IX.1939 – czego nie wiedzą, o czym nie mówią…

Przez SZUAN , 09/09/2012 [15:23]
WSTĘPJak co roku na forach i w mediach sporo artykułów, wypowiedzi i opisów września 1939. W tym roku dodatkowo znaczna część dyskusji dotyczy książki Piotra Zychowicza „Pakt Ribbentrop – Beck”. Coraz bardziej szczegółowe opisy, alternatywy i powtarzane po raz n-ty bzdury rodem z historii za PRL. Jednym słowem dyskusja bez środka – od drobiazgów do global politic, za to bez wiedzy w jakikolwiek sposób uszeregowanej. Jedni piszą to co im się wydaje, że jest prawdą  bo tak ich uczyli w szkole i opisywali  w PRL-owskiej literaturze , drudzy uznają, że wszyscy wszystko wiedzą i pomijając „oczywiste kwestie” dobierają się do detali i stawiają krok dalej skupiając uwagę na kwestiach „co by było gdyby było…”. Mamy ten minus, że ominęła nas w większości dyskusja o wrześniu tocząca się społeczeństwach emigracyjnych, gdzie zarówno wzajemne zarzuty jak i wymiana informacji, mimo różnic co do wniosków dawała do ręki wiedzę z różnych zakresów. Od politycznych po ścisłe militarne. A kiedy wydawało się, po 1989 , że nareszcie można będzie „sprowadzić” je do kraju, to okazało się, że nikogo to nie interesuje oprócz garstki historyków. Nie publikowano książek, nie wracano do sporów i nie wznawiano dyskusji. Mamy lukę w postaci wiedzy, którą dziś odkrywa się czasami jako „nowość”, a jednocześnie pomija się wszystko, co było po środku . Przecież dyskusja o polityce Polska-Niemcy czy Beck-Ribbentrop nie wzięła się znikąd – to dla dzisiejszych czytelników i historyków-amatorów pojawiła się nagle jak gwiazda Betlejemska ! Totalnym curiosum jest za to lekceważenia tego, co stanowić powinno podstawę rozmowy – ogólnej wiedzy, niezbędnej by wyciągać własne wnioski. Historykiem  nie jestem , nawet amatorem, ale skoro nikt się nie pofatygował to spróbuję choć w wersji minimum przypomnieć kilka zagadnień i faktów, znanych i niebędących żadną wiedzą tajemną, a jednak w niezrozumiały dla mnie sposób szeregowanych jako nieistotne. Nie chcę w tym tekście zajmować się oceną kto ma rację, kto zbłądził ,a kto oszukiwał i co z tego wynikło. Tylko skoro mamy dyskutować, to wypadało by znać nie tylko daty i nazwiska. I przypomnieć kilka istotnych faktów. Ewentualnych wrogów mieliśmy teoretycznie dwóch – III Rzeszę i ZSRR.  Dlaczego teoretycznie ? Bo pomijamy Słowację, której chcieliśmy zabrać kawałek tzw. Ukrainy Zakarpackiej, by w końcu mieć wspólną granicę z Węgrami. A Litwa, co do której żywa była  obawa o rolę „korytarza” dla wojsk sowieckich mogących wtargnąć do Polski ? A Czechy, posądzane o wasalizację przez Moskwę i wrogo nastawionych do Polski nie od czasów Zaolzia, a od 1920 roku ? I ci w zasadzie w ogóle nie wspominani – Wielka Brytania, „gasząca” polskie plany niezależności militarno-gospodarczej jako zagrożenia dla równowagi sił w Europie, zirytowanej na polskie plany emigracji Żydów do Palestyny , a do tego generalnie traktującej Polskę jako niepotrzebny kłopot w rozgrywkach  z Niemcami. Właśnie dzięki zabiegom angielskiej dyplomacji  , w tym przypadku idącej ręka w rękę z Niemcami i opiniującej polską gospodarkę jako dno (dziś powiedzielibyśmy , że zawdzięczamy im rating na poziomie minus AA) praktycznie nie niemożliwe było uzyskanie pożyczek zagranicznych na rozwój gospodarki czy modernizację armii. Fundusze pozyskane z Francji skazywały nas na gorszy sprzęt (tak były sformułowane warunki – część w gotówce, część w zakupach, stąd np. beznadziejne silniki do samolotów) , a  tym samym na stosowanie rozwiązań, których skuteczność Francuzi mieli sami szansę zweryfikować w 1940 roku.  Do tego dochodzą niemiłe fakty o traktowaniu II RP jako państwa sezonowego, przejściowego , z konfliktem o WM Gdańsk na karku i prowokującym do niepotrzebnych sporów w powersalskiej Europie. Państwa o niestabilnych (niegwarantowanych) granicach, uwikłanego w gospodarczą wojnę z Niemcami, które prowadziło politykę stanowiącą zagrożenia dla pokoju przez swoje „stawianie się” silniejszym graczom. A nic tak nie było nie na rękę Anglii jak ewentualny konflikt w Europie, tym bardziej po Monachium przy katastrofalnym stanie ich gospodarki (w latach  30-tych , zwłaszcza po kryzysie , angielskie  finanse były w tak złej sytuacji, że na wojsko wydawała mniej niż  przed I wojną światową .) I kolejny  „wróg ukryty” – Francja zaangażowana w swoje problemy gospodarcze traktująca II RP jako wygodnego, ale tylko wasala – chłopca, którego się dożywia i protekcjonalnie poklepuje , ale na salony nie dopuszcza.A na dokładkę całkiem spore grono „wrogów wewnętrznych” – od pro-komunistycznych agentów , prących do rebelii Ukraińców, aż po ekonomiczną „wojnę” z  żydowskim biznesem i handlowym monopolem rozdmuchiwaną przez narodowców i w końcu emigracyjne środowiska pomajowe (Sikorski , Witos, Korfanty i Front Morges ). Aż dziw, że był  ktoś, kto  nam nie przeszkadzał ! c.d.n.