Pani Władzia, 50-letnia bezrobotna sprzątaczka, została właśnie objęta nowatorskim programem rządowym aktywnego zwalczania bezrobocia pt. "Bezrobotni - piękni i dumni". W ramach programu bezrobotni chodzą na zajęcia fitnes, do fryzjera, kosmetyczki oraz stylisty. Pani Władzia nie wiedziała co to fitnes, u fryzjera była na komunii córki a kosmetyczka kojarzyła jej się z torebką na kosmetyki, ale po jakimś czasie poczuła się jak polska "Pretty Woman". Po zabiegach jontoferezy, drenażu limfatycznego, maseczkach liftingujących, krioterapii, ćwiczeniach na orbitreku, w nowej fryzurze a la Doda i w nowym outficie od Tomasza Jacykowa nie poznawała się w lustrze.
Reakcje rodziny i sąsiadów były różne: mąż był zachwycony, córka mniej bo matka wyglądała młodziej, sąsiadka obgadywała ją za plecami od "lafirynd", znajoma z warzywniaka, skręcając się z zazdrości, stwierdzała obłudnie, że "wieku się nie zmieni" a dzieciaki Kwiatkowskich ganiały za nią, krzycząc "Krystyna Mazur! Krystyna Mazur!"
Pani Władzia, niezrażona, udała się na kilka interview w sprawie pracy.
Pierwsze podejście okazało się totalną porażką, bowiem inne kandydatki na sprzątaczkę nie pozwoliły jej nawet wejść, bezczelnie odsyłając ją do agencji towarzyskiej.
Na drugie interview udało jej się wejść, ale kadrowiec na jej widok tylko wybałuszył oczy i ironicznie zapytał jak zamierza zmywać podłogę z 3-centymetrowymi tipsami.
Trzecie podejście wydawało się iść dobrze. Sam prezes firmy z życzliwością wysłuchał jej zawodowego "resume" i wyraził przekonanie, że z pewnością świetnie wykonuje swoją robotę. W pewnym momencie pan Prezes wstał i stanął obok. Pani Władzia poczuła jak jego wzrok kieruje się na jej dekolt i schodzi coraz niżej. Sekundę później ręka Prezesa znalazła się na jej kolanie. Pani Władzia wrzasnęła jak oparzona i zerwała się z krzesła. Pech chciał, że pan Prezes, gwałtownie odepchnięty, stracił równowagę i przewrócił się na ogromny kaktus, stojący obok biurka. Na wrzask Prezesa, do pokoju wtargnęły prawie wszystkie osoby znajdujące się w promieniu pół kilometra. W ogólnym zamieszaniu, pani Władzi udało się czmychnąć, ale niestety nie uniknęła konsekwencji. Właśnie toczy się w sądzie postępowanie przeciwko niej o odszkodowanie za poniesiony przez Prezesa uszczerbek na zdrowiu (z tylnej części ciała wyjęto mu kilkanaście 5-centymetrowych kolców).
Urząd Pracy niestety nie odpowiedział na zapytanie, czy zamierza ponieść odpowiedzialność za skutki szkolenia.
- Zaloguj się aby dodawać komentarze
- 1074 widoki
Autentyczne!
"Pomoc"