Nic osobistego.
Jedna myśl Marka Twaina waży, jak kilka wolumenów. A imię Zła brzmi Propaganda. Nic tak nie rozbija wspólnoty, a nawet armii niezwyciężonej, małżeństwa i przyjaźni, jak plotka, pomówienie. Wszystkie siostry i bracia tej metody. Obszar zniszczeń dawno przekroczył powierzchnię Ziemi. Na tym budowano Imperia i tym burzono twierdze niezdobyte. Wszystkie podszepty Szatana i chore ambicje są tego pożywką. Do każdej prawdy przytulają się tysiące kłamstw. Najmniejsze potknięcie czyni zbiegowisko. Sępy i hieny, to już tylko niegroźne okazy w zoologu. Prawda stał się najbardziej deficytowym towarem, wyparta przez gorszy, lecz milszy „konsumpcjuszom” pieniądz.
O ile w sztuce wojennej wszystkie chwyty są dozwolone, to na ścianach Pokoju wiszą krwiste steki bzdur. Mało rzec, że Gomółką trąci i zimnowojennie przestrasza. Raczej o pomstę woła do klasyków. Gdzież finezja intrygi misternej lub chociaż plotka barwna, tak swojska. Obecnie obowiązującym jest But Chruszczowa.
A tak prosto to dookreślić. Toż to kurestwo zwyczajne i upadek sztuki. Takaż swawola, jakie nasze przyzwolenie. Pierwszy kufel na podłogę, a potem już poszło. A my miast ławą młynka zakręcić, jakoś tak spokojnie wypiliśmy trzecią kawę. A było w mordę wszeteczną prać. Aż do utraty tchu tej Gęby. Bo przeca Kodeks Honorowy nie na miejscu. I nie ten czas, by się sztymować. Kindersztuba stosowną jest, nie wobec wszystkich jednak. Prawda ma jedno imię, cham niezliczoną ilość oblicz. Byle tylko poharcować i pozornie gracko nogawki ojszczać.
Byliśmy wszędzie, tylko nie tam, gdzie rodziło się i kwitnie do dzisiaj OSZCZERSTWO. Nie obroniliśmy nie tylko siebie, ale i tych, których szczególnie winniśmy wziąć pod obronę. To ciążyć nam będzie i w przekleństwo się obróci. Naparzanki zwerbalizowane wyparły zdrowe, jak na odlew reakcje. Na salonach więcej pospólstwa niźli wśród ferajny. Tam za każdy fałszywy ruch na ostrzeżenie idzie podbródkowy, a potem już tylko banicja. Ze wszelkimi ansami.
Rady, rady !, a gdzie metody ? A może tak po ludzku ręki nie podać swołoczy. Wykluczenie zafundować, miast świeczek na torcie. Dylemat szczególny, że w rodzinie różnica zdań, a że rodzina, to potem głupio będzie, jak się szwagier razem z teściówką obrazi. No i co ? Żal, ból wielki, iż przy stole puste statki. A może lepiej w szacownym towarzystwie przebywać i nie bratać się z byle kim. Nawet jak zaplątał się w drzewo, niezbyt już gene, ni też logiczne. Niż hołdować zasadzie ekumenizmu źle pojętego.
Czynię zobowiązanie, nie od święta, nałogów nie rzucę. A w zasadzie czynię to od lat, a może od urodzenia. Prawda jest mi bliższa, niż interes własny, bez niedomówień i aluzji. Codziennie jestem sobą, niezmiennie. Nie mogę ręczyć głową, iż się nim kur zapiał nie zarzekłem się. Nic nie ryzykuję, powiecie. Zapewne nic, za wyjątkiem tego, że ryzykiem dla zbyt wielu, jest opowiedzenie się po stronie…
Nie jest to żadna partia, ni prawda objawiona. Stronnictwa, ni mody. To zwyczajny porządek rzeczy. I nikt mi go do głowy, serca, ni duszy łopatą, ani słowami poety nie włożył. Jakoś tak wyszło, a raczej weszło i nigdy nie wyjdzie. Za żadną cenę. Ta miarą nie jest Inie będzie dla mnie. Tak mnie Matka i Ojciec chowali. Nie tylko słowem, prawdą głównie. Nie było tam miejsca na milczenie. Swara, zwykła rozmowa, gorzka kromka prawdy nie pozostawiała miejsca na niedomówienia.
Bo nie masz nic gorszego, niż przestrzeń pozostawiona dla robactwa, które toczy ziarno. W ogrodzie marzeń nie ma miejsca dla zmodyfikowanych. I nie to, że od razu po pysku i w mordę. Pilnujmy drzwi, podpierajmy je starą belką, jak kołacze do nich poruta i hucpa. Próg zapomniany jest tym, czego nam brakuje. Granicą nieprzekraczalności. Nie wystarczy w mordę bić, trzeba jeszcze wiedzieć w jaką i jak.
„…Wojownicy nie odnoszą zwycięstw, waląc głową w mur,
ale zdobywając je.
Wojownicy przeskakują przez nie, a nie rozbijają…”.
Carlos Castaneda
A teraz z innej beczki.
Daję ci słowo, że nie ma mowy - Stanisław Barańczak
Daję ci słowo, że nie ma mowy
takiej i takich słów, które by można
dać komuś tak, jak rękę na zgodę się daje,
dam sobie uciąć rękę, że nie ma
mowy o takich słowach, że dać słowo znaczy
dać gardło za coś, co i tak nie przejdzie
przez nie, co jest z góry dawaniem za wygraną;
kto daje słowo, nie daje nikomu
posłuchu ani spokoju, niczemu
nie daje wiary i w niczym nie daje
sobie rady i wszystkim daje do myślenia, więc
daję ci słowo, że nie ma mowy,
że nie ma rady, że nie ma sensu,
że nie ma tu do kogo ust otworzyć i że
jednak dano nam tylko słowo do wyboru
Już tyle dni Ciebie u mnie nie było
I przez ten czas nic się nie wydarzyło
Bo mój cały świat jest dla Ciebie - a Ty
Jesteś mi światem, doliną wśród mgły
Powietrzem, ziemią i wodą
Słoneczny blask i księżyca latarnia
Wiosenny wiatr, który włosy rozgarnia
Brylanty gwiazd rozrzucone jak mak
Upojność łąk i dzikiego bzu krzak
I cisza drzew nieruchomych
Wszystko dla Twej miłości
Wszystko do jej stóp
Wszystkie świata mądrości
Najwspanialszy cud
Wszystko by jej nie stracić
Aby mogła żyć
Wszystko za te słowa dwa
Te słowa: kocham Cię...
Zegarek ten, co ustalał spotkania
Tych kilka płyt, do wspólnego słuchania
Krzesła i stolik, dwa okna i drzwi
Ten nasz prywatny świat nocy i dni
Świat przez nas zaczarowany
Sahary żar gasił chłodne spojrzenie
Niagary szum tłumił smutne westchnienie
Milczenie gór było echem złych słów
Słoneczny brzask zmywał pamięć z mych snów
A wicher rozwiewał chmury
Wszystko dla Twej miłości
Wszystko do jej stóp
Wszystkie świata radości
Najcenniejszy łup
Wszystko by jej nie stracić
Aby mogła żyć
Wszystko za te słowa dwa
Te słowa: kocham Cię...
Ostatni grosz by ją nakarmić
Ostatek sił by ją ocalić
Najlepszy żart by ją rozbawić
Najlepszy wiersz by ją zachwycić
By była, by była szczęśliwa...