Rola Polski w politycznych przemianach Ukrainy

Przez Janusz40 , 01/12/2013 [10:14]
Minęły bezpowrotnie czasy, kiedy po Hiroszimie i Nagasaki śpiewaliśmy naiwnie: Jedna bomba atomowa, a wrócimy znów do Lwowa, a jak będzie bomba silna, to wrócimy znów do Wilna. Stosunek "Zachodu" do sprawy polskiej jest aż nadto opisany. Nie w tej mierze chciałbym się wypowiedzieć; nawet sfałszowanie "Linii Curzona" (zaproponowanej przez Stalina jako wschodnia granica Polski) przez Levisa Bernsteina-Namierowskiego (angielskiego politycznego stratega - urodzonego na polskich terenach w rodzinie żydowskiej) w ten sposób, że Lwów znalazl się po stronie sowieckiej - nie może być teraz powodem do wysuwania terytorialnych roszczeń wobec Ukrainy. Społeczność Lwowa (wcale nie pochodzenia polskiego) jednak buntuje się przeciwko barbarzynskim poczynaniom Janukowicza; (pierwiastek polski jest teraz we Lwowie w znikomym procencie). Jak jednak wytłumaczyć wyraźne dążenie Lwowa do Europy i do Polski właśnie; może wpływ na polityczne preferencje Lwowian mają polskie zabytki i kultura zawarta w nieuchwytnej atmosferze Miasta, może działa jednak lwowska diaspora rozrzucona po całym swiecie, ale głównie zamieszkała w Polsce (to już następne pokolenia byłych Lwowian). Faktem jest "specjalny" stosunek Polaków do tego miasta i "specjalny" stosunek mieszkańców Lwowa do Polski - jest to wartość, której nie powinnismy zmarnować. Wydarzenia na Ukrainie mogą przybrać całkiem nieoczekiwany kierunek; Polska z wielu względów nie może być wobec nich obojętna i nie idzie mi o wykorzystanie ewentualnej sytuacji do budowania wielkiej jagiellońskiej Polski o imperialnych ciągotkach - to na przestrzeni dziejów ostatecznie się skompromitowało. Najwyższy już czas porzucić protekcjonalny ton w odniesieniu do mieszkańców Ukrainy. Polska, począwszy od czasów Zygmunta Augusta, traktowała te tereny jak kolonię; jedynie dopuściła do znaczenia ruską arystokrację, nigdy nie zdobyła się na zrównanie ze stanem szlacheckim "rejestrowych" Kozaków - to był nieodwracalny błąd z punktu widzenia połączenia narodów. Nawet w II Rzeczypospolitej panowie Polacy zanadto sie panoszyli na tych terenach. Odreagowanie przyszło w czasie II WW. Ludność Polska zapłaciła nadmiernie krwią zamordowanego prawie całego pokolenia. Ukraina nie chce przyznać się, iż była to zbrodnia ludobójstwa. Nie możemy jednak budować współczesnych relacji z tym państwem na rachunku krzywd. Historyczną prawdę pamiętamy, ale nowe pokolenia nie są winne zbrodniom przodków. Nie możemy umyć rąk od spraw sąsiedniego państwa, tak silnie zwiazanego z nami historią; Ukraina powinna czuć nasze poparcie dla jej cywilizacyjnych aspiracji, dla jej chęci zwiazania się z nowoczesna Europą. Musimy zdać sobie sprawę, że nie jest to już społeczeństwo w jakiś sposób opóźnione z punktu widzenia wykształcenia, czy korzystania z nowoczesnych atrybutów cywilizacyjnych; jest to tylko społeczeństwo w swojej masie biedniejsze z przyczyń historycznych. Właśnie w walce z ową przeciętną biedą powinniśmy udzielić mu maksymalnie dużo pomocy. Utrzymywanie państwa w orbicie wpływów Kremla, to petryfikowanie sytuacji gospodarczej, to skazanie się na stagnację; rozumieja to Ukraińcy - jedynie pewne odłamy oligarchów i warstwy urzędniczej są zainteresowane w utrzymaniu status quo. W polskim interesie narodowym leży, by mieć wschodniego sąsiada uznajacego taki sam program polityczny i gospodarczy jaki panuje u nas i w Europie, to zwieksza bezpieczeństwo Polski (nie tylko w sferze militarnej, lecz także gospodarczej). Polska ma oczywiście jeszcze jeden powód, by Ukraina ostatecznie uniezależniła sie od Rosji - wówczas pierwiastek polski na tych ziemiach nie bedzie zagrożony - mam tu na myśli przede wszystkim materialne świadectwa polskiej kutury tak licznie pozostwione na tych terenach, także nieliczne wprawdzie, ale ciagle istniejace skupiska i enklawy Polaków, których Ojczyzna nie może pozostawić samym sobie. O roli Polski w ostatecznym zreuropeizowaniu Ukrainy zdają sie zapominać aktualnie rządzący w Polsce; o ile prezydent Komorowski dostrzega zadania Polski w tym względzie, to już premier zdaje się nic nie widzieć - najwyraźniej oczekuje jakie stanowisko w tej mierze zajmie "Europa" i Rosja. Jedynie lider największej partii opozycyjnej Jarosław Kaczyński odważnie - w imię zasad wybiera się na Ukrainę, by dać świadectwo poparcia jej dążeniu do Europy - gotów rozmawiać zarówno z opozycją, jak i z przedstawicielami władzy. Członkowie PIS i PJN są zresztą już obecni i aktywni wśród protestujacych mieszkańców Kijowa.