Już się boję !, czyli strachy na Lachy.

Przez jwp , 12/05/2012 [21:56]

…Hałas nie do­wodzi nicze­go. Ku­ra, która zniosła jaj­ko, gdacze nieraz tak głośno, jak gdy­by zniosła planetę… - Mark Twain.

Może zabrzmi to trochę niepoważnie, ale właściwie niczego się nie boję. Jedyne, co budzi we mnie lęk to troska o moich bliskich i Polskę, no może jeszcze o losy świata. Chociaż, to nie moja działka, mamy od tego większych specjalistów. Bo czegóż tu się bać ? Bólu ? To tylko sygnał przekazany przez układ nerwowy, że coś jest nie teges z naszym ciałem. I nie doradzam jego lekceważenia, tym bardziej, że ma nas ostrzegać i chronić. Gorzej, gdy jest już tylko przewoźnikiem źle opłaconym. Ostrożność i lęk dobrze pojęte, a nawet lekka nieufność są dobrymi doradcami. A donkiszoteria, jak i wszelkie fobie winny wylądować na kozetce.

Gdy wieki temu lęk wprowadzał nas w  nieznany świat, teraz nie powinien go nam przysłaniać. Jego prawdziwego obrazu, bo nie tylko on utrudnia nam realny ogląd.

Bardziej winniśmy działać niż się bać. Dlaczego mamy się bać utraty pracy, chorób i wszelkich trosk skoro w naszych rękach nasz los winien być. A tak łatwo go powierzamy w ręce szarlatanów. A jeżeli nie daj Boże chcemy się upomnieć o swoje, to albo postawę roszczeniową nam zarzucają, albo też trąbią o demokracji. Że niby od tego są wy bory, a te za klika lat. To tak jak z zapisami do specjalisty, możemy zdychać, ale termin jest za kilka miesięcy i nic się nie da poradzić, chyba, że posmarujemy. Władza nie czeka, aż jej damy w łapę, sama dba o to.

Wojna Domowa, przykręcenie kurka, sankcje, a nawet widmo interwencji zbrojnej. Wszystko to mas nas trzymać w szachu. Byle tylko przedłużyć czas grabieży i rozkładu państwa. I co z tego, że ludzie wyjdą na ulice, a gdzie niby mają dochodzić sprawiedliwości i swoich praw. W sądach, wolne żarty. Poprzez posłów, jeszcze lepszy dowcip. Nawet jak jeden z drugim na dyżurze przyjmie, to i tak się rozbije o machinę biurokracji lub inne mury, którymi się pasożyty otoczyły. Już widzę jak ruskie wkraczają do Polski, nie muszą przecież, bo nigdy nie wyszły, prędzej z Baru Mlecznego. Sąsiadowi, nawet jak się z nim nie zgadzam gardła nie poderżnę, a na ulicach nie będzie się bił Polak z Polakiem, a razem pójdą na Belweder. Może za wyjątkiem tych, co kierują się innym niż narodowy interes.

Najzwyczajniej w świecie trzeba odrodzić więzi społeczne, wspólnoty. Połączyć siły w pracy wspólnej, a i zabawie. Uniezależnić Polskę od zachodnich koncernów i finansjery. Nie jesteśmy ugorem, a krajem, który nie tylko mógłby nasycić własny rynek, ale i jeszcze nadwyżką inne obdzielić. Tylko, że robi się wszystko by nas do końca uzależnić od globalnego systemu i pozbawić resztek własności i złudzeń. Gdy komuniści zabrali bogatym, by pozornie dać biednym, to pseudokapitaliści nie oddali prawowitym właścicielom prawie nic, a i biednych ograbili. Mądry człowiek ( on wie, że jego słowa przytaczam ) powiedział, że demokracja potrzebuje pieniędzy. W uproszczeniu. Chodzi bowiem o to, że nie ma klasy średniej, inteligencji, że o szlachcicu na zagrodzie nie wspomnę. Jak to jest , że po 22 latach zarabiamy dalej 4 razy mniej niż w innych krajach Europy, ceny mamy wyższe, pomimo, że rozwijamy się ponoć bardzo szybko.. Mamy jeden z najwyższych wskaźników rozwarstwienia społecznego.

