Każdy, kto choć pobieżnie czytał dzieła Karola Marksa, zwrócił zapewne uwagę na fakt, że ów twórca tzw. socjalizmu naukowego, wieszczył, że rewolucja socjalistyczna najpierw wybuchnie w krajach uprzemysłowionej Europy Zachodniej. Można się zgodzić z opinią, że ten scenariusz nosił wszelkie znamiona prawdopodobieństwa. Faktem jest, że chociażby batalia o zniesienie prawa Le Chapeliera, zakazującego wszelkich strajków była leitmotivem dziejów Francji w XIX w. Z kolei Otto von Bismarck, decydując się na uderzenie wyprzedzające wobec oczekiwań klasy robotniczej, wprowadził pierwszy w Europie redystrybucyjny system emerytalny.
Jednakże jak wiemy, historia potoczyła się inaczej. Marksowskie ziarno trafiło na żyzną ziemię carskiej Rosji. Teoretycznie kraje Zachodu (pominąwszy epizod Komuny Paryskiej) nigdy nie poznały w praktyce tego, czym był komunizm. A mimo to, patrząc na rozwiązania socjalne obowiązujące chociażby dzisiaj w Unii Europejskiej, jakiś przybyły do nas z przeszłości dziewiętnastowieczny kapitalista mógłby odnieść wrażenie, że Europę faktycznie strawił płomień rewolucji robotniczej.
Płaca minimalna i rozbudowany system transferów socjalnych mają rzekomo stanowić próbę tzw. ucywilizowania rynku. Jednakże czy można tę bestię zaprogramować tak, by zapanował ów wieszczony przez klasyków socjalizmu naukowego raj na ziemi? Jeśli zgodzimy się z J. M. Keynesem, że aktorami sceny działalności gospodarczej kierują li tylko instynkty zwierzęce, to należałoby uznać, że nie można ujarzmić "niewidzialnej ręki rynku". Podobny fakt stylizowany próbował szerszej publiczności zaprezentować Mel Brooks w "Młodym Frankensteinie". Empiria mówi wyraźnie: bestii ujarzmić się nie da, a nawet jeśli chwilowo osiągniemy sukces, to zawsze później ujawniają się efekty uboczne, czyli problemy, które nigdzie indziej poza socjalizmem nie są znane...
Na naszych oczach sypie się w posadach gmach kompromisu społecznej gospodarki rynkowej, który w Europie miał zapewnić spokój i dobrobyt. Różne są tego przyczyny. Bez wątpienia w dużym stopniu sukces gospodarczy finansowany rentą ekonomiczną, wynikającą z dodatniego przyrostu naturalnego, kiedyś musiał się skończyć finałem, którego nie powstydziłby się śp. Lech Grobelny.
Mam wrażenie, że jako obywatel Unii Europejskiej jestem mimowolnym uczestnikiem koszmaru Fryderyka Bastiata. Dlatego też odsłoniłem żaluzje mojego pokoju tak, by światło słoneczne wpadło do niego pełną wiązką. Niestety nie obudziłem się, gdyż to nie jest sen. Dlatego też obawiam się, że Karol Marks w istocie miał rację, co do tego, że rewolucja komunistyczna faktycznie wybuchnie w Europie Zachodniej. Jednakże wbrew jego prognozom, nie będzie ona dziełem młodych robotników, lecz równie jak oni zdeterminowanych staruszków, będących galernikami wielkich korporacji, których mogliśmy obejrzeć w "Sensie życia wg Monty Pythona".
- Zaloguj się aby dodawać komentarze
- 735 widoków