Agenci z jajami

Przez jwp , 12/01/2013 [02:04]

Czy trzeba mieć jaja, by być dobrym agentem. Jak się okazuje i tak i nie.

Jeżeli ujmiemy te „jaja” metaforycznie, to nie tylko jaja mieć trzeba, ale i to coś. Predyspozycje szczególne, bo o wdzięku Bonda nie wspomnę. Jest jednak tyle obliczy agentury, że zmieści się profesor, artysta i cieć nie przymierzając. Każdy z nich ma cechy odpowiednie do obszaru działań i zadań powierzonych. Wiele póz i twarzy sprawdza się w skomplikowanej rzeczywistości. Podobni są akwizytorom, bo pomimo, że coś sprzedają, to tak naprawdę kupują. Nie tylko informacje, te przyjdą w odpowiednim czasie z wpływem realnym. Tak naprawdę kupuje duszę, cena zależna i odpowiednia do jej kondycji i kształtu.

Historia agentury, choć nie do końca to adekwatne pojęcie, jest jedną z najbardziej wdzięcznych do opisywania. Zapewne dlatego, że ma kontekst walki dobra ze złem, o ile nie odwrotnie i zawsze gdzieś w tle czai się diable, liche lub też znaczące. Wyższej lub niższej rangi. I nie do końca wiadomo, czy służby służą władzy, czy też manipulują kompleksowo. Bo to jak z alkoholem. Jak się pije, to po całości.

Ważne jest też libido, jak się okazuje nic tak nie podnieca, jak choćby namiastka władzy. To przeświadczenie, że możemy więcej i stoją za nami siły potężne. A czasem wystarczy zwykła i podła radość, że możemy lepszym i mądrzejszym od siebie zrobić kuku i za pozornie drobną posługę złu czerpać z życia kosztem innych. Bycie agentem raczej kojarzy się z niezwykłymi cechami i sytuacjami. Czy w podłym barze, czy też w ambasadzie, powłóczystym wzrokiem wodzą za nami rozpalone żądzą zbliżenia i żądne wrażeń kobiety o kształtach modelek i duszy femme fatalne. Co prawda powłóczystym bardziej w barze po kilku setkach co wstrząsają, a zmieszania nie powodują.

Dowodem na moje wywody są zarówno listy bestsellerów książkowych, gdzie od lat królują powieści z nurtu szpiegowskiego lub political fiction, jak i filmowe listy przebojów. A i odwieczny w historii i literaturze wątek intryg. Bo choć nie do końca wierzymy w teorie spiskowe, to jakże chętnie się nimi „rozrywamy”.

Może to nic złego, że tak wielu chciałoby niczym Superman lub Superwoman walczyć ze złem. Być jak Bond On Her Majesty`s Secret Service i maluczkim też służyć. W wolnych od ratowania świata chwilach przewalać się w apartamentach z kolejnymi pięknym agentkami lub niewinnymi ofiarami reżimu. Przejadać budżet państwa kolejną oliwką w Martini i skasowanym w spektakularnym pościgu Astonem. Móc wszędzie wejść i wyjść nawet ze śmiertelnej opresji. Nadludzkim wysiłkiem.

Rzeczywistość jest zgoła inna, są prawdziwi superagenci. Z różnych pobudek zapewne, a transfery w tej branży nie są niczym szczegónym. Jest też drugie oblicze tego zawodu. Bo gdy na samym szczycie siedzą ci nas fascynujący, to na nich pracują zarówno ludzie godni szacunku, jak i niestety ludzkie śmieci. I nie dotyczy to bynajmniej tylko wrażych służb, choćby nam. Nie za bardzo się da w takiej robocie mieć czyste ręce i takąż duszę. Jako, że Polska bliższa mojemu sercu niż United Kingdom, to rozejrzę się po naszym podwórku.

Jedno należy przyznać tzw. służbom, nie ma obszaru, metody i człowieka, na których nie działają i których nie potrafią wykorzystać. To trafne słowo, gdyż w cyrografie i tak waży ostatnia klauzula. Bez wyjątków, śmiertelne konsekwencje może ponieść szaraczek, jak i najwyższy funkcjonariusz. Gdyż interes służb jest ponad wszystko. Dziwny to twór, zarazem dynastyczny, wielopokoleniowy, a i też demoniczny.

