do potężnych korporacji ale tylko dzięki temu, że w kraju istnieje system wyzysku kolonialnego utrwalany przez lemingów. W slangu działaczy partyjnych jeszcze w latach 80-tych ludzie dzieli się kobiety i mężczyzn. Przy czym kobietami byli ci, których można było wyj....ć. Robolami zaś byli ci, którzy odmawiali świadczeń bez pieniędzy. Tak było od początku komunizmu w Polsce. Mam relację ze spotkania dwóch działaczy partyjnych pod koniec lat 50-tych, na którym wysokiej rangi działacz partyjny żalił się koledze, że musi jechać na Śląsk dekorować przodowników pracy. Miał przy sobie teczkę z orderami. Ponieważ obaj byli Żydami z Rosji to i akcent narodowy był ważny. Otóż ten co jechał na Śląsk nie mógł się nadziwić, że ci głupi Polacy pracują za takie blaszki! Teraz nawet orderów nie dają bo po co? W połowie lat 80-tych, gdy było już oczywiste, że cały Blok Wschodni splajtował, że zużyli wszystkie jego zasoby i gotową strukturę wyzysku społecznego zaproponowali zachodnim koncernom a oferta została przyjęta. Stąd np. Ikea swój pierwszy sklep otworzyła w Warszawie w drugiej połowie lat 80-tych i w tym czasie miała już przyrzeczony teren w Jankach, przy drodze wyjazdowej z Warszawy w miejscu, gdzie rozchodzą się drogi na Kraków i Katowice. W tym czasie najlepszy punkt na tego typu inwestycję w Polsce. Tak samo Fiat już w drugiej połowie lat 80-tych zawarł umowę, która zobowiązywała de facto państwo polskie do przekazania fiatowi fabryki w Bielsku praktycznie za darmo. Przy czym podaje tylko informacje, które były podane do publicznej wiadomości. Były one publikowane w piśmie “Przegląd Techniczny Innowacje” oraz w biuletynach CINTE. Oczywiście w zamian firmy te miały zatrudniać wskazane osoby. Czy np. Młody Wiatr znał się na handlu detalicznym by firma Billa miała z niego pożytek? Oczywiście, że nie ale dobre lokalizacje dla sklepów mógł załatwić, więc w tej firmie pracował. W ten sposób system PRL został przez kadrę okupacyjną oddany w inne ręce oczywiście za pieniądze. Czy można to łatwo zmienić. Czy można to zmienić bez krwawej rewolucji. Można. Zacząć należy od zmiany formy prawnej zatrudnienia w administracji i sferze budżetowej. Otóż ludzie pobierający pieniądze z budżetu nie powinni być traktowani identycznie jak pracownicy, bo charakter ich wynagrodzenia jest inny. Oni dostają odszkodowanie za nie zajmowanie się swoimi sprawami, gdyż mają zajmować się sprawami publicznymi. Jest to ważne, bo jeśli urzędnik lub nauczyciel zostanie “złapany” na realizacji swoich interesów emocjonalnych lub finansowych to w sposób oczywisty traci prawo do odszkodowania za nie zajmowanie się swoimi sprawami. Obecnie zaś zasłania się prawami człowieka, obywatela itp. Co ważne, wprowadzenie tej zasady przywróciło by deklarowaną w konstytucji równość obywateli wobec prawa. Obecnie ta równość nie jest zachowana. Po to by na rynku pojawiła się choćby jedna złotówka najpierw musi być wyprodukowany towar o tej wartości, inaczej następuje druk “pustych pieniędzy”, co przerabialiśmy i nie będę tego już teraz tłumaczył. Czyli osoba zajmująca się produkcją dóbr i usług wymienialnych musi spełniać swoja pracą oczekiwania społeczne a nie swoje zachcianki. Dalszą konsekwencją tego jest pewna oczywistość, czyli to, że wszystkie pieniądze na rynku są własnością tylko i wyłącznie producentów dóbr i usług wymienialnych. Z czego więc mają żyć policjanci, żołnierze, urzędnicy? To oczywiste, z tych pieniędzy, bo przecież żaden producent dóbr i usług wymienialnych sam się nie ochroni, sam swoich dzieci nie nauczy, zwłaszcza innego zawodu niż sam wykonuje. Za co więc płaci on sferze budżetowej- za realizacje jego interesów. Można powiedzieć, ze przecież i nauczyciel i urzędnik płacą tak samo podatki, więc w tym zakresie są równi producentowi dóbr i usług wymienialnych. To jednak jest nie prawda. Wszystkie bowiem pieniądze jaki dostają z budżetu to są właśnie podatki, czyli oni nic nie płacą a jedynie mają zmniejszone świadczenia. Nie ma więc żadnego uzasadnienia by ci ludzie mogli samodzielnie decydować co w pracy robią a zwłaszcza po co. Dla tego żaden kraj członkowski UE nie może potrącać podatku dochodowego od pensji urzędników UE. Uzasadnieniem jest to, ze nie może on tymi podatkami zmniejszać swego wkładu w budżet Unii. To samo rozumowanie należy zastosować i w kraju. Co do zaś funkcji socjalnej podatku dochodowego, zwłaszcza w przypadkach, gdy ktoś ma dochody z dwóch źródeł, to wypłacane wynagrodzenie netto powinno zmniejszać kwotę wolną od podatku. Kwota wolna ( skala podatkowa) bowiem jest kwintesencją funkcji socjalnej podatku dochodowego. Takie ujęcie kwestii zarobków daje innym prawną możliwość wymuszenia na urzędnikach działania w interesie publicznym. Oczywiście musi to być obudowane innymi jeszcze zmianami w prawie ale ze względu na obszerność tematu o tym innym razem. Podsumowując. Dobrze, że zaczęła się dyskusja o wojnie polsko-polskiej, choć szkoda, ze tak późno sprawy zostały nazwane po imieniu.