Coraz więcej i dłużej pracujemy, coraz mniej zarabiamy i coraz mniej mamy czasu dla siebie i bliskich. Chyba po to, by nam głupoty i majaki o wolności do głowy nie przychodziły. Co z tego, że świat oglądamy na ekranach telewizorów, a zdarza się i piramidę w systemie Last Minute dotknąć. Świat stanął na głowie, a krew ją zalewa. Zalew wykształconych i zawodów nie przynoszących efektu w postaci produktu, bo takim nie jest ani kredyt, ani tym bardziej pakiet minut w telefonie, powoduje, że niedługo nie będzie komu, ni żywić, ni bronić. Marnie opłacane zawody podstawowe nie mają już charakteru misyjnego. Na naszym garnuszku siedzą media i tabuny serialowych aktorzyn. W większości produktów zawarte są majątki nie tylko producentów, ale i globalnych artystów, żyjących z wyszydzania wartości i plugawienia tego, co jeszcze niesplugawione oraz propagujących najbardziej ohydne formy hedonizmu i czyniące z dewiacji nie tylko już modę, ale i wręcz normę obowiązującą.

A wystarczy przywrócić proporcje, nie dać sobie wciskać tej namiastki sztuki i życia. Wręcz karykatury. Sam nie wierzę, że dzisiaj nabierają innego znaczenia słowa – studenci do nauki, a artyści do teatrów. Nie odbierając przy tym praw obywatelskich. Nie znam Krystyny z Gazowni, a moją sąsiadką nie jest Goździkowa, ani inne postaci z reklam i seriali. Realny świat jest o wiele ciekawszy, a namiastki nigdy nie zastąpią mocnego uścisku dłoni, czy też lży prawdziwej i uśmiechu szczerego. Czy my bardziej ich życiem żyjemy, czy też fikcja żyje z nas. Mało jest amatorskich teatrzyków i gazetek zakładowych, by się tam wyżywały domorosłe gwiazdy.

By się wzięły do uczciwej roboty. I nie jest to język komuny. Dajemy sobie wciskać w pakiecie rzeczy zbędne, które wypierają wartościowe. Jak tak dalej pójdzie to i dzieci zastąpi nam Tamagotchi. I tego się bardziej boję, niż mitologizowanych podziałów i konfliktów społecznych. Zarządzanie strachem i tymże konfliktem w połączeniu z projekcją świata zasiedlonego przez postępowych ludzi budzi we mnie niepokój. Bo wszakże ułomni jesteśmy i na lep ławo idziemy. Nie bacząc, że to ostania uczta w wiecznym przyklejeniu do płaskiej wtedy rzeczywistości.

Co powodowało naszymi przodkami, że często pozornie irracjonalnie opuszczali dom rodzinny i szli na nierówną często walkę, nigdy jednak nie zaniedbując ojcowizny. Czy śmierć ojca warta życia syna ? Czy można inaczej. Nie sądzę, choć nie w głowie mi aż taka ofiara. Ktoś jednak musi dać odpór i  nie bać się nieuniknionej ofiary. Mam nadzieję, że bezkrwawej. Im dłużej jednak będą nami rządzić lęki i obawy, a strach nas w cuglach będzie trzymał, tym więcej krwi niewinnej może się polać.

Bo póki co, to są tylko strachy na lachy. Mimo, że Smoleńsk był niewyobrażalną dla nas tragedią, to dla nich to tylko test. Sprawdzają, jak daleko mogą i muszą się posunąć, by nas okiełznać i usunąć odwieczną przeszkodę. Ostatni mur oddzielający ich od zalania i tak już zgniłej Europy, bolszewicką lawą. Która na stulecia zacementuje imperialny układ. W gruncie rzeczy wygodny dla obu półkul.

To już nie tylko niesmak i wstyd, gdy takie ryje za nasze pieniądze bawią się we władze. Mentalna pustka i brak kompetencji wyparły elity z etosem, a chłop przykryty Pawlakiem ledwo dycha. To jakbyśmy kluczyki do samochodu oddali nieznanemu pijakowi z ulicy i poprosili, by bezpiecznie zawiózł naszą rodzinę na wczasy. A droga długa i kręta. Oddajmy jeszcze dzieci z Domów Dziecka w czułe ręce pederastów, a potem już tylko czekać efektów tej opieki.

Oddaliśmy pole, prawie każde. Jedyne, co jeszcze pozostało to mocne korzenie, głęboko osadzone w Polskiej Ziemi. Trują je, grzebią koło nich, podcinają, jednak poranione i znaczone blizną historii trwają i rodzą jeszcze zdrowe owoce. Może nie tak często, zbyt rzadko. Nie zamieniłbym jednak jednej szarej renety na skrzynkę wypucowanych GMO-wców. Krzykliwe sfory nie są w stanie mi napędzić strachu, budzą jedynie politowanie. Co nie oznacza, że nie należy się szykować na wojnę z insektami.

