Sarko padł i b. dobrze!

Przez Leopold Tynenhauz , 06/05/2012 [21:41]
Nie będę płakał po Sarkozy'm. Cieszę się, że masy ludowe odrąbały jedną z dwojga głów hydry o nazwie Merkozy. Cieszę się, że Francja w końcu zerwie się z łańcucha dyktatu Niemiec i wreszcie zajmie należne jej miejsce w europejskim areopagu. Cieszę się, że wygrał Francois Hollande, pomimo tego, że jest socjalistą. Martwi mnie jedynie los Carly Bruni. Czy Sarko z wybitymi przez lud zębami będzie w stanie jeszcze jej czymkolwiek zaimponować? Może najwyższy już czas zamienić Sarko na nowszy model?
Tubylczy

Sojusz francusko niemiecki nie opiera się na osobistych relacjach polityków. Oczywiście to też ma znaczenie, ale przede wszystkim liczą się gospodarka i geopolityka. Francja i Niemcy będą więc dalej ściśle współpracowały. Dalej też, chcąc budować własną pseudo mocarstwową pozycję, oba kraje będą ambasadorami Rosji w Europie. Mnie w wyniku tych wyborów zainteresowało co innego. Mianowicie, w drugiej turze głosy rozłożyły się niemal po równi. Ponieważ często podkreśla się podziały występujące w polskim społeczeństwie, mówi wręcz o niemożliwych do pogodzenia interesach, jest to dla nas pocieszenie (oczywiście przy zachowaniu wszelkich proporcji). Gdzie indziej też są wyraźne podziały.
Leopold Tynenhauz

Pozwolę sobie z Panem się nie zgodzić. O niechęci niemieckiego establishmentu do Hollande'a najlepiej świadczy fakt, że Angela Merkel publicznie wzywała Francuzów do głosowania na Sarkozy'ego. Co więcej, Hollande był bojkotowany również przez Tuska, który odmówił mu swego czasu audiencji w Warszawie. W duecie Merkozy to Angela Merkel była stroną aktywną, wymuszającą wszelkie decyzje. Sarkozy był tylko biernym obserwatorem, który podpisywał się pod wszelkimi propozycjami Berlina. W tym sensie nie sposób kwestionować przełomu, jaki nastąpił po upadku Sarko. W najlepszym interesie politycznym Francji leży przeciwstawienie się dyktatowi Berlina. Wówczas Paryż mógłby stać się ośrodkiem ogniskującym inne kraje europejskie kwestionujące politykę Niemiec. Spodziewam się, że w tej sytuacji Merkel będzie próbowała uniknąć izolacji w Europie i będzie szukała następcy do roli biernego potakiwacza jej wszelkich inicjatyw. I należy przyznać, że jest w Europie jeden polityk, który wykazuje niemalże uwielbienie dla pani kanclerz. Swego czasu, kiedy ów polityk odbierał jedno z najważniejszych niemieckich odznaczeń państwowych, został nazwany przez Merkel "wielkim Europejczykiem". Myślę, że wszyscy wiedzą, o kim mowa.
Leopold Tynenhauz

Problem polega na tym, że upór Merkel by ratować strefę euro jest równie absurdalny i utopijny, jak etatystyczne hasła państwowego interwencjonizmu, a w konsekwencji jeszcze większego zadłużania się gospodarek europejskich. Eurosocjalizm, którego głównym sygnatariuszem byli Merkel i Sarkozy, prędzej czy później upadnie, tak jak każdy inny socjalizm.