Już przeszło 36 miesięcy minęło od tzw „katastrofy smoleńskiej”. Jeszcze niedawno polska prokuratura sugerowała, jakoby krajowe śledztwo tychże panów miałoby zakończyć się właśnie 10 kwietnia 2013 roku. Trwa nadal. Co więcej, przedłuży się ono o bliżej nieznaną wartość w postaci sekund, minut, godzin, dni, przez które ważne dowody ulegają „autodestrukcji”, a pamięć ludzka ulotną jest, toteż kluczowi świadkowie zapewne mniej z tego dnia będą pamiętać.
Tymczasem korzystający z walorów urokliwej Nigerii premier Donald Tusk postanowił ponownie potwierdzić tezę, jaką przedstawił nam 10 kwietnia 2010 roku. Chodzi mianowicie o katastrofę lotniczą spowodowaną gęstą mgła, gdzie samolot uderzając w brzozę ściął ją, tym samym tracą skrzydło i uderzając o ziemię. Celem zweryfikowania przyczyn powołał komisję pod przewodnictwem dra Macieja Laska, który na bazie swoich osiągnięć po 10 kwietnia 2010 roku zdołał awansować na funkcję przewodniczącego PKBWL. Komisja ma utwierdzić nieprzekonanych, których, rzecz jasna, w Polsce jest garstka, o jedynych, możliwych przyczynach zderzenia Tupolewa z brzozą. Oczywiście, z racji znacznie mniejszej ilości osób zainteresowanych katastrofą, aniżeli przed trzema laty, premier z rana złożył kwiaty (dając przykład narodowi, że najpilniejsi od świtu o sprawie ważnej pamiętają), i poleciał do wspomnianej, egzotycznej Nigerii. Niedawni triumfatorzy Pucharu Narodów Afryki oddali zaszczytne, pierwsze miejsce na podium naszemu premierowi (zdjęcia można sobie wygoogolować).
Co ma na celu komisja pana Laska? W zasadzie nie wiadomo. Jasne jest jednak, iż data ogłoszenia powołania takiej komisji wzbudza kontrowersje i jest robiona pod publiczkę. Po pierwsze oczywiste, że raport Komisji Millera był niekompletny. Jak można stworzyć raport do katastrofy, nie posiadając dowodów? Nie przesłuchując świadków, którzy znaleźli się na miejscu, którzy dowodzili akcją ratunkową, czy też byli kontrolerami lotu? Nie mówiąc już o samym wraku. Teoria o pijanym generale Błasiku, bez problemu zaakceptowana przez oficjalną stronę polską, ukazująca niedbałość o własne interesy oraz godność własnego kraju i obywateli. Teoria już obalona. Pomiary brzozy, które były co rusz zmieniane. Dlaczego tak istotne? A no dlatego, że gdyby taki samolot uderzył w brzozę na danej wysokości, informacja ta mówi, w jakiej odległości od ziemi znajdował się wówczas Tupolew. O dokładnych pomiarach geodezyjnych całego terenu lotniska nic nie wiadomo. Wiadomo jednak, że teraz wszystkie drzewa zostały ścięte, a betonowa wylewka pokrywa tamtejszy obszar.
Ostatnio pan Macierewicz podał kontrowersyjną informację, iż „katastrofę” mogły przeżyć trzy osoby. Reakcja prokuratury była natychmiastowa: nie ma dowodów, że ktoś ten koszmar przeżył. Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, że śledztwo polskiej prokuratury wciąż jest w toku, wyniki wszelkich badań są utajnione i my, jako opinia publiczna nie mamy do nich dostępu. W związku z tym odpowiadając na słowa prokuratorów: „nie ma dowodów, by ktokolwiek przeżył katastrofę”, pytam, czy są dowody, aby wszyscy lecący Tu-154 w kwietniu 2010 roku zginęli na miejscu w wyniku obrażeń odniesionych podczas katastrofy lotniczej? Który moment był w tej „katastrofie” kluczowy? Zginęli podczas zderzenia z ziemią, zderzenia z brzozą, wybuchów spowodowanych zderzeniem, a może za pomocą działalności osób trzecich? Jaka jest metodologia prokuratury w wykluczaniu kolejnych, potencjalnych przyczyn tego strasznego wydarzenia?
Najważniejsze w tej sprawie jest pytanie „jak?”. Gdy dowiemy się bowiem w jaki sposób zginęli nasi obywatele wraz z prezydentem, będzie można zadać kolejne pytania - „kto?” i „dlaczego?”. Jeśli był to nieszczęśliwy wypadek, prawdopodobnie wynikał z błędu ludzkiego, popełnionego jeszcze gdzieś podczas, czy to planowania lotu, czy to przygotowania maszyny, być może w trakcie lotu, bądź w trakcie naprowadzania na pas startowy? Jeśli był to nieszczęśliwy nie-wypadek, wtedy grono podejrzanych poszerza się. Wciąż mogą pozostać te same przyczyny, jak podczas nieszczęśliwego wypadku: organizacja, przygotowanie maszyny etc. Do tego dochodzi lista kandydatów, którzy mogli zyskać na śmierci tychże 96 osób, lub części z nich.
Asa w tej rozgrywce trzyma zdecydowanie Rosja. To obywatele Federacji Rosyjskiej stanowią większość świadków, wrak Tupolewa jest za naszą wschodnią granicą, to stamtąd wyciekały zdjęcia z sekcji zwłok oraz miejsca zdarzenia, to oni coraz śmielej oskarżają nas, Polaków. A może jednak nie nas, Polaków, a ich - „polaków”?
- Zaloguj się aby dodawać komentarze
- 876 widoków
AntosiaPolak