Wydawałoby się, że nic się nie dzieje bez ich wiedzy. Zarządzają najmniejszą awarią i wielką katastrofą. Nie do końca jednak, nie bez naszej imaginacji. Przez wieki, dzięki kontynuacji, bo to zarazem cecha szczególna, jak i genialna metoda na wieczne trwanie, doprowadzili do sytuacji, gdzie wiele samo się dzieje. Machina nabrała rozpędu. Oni ją konserwują, modernizują, dbają o finanse, a my ? My ją napędzamy. Swoimi ambicjami, bagażem podłych cech i kolejnym podejściem do Rajskiego Jabłka. Z coraz mniejszą dozą podszeptów i kuszenia. Gotowi jesteśmy jak chomik biegać do upadłego, byle zaspokoić niezdrowy i zabójczy popęd ku…

Akta IPN-u są pełne historii bardziej wstrząsających niż zdrada publicznych postaci. Bo jak tu nie załamać rąk nad intencjami osób, nauczycielki, aktora, taksówkarza, ludzi właściwie wszystkich zawodów, którzy potrafili wyprzedzić pytanie i propozycję współpracy stwierdzeniem – „…iż, bardzo chętnie, bo zawsze o tym marzyli…”. Nie mnie oceniać czy to idioci, czy też marzenia dupy o byciu słońcem nimi kierowały. Nawet najprościej skonstruowany osobnik nie mógł przecież roić sobie, że po złożeniu podpisu dostanie Licence to Kill i gadżety od Q.

Nie oni jednak, pomimo mrówczej pracy, stanowią największe zagrożenie dla Polski. Choć są gruntem i pożywieniem dla tych z górnej półki. Faktem jest, że gdybyśmy wyeliminowali agenturę na podstawowym poziomie, to superagenci osadzeni w najwyższych strukturach naszego państwa nie przeskoczyliby nawet kolejki w dworcowym barze, a co dopiero jakiegoś muru. Jednak dopóki nie odkryjemy szczytu, to ciągle nie ujrzymy podstaw, brak nam perspektywy. A tylko z takiej możemy zrozumieć kim naprawdę byli, są i będą w przyszłości Bolek, Wolski i im podobni, choć jeszcze mało znani. Jak ich ich potomni. Jedni z kości i krwi, inni zarażeni bezkarnością i póki co czystym zyskiem.

Nie będzie jak u Hitchcocka, wulkan poczeka. Nic tak nie smakuje bowiem, jak zapowiedź kolejnego odcinka. Dla jednych Soap Opery, dla innych historii agentury i zdrady.

Co łączy Bronisława Komorowskiego z Krzysztofem Bęgowskim vel Anna Grodzka ?

„...Gadzina skórę zmienia, a przecież kąsa jednako…”

O tym jednak w drugim odcinku -

„Agenci bez jaj”.

Wcześniej jednak proszę zapoznać się, być może po raz wtóry, z kilkoma publikacjami -

http://bezdekretu.blogspot.com/2010/05/pytania-do-kandydata-komorowskiego-cz1.html

http://wpolityce.pl/wydarzenia/31712-co-laczy-wrazliwa-anne-grodzka-z-bylym-dzialaczem-pzpr-krzysztofem-begowskim-wszystko

http://niepoprawni.pl/blog/1821/niedzielne-obiadki-u-tesciow-bronka-%E2%80%93-ci-spioch-z-komorosia

http://niepoprawni.pl/blog/1821/ksiezniczka-anna-spadla-z

http://niepoprawni.pl/blog/1821/czerwony-jak-cegla-uwolski-i-swoj

http://niepoprawni.pl/blog/1821/game-over-rzecze-komorowski

http://niepoprawni.pl/blog/1821/wszyscy-goscie-prrezydenta

http://niepoprawni.pl/blog/1821/bronislaw-komorowski-ze-wsi-do-onz

http://niepoprawni.pl/blog/1821/rezydencka-klamra

http://niepoprawni.pl/blog/1821/wwwglupibronekpl

http://niepoprawni.pl/blog/1821/genetycznie-modyfikowany-obywatel

Wybaczcie „mnogość” linków. Jednak bez kontekstu nie ma tekstu.

Czy ktoś z wyżej wymienionych podpisałby się pod tymi słowami…

…nigdy nie zgodzimy się na inne życie, jak tylko w całkowicie suwerennym, niepodległym i sprawiedliwie urządzonym społecznie Państwie Polskim…

Generał Leopold Okulicki. 

„…w osobie Pana Prezydenta odnajdujemy wzór Ojca Narodu…” 

To, jakby ktoś nie wiedział o Najdroższym Bronisławie.

A teraz bez wąsów.

Utwory co prawda anglojęzyczne, ale nie bez powodu.

Kto chce zrozumieć, niech wczyta się w liryki.

"...There must be some kinda way out of here,

Said the joker to the thief...".

Musi być jakieś wyjście stąd !

Nie tylko dla nich, ale i dla nas.

By bez nich powrócić do Polski.

"..."Businessmen, they, they drink my wine...".

All Along The Watchtower to oryginalny utwór Boba Dylana.