Partyjna działalność min. Rostowskiego - na koszt podatników

Przez Janusz40 , 06/09/2012 [23:52]
Rostowski "wyliczył" koszty wprowadzenia propozycji PIS dotyczące reformy funkcjonowania państwa. Na podstawie tylko wyliczenia kosztu zwolnienia z podatku osób o dochodach niższych niż 1000 zł. miesięcznie - widać nierzetelne i tendencyjne podejście rachmistrzów - jak to stwierdził minister - etatowych pracowników resortu. Wg danych GUS takich podatników jest w Polsce ok 600 tysięcy - prosty rachunek - x 180 zł. x 12 miesięcy - daje zaledwie ok 1,3 mld. zł rocznie, a nie 13 mld, jak chce Rostowski. Gdyby jeszcze uwzględnić, że i tak wszyscy mają tzw.kwotę wolną, to tę kwotę należałoby jeszcze obniżyć o 360 tys. zł. Zatem propozycja J. Kaczyńskiego w tej mierze kosztowałaby budżet jedynie niecały miliard zł., a nie 13 razy więcej - jak chce Rostowski. Oczywiście, do rozważenia jest po prostu podniesienie kwoty wolnej od podatku z 3.090,- zł. do 12.000,- zł. rocznie. To kosztowałoby i tak najwyżej 8 - 9 mld. zł. rocznie, ale to już nie jest propozycja PIS. Ten przykład pokazuje o co szło Rostowskiemu w owym "wyliczeniu"; zresztą - propozycje szefa PIS, to nie była interpelacja poselska skierowana pod adresem rządu, tylko przedstawienie społeczeństwu pomysłu na Polskę - alternatywnego w stosunku do braku jakiegokolwiek pomysłu ze strony rządzącej koalicji. Zatem wyliczenia dokonane przez pracowników MF są pracą na koszt podatnika wykonana na rzecz partii - jest to swoiste gospodarcze przestępstwo. Rząd widzi groźbę nadchodzącego kryzysu, zagrożenie recesją, co uniemożliwi utrzymanie obowiązujących progów ostrożnościowych dotyczących zadłużenia państwa i deficytu budżetowego, ale panaceum upatruje jedynie w znoszeniu ulg, zamrożeniu płac, odstąpieniu od waloryzacji emerytur (kwotowa podwyżka emerytur i rent nie jest żadną waloryzacja - to komunistyczna "urawniłowka" - na tej operacji kosztem emerytów rząd zyskuje kilka miliardów zł.), a przede wszystkim w dalszym podnoszeniu podatków (wisi nad Polakami możliwość podniesienia VAT do poziomu 25, a nawet 25% - stosowna ustawa w tej mierze jest już uchwalona). O wyimaginowanych kosztach reform PIS jeszcze będę pisał, ale zacznijmy wyliczać - ile kosztują nas dyletanckie rządy PO-PSL. Drobna, na pozór, sprawa - polityczne gabinety w resortach. Niby drobna, bo składy osobowe tych gabinetów - nie są zapewne nadto liczebne - to też z punktu widzenia racjonalnej gospodarki - pieniądze wyrzucone w błoto. Nieporównanie większa stratę dla Polski generuje ich działalność. Kojarzą się one z tzw. pionem politycznym w Wojsku Polskim za komuny - to była najważniejsza w owym wojsku formacja - w myśl zasady, że ważniejszą rzeczą od umiejętności strzelania - jest wybór, do kogo strzelać. Ów polityczny pion odgrywał jeszcze znaczącą rolę w indoktrynacji młodych ludzi - masowo powoływanych do woja. Jaką rolę odgrywają owe gabinety w ministerstwach - nie wiadomo, a raczej można się domyślać - dbają o czystość i spolegliwość pracowników resortu, ale o zatrudnienie martwią sie już kadry. Mamy tu do czynienia z podwójnym współczynnikiem bezpieczeństwa; przez taki filtr nie przeciśnie sie żaden najzdolniejszy nawet specjalista, o ile nie jest prawomyślny. Najważniejsze jest tzw. kryterium partyjne - nie fachowe. Straty dla polskiej gospodarki spowodowane działalnością gabinetów politycznych, to nie wirtualne 60 mld.,to przynajmniej kilka razy więcej. Te (jak niektórzy oceniają) 200 tysięcy "swojaków" na państwowych stanowiskach i różnych synekurach, zamiast ludzi kompetentnych, to kamień u szyi polskiej gospodarki, to emigracja najzdolniejszych - wykształconych młodych ludzi do państw, w których ich wiedza jest doceniana, to drenaż mózgów na niespotykaną skalę. Zdolni Polacy - dobrze zakorzeniają się w zachodnich gospodarkach - do kraju wracają ciężko pracujący na przysłowiowym zmywaku; oni nie. Ci docenieni (a jest ich już kilka setek tysięcy) do kraju już nie wrócą - tu czekałaby na nich mało satysfakcjonująca praca i wegetacja - to ogromna strata dla Polski.
Domyślny avatar

Kaczyńki przewidział to u początków rządów chamów.Lecz nie tylko On.
Polaczek

policzył, a właściwie przeliczył te swoje słupki pod Amber Gold. Pracownicy Vincenta pomylili dane. Wzięli podstawę przygotowaną Marcinowi P., ile gojów jest razem i stąd te obrachunki.