Zanim z początkiem września Herr Donald Donaldowicz zabierze się za społeczeństwo polskie na całego, mała refleksja nad kondycją naszego kraju w kontekście fantastycznych ostatnio osiągnięć rodzimego sportu.
Oto w sierpniu 2012 roku, będąc najjaśniej zieloną wyspą wśród zapadających się lądów, jakże blisko byliśmy powtórzenia londyńskiego osiągnięcia wyniszczonego II Światową Wojną kraju, na pierwszych po jej zakończeniu Igrzyskach Olimpijskich rozegranych w 1948 roku w Londynie. Tamten wynik w postaci 34 miejsca w klasyfikacji medalowej wydawał się niemożliwym nawet do zbliżenia się doń. Po odzyskaniu po ponad 100 latach niepodległości na czterech igrzyskach rozegranych w czasach II Rzeczpospolitej zajęliśmy w tej klasyfikacji dwukrotnie 22 (Paryż i Berlin), jednokrotnie 21 (Amsterdam) oraz również raz nawet znakomite 14 miejsce (Los Angeles).
Za Polski Ludowej oprócz owych londyńskich nagorsze były trzykrotnie zajęte 20 miejsca (Helsinki, Melburne i Seul). Wprawdzie klęska w stolicy Korei Południowej spowodowana była obłędnym bo politycznym wyłączeniem nas przez Sowiety z Igrzysk w Los Angeles, to jednak np. w Montrealu Polska została 6 potęgą sportu olimpijskiego świata. Był to największy sukces tego rodzaju w naszych dziejach.
Niestety od zarania III Rzeczpospolitej sytuacja nie byla najlepsza. W 2004 roku w Atenach neokomuniści ze (S)towarzyszenia (L)akierowanych (D)rani doprowadzili nas nawet do 23 miejsca ale wydawało się, że owo dno jest już niemożliwe do "poprawienia". Jednak nikt nie przewidział znakomitych możliwości aferzystów spod znaku (P)aczki (O)bwiesiów i (P)lemienia (S)tanowczych (L)izusów, których to umiejętności organizacyjne w niszczeniu państwa i przywłaszczaniu sobie cudzej własności są nieograniczone.
Tak więc za "niesłychanym" rozwojem całego kraju pod kierunkiem wymienionych agenturalnych stowarzyszeń politycznych, przyszedł niewątpliwie największy sukces w dziedzinie sportu wysoko kwalifikowanego. Aż wzruszenie człowieka ogarnia, że Donald Pinokio Franciszek poświęcił Ojczyźnie naszej tak wiele, jakże cennego własnego czasu (Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej; Igrzyska Olimpijskie w Londynie), w tej dziedzinie - i to z takim znakomitym powodzeniem. Doszło nawet do tego, że ów geniusz doprowadził Polskę do 30 miejsca* w klasyfikacji medalowej na najbliższe cztery lata w to lato. Tym samym nawiązał twórczo do stanu, kiedy to nasz sponiewierany wywołanym przez Niemcy i Sowiety światowym konfliktem zbrojnym kraj, wystartował na pierwszych Igrzyskach Olimpijskich rozegranych po II wojnie.
Tak więc Herr Donald Donaldowicz może z dumą stwierdzić, że nie ma jak Londyn. Taki stan rzeczy sprawi zapewne, że zweryfikuje on swoją koncepcję polityczną i nawiąże bliższe stosunki z Wielką Brytanią, zachęcony wizytą w niej podczas Igrzysk swojego znakomitego mentora i specjalisty od ostatecznych rozwiązań - Władimira Władimirowicza z Leningradu, vel Sankt Petersburga, vel Petersburga, vel Piotrogrodu.
Oczywiście osiągnięcie Donalda Pinokio Franciszka nie może pozostać bez echa. Proponuje się zatem "zasypać" miejsce jego pracy serdecznymi gratulacjami na okoliczność niebywałego "awansu" Polski w rodzinie olimpijskiej. Po takich wyrazach szacunku można się spodziewać charakterystycznej dla naszego przywódcy nie lubiącego wódki a wino reakcji, której apogeum przypadnie zapewne na 11 dzień listopada bieżącego roku w Warszawie. Po drodze do tego z kolei sukcesu będzie próba związana z niedopuszczeniem do eskalacji żądań środowisk związanych z Telewizją Trwam, co będzie miało miejsce pod koniec września br., i to także w Warszawie.
----------
* 30 miejsce wspólnie z Azerbejdżanem. Prawdopodobnie słynący na całych jeszcze polskich Kaszubach z niebywałego altruizmu Herr Donald Donaldowicz, będzie usiłował ustalić z prezydentem Ilhamem Alijewem, któremu to krajowi należy się bardziej owe 30 miejsce. Stanie się to zapewne priorytetem polskiej polityki zagranicznej, prowadzonej przez znakomity pod każdym względem triumwirat: Donald's Pinokius Franciskus Tuskus - "Jezus" Marius Karolus Bronislavus Komorowskus - Radoslavus "Radek" Tamas Sikorskus (Karol Radek Sobelsohn**). Teraz to nawet Azerbejdżan nam nie podskoczy.
** Patrz Wikipedia. Historia lubi się powtarzać. Zdaje się, że pan na Chobielinie jest w jej trakcie.
- Zaloguj się aby dodawać komentarze
- 737 widoków