Ulica to też nasz dom, przypomnijmy sobie każdy zaułek, dach i zapamiętajmy kostkę brukową. Gromadźmy zapasy, nie tylko cukru i mąki, ale i odwagi. Bo w dzisiejszych czasach najbardziej jej nam brakuje. By sprostać wyzwaniom musimy wyzbyć się lęku. Podajmy rękę potrzebującym, nie tylko dlatego, by nam podano w trudny czas. Tak po prostu, z człowieczeństwa. A tym, co zasługują nie bójmy się wymierzyć kary, nawet najwyższej. Nie sądźmy, reagujmy na zło.

Czegóż mamy się bać ?, maluczkich, skarlałych kreatur. Zwykłych pętaków, co kręcą się przy Polsce, jak nie przymierzając dziwka na skwerze. Ja się już nie boję nikogo za wyjątkiem Boga. Wolności w wyborach, którą mnie obdarzył. Gdyż łatwiej wybrać wygodny fotel w kinie, jakim stało się nasze życie. Prędzej, czy później przez wytartą tapicerkę przebije się zardzewiała sprężyna i obudzi nas ze snu.

Pozostaje jedynie pytanie, co ujrzymy po przebudzeniu.

A sen tak piękny, w Technicolorze.

A wystarczy tylko odwrócić ich strach.

Przeciwko nim.

„…Gdy nieprzyjaciel da ci okazję przerwania szeregów, korzystaj z tego natychmiast.

Daj im, o co się prosili i starannie przewiduj ich posunięcia.

Utrzymuj dyscyplinę w swych szeregach i przystosuj własne postępowanie do działań wroga, by wpłynąć na wynik wojny.

Najpierw powinieneś być jak nadobna dziewica, przed którą wróg otworzy drzwi, a potem jak wypuszczony z klatki królik, którego wróg nie może wyrzucić…”.

Sun Zi

A teraz z innej beczki.

Ta ziemia taka czysta, jakby umieciona skrzydłem aniołów.
Cicha i równinna, tyle już wycierpiała, a zawsze dziecinna.
Ufa, że dobroć jest tylko dobrocią,
a prawo tak jest prawem, jak pola się złocą,
kiedy żyto dojrzewa, jak zimą śnieg pada.
Tu wierzą wciąż, że sąsiad szanuje sąsiada,
że chleb jest święty, jeszcze świętsza praca.
Ta ziemia wielkiej myśli, kiedy ją zdeptano
jak ogień tysiąc iskier - tysiąc wielkich ludzi rozrzuciła po świecie.
Kto pustynię budził, kto gasił żar równika
kto topił lodowiec, jeśli nie iskry jej - wielcy synowie współumarli z tęsknoty.
Teraz powróceni w jedno wspólne ognisko
zbudują na ziemi więcej, niźli ktokolwiek - widzę to ja ślepy.
Ta ziemia taka czysta, jakby umieciona skrzydłem aniołów.
Cicha i równinna, tyle już wycierpiała, a zawsze dziecinna.
Ufa, że dobroć jest tylko dobrocią,
a prawo tak jest prawem, jak pola się złocą,
kiedy żyto dojrzewa, jak zimą śnieg pada.
W dalekich ziemiach za to umierali moi ojcowie.
Za gniazdo bociana, za chleb, za tę równinę, co niepokalana.
Za to powietrze ze wszystkich mądrości najzdrowsze,
za ludzi zgodnych, mądrych i cierpliwych,
za najwierniejszych z wiernych, uczciwych z uczciwych.
Za mą Ojczyznę - Polszczyznę, Mazowsze.
W dalekich ziemiach za to umierali.
Tu wierzą wciąż, że sąsiad szanuje sąsiada,
że chleb jest święty, jeszcze świętsza praca.
W dalekich ziemiach za to umierali moi ojcowie.
Za gniazdo bociana, za chleb, za tę równinę, co niepokalana.
Za to powietrze ze wszystkich mądrości najzdrowsze,
za ludzi zgodnych, mądrych i cierpliwych,
za najwierniejszych z wiernych, uczciwych z uczciwych.
Za mą Ojczyznę - Polszczyznę, Mazowsze.
W dalekich ziemiach za to umierali.

PIEŚŃ KRONIKA - Marek Grechuta (Muz.: Katarzyna Gaertner, sł.: Ernest Bryll)

Z Płyty Pieśni Marka Grechuty Do Słów Tadeusza Nowaka