bo mają blisko.
Po 23 latach gorączkowych poszukiwań nasi przewodnicy intelektualni spod znaku prof. Środy znaleźli nam miejsce w Zjednoczonej Europie. Otóż będziemy świadczyć usługi. Dlatego dziewczynki trzeba uczyć od sześciu lat, jak zakłada się prezerwatywę i robi fellatio. Chłopców też trzeba przygotować: rynek nie zna płci, a miejsca przy zmywakach nie starczy dla wszystkich.
Ten ambitny plan wziął na siebie rząd Tuska, a ściślej Ministerstwo Edukacji Narodowej. Choć sporo już osiągnięto na tej drodze, to resort nie ustaje w wysiłku. Jak podaje niezalezna.pl, współorganizuje konferencję, na której
"wśród postulowanych zmian w systemie edukacji seksualnej pojawiły się m.in. propozycje edukowania sześciolatków na temat „akceptowalnego seksu”, dziewięcio- i dwunastolatków na temat „komunikowania się w celu uprawiania przyjemnego seksu”, natomiast dzieci w wieku 12-15 lat na temat zaopatrywania się w antykoncepcję. Ponadto (...) edukacja seksualna dzieci powinna rozpoczynać się jeszcze przed czwartym rokiem życia."
Można tylko zastanawiać się skąd ta pruderyjna powściągliwość. Czyżby dla niemowlaków nic nie dało się wymyślić?
Wkrótce w sklepach z zabawkami mogą pokazać się dostosowane do programu popieranego przez MEN smoczki, pluszowe fallusy i domki-namioty, którymi dzieci tak lubią się bawić, w kształcie waginy z odpowiednio uformowanym wejściem.
- Zaloguj się aby dodawać komentarze
- 798 widoków
Janko Walski
Szykujmy