60 lat temu w więzieniu wybudowanym jeszcze przez carat przy ulicy Rakowieckiej w Warszawie rzekomi Polacy wykonali wyrok, na gen. Auguście Emilu Fieldorfie (pseud. Nil), żołnierzu polskim, który wspaniale zasłużył się Ojczyźnie podczas wojny z bolszewikami i później jako dowódca KEDYW-u i organizacji NIE w czasie II Wojny Światowej.
Prawie 150 lat temu w Cytadeli, również wybudowanej przez carat w Warszawie, stracono bohatera wojny krymskiej podpułkownika wojsk rosyjskich i generała-dyktatora Powstania Styczniowego Romualda Traugutta (pseud. Michał Czarnecki) człowieka, który w sposób nadzwyczajny zasłużył się Rzeczpospolitej, godząc się na los, który mógłby być zgoła inny.
Obu tych najwyższego honoru i zasług ludzi, śmierć dosięgła przez haniebne powieszenie. Była to zapłata za zagrożenie jakie stworzyli dla Imperium Rosyjskiego. Karę taką ferowano niezależnie od tego, kto nim aktualnie władał - car rosyjski czy generalny sekretarz partii komunistycznej. Wykonywanie tego rodzaju wyroków w stosunku do ludzi tej klasy, orzekała tylko dzicz wyrosła na pryncypiach rozbójniczego państwa mongolskiego. Mniej zatem dziwi, że obie te niesłychane zbrodnie były autorstwa dziedziców tej mentalności - Rosjan - którzy ponadto niezależnie od ustroju, zawsze pozostawali poza sferą moralności europejskiej. Notabene dzisiejszą moralność w Europie usiłują kształtować działacze centrali UE, których lewackość sprawia, że do tego niedorośli. Proponują oni wobec tego rozwiązania, które nie mają nic wspólnego z dorobkiem pokoleń.
Tak się przy okazji składa, że jako od urodzenia mieszkaniec Warszawy miałem pół roku, jak nieopodal miejsca mojego zamieszkania mordowano gen. Fieldorfa-Nila. Od małego ojciec mój opowiadał mi o Powstaniu Styczniowym i o jego dziadku, który brał w nim udział. Pamiętam nawet jak w PRL wydano na 100-lecie tego naszego zrywu narodowego znaczek z podobizną Romualda Traugutta. Dzisiaj nie było stać państwa polskiego na oficjalne objęcie patronatem obchodów 150-lecia jego wybuchu.
Dzisiaj niby w wolnej Polsce obaj nasi bohaterowie nie mają swoich grobów. Szczątków gen. Fieldorfa poszukują patrioci w masowej mogile, w której w niecywilizowany sposób pochowano ofiary komunistycznego bestialstwa. Do naszych czasów ocalała prawdopodobnie czaszka dyktatora Powstania Styczniowego. Została ona pochowana z pozostałymi, znalezionymi w tym samym miejscu, nieopodal miejsca kaźni, gdzie powieszono wraz z Trauguttem 4 inne osoby. Pytanie, która czaszka jest kogo, nie znalazło do tej pory odpowiedzi.
Tak zwana III Rzeczpospolita trwa już prawie ćwierć wieku i hańbą niesłychaną jest, że w dalszym ciągu obaj nasi wielcy nie mają własnych grobów. Wpisujemy się tym samym w sposób myślenia ich katów. Ale cóż w tym dziwnego skoro władzę w Polsce po roku 1989 sprawują w dalszym ciągu ideowi spadkobiercy tych, którzy pomagali względnie ferowali wyroki zarówno 150 jak i 60 lat temu - zdrajcy rosyjsko-bolszewickiej proweniencji.
- Zaloguj się aby dodawać komentarze
- 929 widoków
Nie tylko ideowi spadkobiercy
tumry
Terapia