Na referendum idź i ratuj Warszawę. Również Polskę!

Przez Jerzy Bielewicz , 11/10/2013 [20:25]
To co wyprawia PO, by zdusić frekwencję w niedzielnym referendum, nie ma nic wspólnego z demokracją, co więcej, pewien jestem - stoi w sprzeczności z duchem i literą prawa. Przy czym konsekwencje nagannych poczynań polityków Platformy, tu w Warszawie, będą ważyły na przyszłości całego kraju. Dlaczego? Brak obwieszczeń informujących o referendum to tylko pikuś. Jeśli prawdą są doniesienia o naciskach na policjantów, strażników miejskich, urzędników magistratu, czy pracowników organów centralnych państwa, by nie uczestniczyli w referendum, to PO bliżej raczej do zorganizowanej grupy przestępczej niż partii politycznej. Z jakich powodów Warszawskie Metro odmówiło wspólnocie samorządowej prawa do akcji medialnej nawołującej do udziału w referendum? Dlaczego rektor Uniwersytetu Warszawskiego nie udostępnił sali na debatę referendalną? Czy zatrudnieni w MPO, MPK i innych spółkach komunalnych nie stracą aby pracy, jeśli wezmą udział w referendum? Takich pytać już dziś można stawiać bez liku. Są ku temu powody: Skandaliczne okoliczności referendum: http://telewizjarepublika.pl/Zadanie-spcejalne-od… Otóż, ten odcinek Misji Specjalnej Anity Gargas wyemitowany przez TV Republika jeży włos na głowie. Dzieje się to „tu i teraz” za rządów PO. W jednej z wiejskich gmin mieszkańcy zebrali 500 podpisów pod listą o referendum w celu odwołania wójta. Jednak w samym referendum zagłosowało tylko 300 osób. W międzyczasie mieszkańcy byli nachodzeni w swych domach przez policję i miejscowych notabli. Czuli się zastraszani. Podobną taktykę przyjęto ostatnio we Włocławku, gdzie mieszkańcy zebrali 15 000 podpisów za referendum. Już po decyzji o zwołaniu referendum, lokalna prokuratura wszczyna śledztwo kwestionując autentyczność podpisów. Niektórzy z sygnatariuszy nachodzeni przez policję wypierają się podpisów, które przedtem złożyli. Inni rozważają przyznając, że podpisali, czy iść do referendum, czy może przezornie uniknąć kłopotów. Stąd też nie jest to żadem apel, a zwykła ludzka dorada. I nie chcę, by brzmiało to patetycznie, ale jeśli Warszawiacy nie chcą któregoś pięknego dnia obudzić się w państwie policyjnym, to muszą gremialnie ruszyć do niedzielnego referendum. Ponieważ obecna władza nie przestrzega podstawowych zasad i bez względu na cenę zdaje się dążyć do rozwiązań siłowych zwracam się w szczególności: do stołecznych policjantów i strażników miejskich, którzy z całą pewnością nie chcą być przymuszani do czynności służbowych, za które będą musieli się w wstydzić w przyszłości, jak teraz ich koledzy z Włocławka. do prokuratorów i sędziów, którzy przecież nie chcą uczestniczyć w budowaniu systemu państwa opartego na brutalnej sile zamiast na prawie i z akceptacji społecznej. do żołnierzy Żandarmerii Wojskowej, którzy mają ochraniać Marsz Niepodległości w Warszawie, by uniknęli sytuacji, w której mogą być zmuszeni do wykonywania rozkazów wbrew własnym przekonaniom. Ale też do pracowników urzędów centralnych i samorządu warszawskiego. Idźcie do referendum! Bo niezależnie od wyniku referendum, jeśli frekwencja wyborcza okaże się poniżej wymaganego progu, wasza absencja zostanie odebrana jako przyzwolenie dla tej władzy, która na naszych oczach najzwyczajniej w świecie deprawuje instytucje i organa Państwa, bo oto przyzwala by używano ich w partykularnych celach politycznych - wbrew dobru ogólnemu. Czy naprawdę chcecie takiego państwa?! Więcej na: http://unicreditshareholders.com/bie%C5%BC%C4%85c…
Domyślny avatar

Ups, powinienem zaapelować jeszcze do dwóch grup, biorąc pod uwagę okoliczności. Studenci idźcie do referendum, bo wolność słowa na uczelniach wydaje się problematyczna po decyzji rektora UW. Kibice nie zapomnijcie o patriotycznym obowiązku, może jak się zmieni władza to pozwoli na pokojowy przemarsz 11 listopada.
tumry

Słyszałem, że HBG-W wyszła podobno ostatnio przed Ratusz, obok stał Bolko, i przeczytała z kartki "Jam jest, któram jest". Bolko miał dopowiedzieć - "to nie tak, to jam", po czym wybrał się po raz 21, tak z Wajdelotą jak i Głowaczem na projekcję filmu o sobie samym. Niestety z ową wymienioną trójką na seansie był jedynie prokurator Szeląg, który tak ci się zajął tapicerką fotela, na którą spadł mu plasterek kiełbasy z kanapki przygotowanej przez min. Siemamoniaka, że sprokurował w kinie alarm bombowo-trotylowy. Podobno Bolko miał w związku z tym oświadczyć - "nie dla psa kiełbasa" i zabrać Szelągowi jego ostatniego już złamanego szeląga, jako rekompensatę za stracony seans, na który niewątpliwie wybierze się po raz 22. Stanie się tym razem tak w towarzystwie aktora Olbrachta, by historia Polski prezentowała się jako tako, oraz by owca, choć wypchana, była niby cała i w kwitnącej kondycji.