Czemu władze Warszawy sankcjonują zdradę?

Przez Stowarzyszenie… , 01/05/2012 [13:21]
27 kwietnia 2012, w 116. rocznicę urodzin gen. Zygmunta Berlinga pod jego pomnikiem w Warszawie odbyły się uroczystości upamiętniające tą postać. Jak możemy dowiedzieć się z relacji medialnych uczestniczyli w nich m.in. działacze SLD, Komunistycznej Partii Polski, dyplomata reprezentujący ambasadę Białorusi, ale także przedstawiciele władz Warszawy, którzy złożyli kwiaty pod pomnikiem generała. Pomnik ten został odsłonięty w 1985 roku, a osoba, jaką upamiętnia jest ściśle związana z bolszewickim totalitaryzmem, który przecież kosztował życie milionów ludzi, wśród których ogromną część stanowili Polacy. Historyk IPN prof. Antoni Dudek w wywiadzie dla portalu Stefczyk.info nazwał akt oddania hołdu gen. Berlingowi „horrendalnym działaniem; sankcjonowaniem zdrady i zdrajcy”. Warto więc przypomnieć pewne fakty z życiorysu generała: W 1940 roku Zygmunt Berling, przedwojenny oficer, dostał się do sowieckiej niewoli. Był więziony w Starobielsku, a następnie w Moskwie. Przebywając w obozie, którego więźniowie zostali następnie rozstrzelani w Katyniu i kilku innych miejscach kaźni, uniknął ich losu idąc na współpracę z NKWD. W jej rezultacie wielu polskich oficerów, którzy nie zgodzili się na kolaborację z bolszewikami trafiło do łagrów. Następnie Berling współtworzył tzw. „kłamstwo katyńskie”, oskarżając Niemców o mord na polskich oficerach. Po ataku niemieckim na ZSRR, został szefem sztabu 5. Dywizji Piechoty Polskich Sił Zbrojnych w ZSRR. Z armii dowodzonej przez gen. Andersa zdezerterował, za co sąd wojenny wymierzył mu karę śmierci. Berling wbrew woli Andersa chciał pozostać w ZSRR. Cały czas pozostając współpracownikiem sowieckiej bezpieki podjął się następnie sformowania nowej polskiej armii w ZSRR, pozostającej pod całkowitą kontrolą bolszewickiego kierownictwa. W 1943 został mianowany przez Stalina dowódcą 1. Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki. Wykazał się wówczas brakiem elementarnych umiejętności dowódczych, co zaowocowało śmiercią tysięcy jego żołnierzy uczestniczących w walce z Niemcami. Berling był uważany za człowieka bezpośrednio związanego ze Stalinem – pozostawał na czołowych stanowiskach dowódczych mimo wejścia z konflikt z „polskimi” komunistami. Był całkowicie wierny Moskwie, co wyrażane było w rozmaity sposób np. bezwzględnym traktowaniem żołnierzy podejrzewanych o związki z podziemiem niepodległościowym – byli oni karani śmiercią, a Berling odrzucał w ich przypadku prośby o prawo skorzystanie z prawa łaski. Nasuwa się więc oczywiste pytanie, jak to możliwe, że przedstawiciele władz Warszawy oddają hołd człowiekowi, którego stopnie wojskowe powyżej podpułkownika pochodzą z sowieckiego nadania? Pytanie to jest tym bardziej zasadne, że staraniem radnej Olgi Johann, Rada m.st. Warszawy zwróciła się w ostatnich tygodniach do Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa o pomoc w przeniesieniu pomnika gen. Berlinga do muzeum w Kozłówce. Domagamy się więc w tej sprawie wyjaśnień od prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz. Nie rozumiemy bowiem sytuacji, w której w świetle obecnych ustaleń historyków oficjalne organa władzy warszawskiego samorządu oddają hołd zdrajcy, a tak mało energii i środków wkładają w upamiętnienia bohaterów, jak choćby żołnierzy polskiego podziemia antykomunistycznego. Mamy nadzieję, że Pani Prezydent wytłumaczy zaistniałą sytuację i wyciągnie z niej wnioski na przyszłość, aby po raz kolejny nie ranić rodzin prawdziwych polskich bohaterów, którzy ginęli za wolą Polskę w walce z najeźdźcami, wspieranymi przez polskich kolaborantów, którym władze Warszawy wciąż oddają cześć. Biuro Prasowe Stowarzyszenia KoLiber
moherowy beret

prostytucję,bo jak to można inaczej nazwać?Sowieckiego kolaboranta honorują bardziej niż Żołnierzy Wyklętych.Przecież IPN ma dokumenty dot.współpracy Berlinga z NKWD,no i władze stolicy tego nie wiedzą?Może same mają niezbyt czyste konto?Ewentualnie Warszawa została enklawą jak Kaliningrad.Dobro pożałowali w Sowieckom Sojuzie!