Zwykle wypowiadane publicznie przez Donalda Franciszka Pinokio Tuska słowa obracają się w ich przeciwieństwo szczególnie, gdy dotyczą one dobra naszego kraju. Inaczej jest z groźbami, które raczej materializują się wprost. Po złej pamięci konwentyklu w Gdańsku kolej przyszła na bankierów, związkowców i księży, gdyż "Kieł" zamierzył tym grupom dobrać się do skóry.
W nieporównywalnej jednak sytuacji znaleźli się bankierzy, gdyż słowa prapremiera dotyczły w zasadzie "SKOK'ów". Pozostali przyszykują dla co znaczniejszych platfusów, stosowne oferty i jakoś to będzie, tym bardziej, że finansiści owi odbiją to sobie na zwykłym kliencie (Donald zastosował manewr i zamiast bankierów zaatakował emerytów).
W dużo gorszym położeniu są związkowcy, szczególnie ci z centrali, która jako logo zaproponowała Tuskowi Pinokia, a więc z Solidarności. Im spróbuje się wdrożyć rozwiązania "społecznościowe", które mogą doprowadzić do oddzielenia przywódców od członków związku, co zwasalizuje całą organizację z fatalnymi skutkami dla Polski.
Wreszcie księża, którzy po raz pierwszy od czasów komuny, znaleźli się w oczach władzy na jawnym cenzurowanym, do czego częściowo przyczynił się, w osobach hierarchów i sam Kościół. Nie wolno było bowiem iść władzy na rękę, w dziele jej ataku na krzyż z Krakowskiego Przedmieścia, i to pod żadnym pozorem. Spostoponowanie przez niektórych biskupów świętego i poświęconego znaku, co samo w sobie jest czymś karygodnym, zostało odpowiednio zinterpretowane przez prapremiera, oraz ośmieliło go do jeszcze większej agresywności.
Można się było tego spodziewać po człowieku, który w sprawie własnego ślubu kościelnego musiał emocjonalnie pójść do Canossy, co zapewne wiele go kosztowało. Mimo popełnienia grzechu ciężkiego, został wraz z żoną potraktowany niezwykle ulgowo, gdyż tzw. normalne pary aby uzyskać to samo, muszą poddać się długotrwałej procedurze. Atakuje się Stanisława kardynała Dziwisza za pochówek na Wawelu śp. Prezydenta, a o udzieleniu "Mistrzowi i Małgorzacie" na warunkach specjalnych ślubu przez działającego zza kulis arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego "ani be ani me".
Jak widać ustępstwa wobec Donka wcale nie działają nań jak tonik na skórę, gdyż mimo obecności, co się rzadko zdarza, imienia Boga na jego ustach, bierze on takie postępowanie za objaw słabości. W tym względzie nie różni się on od największych padalców działających w polityce, z jakimi w ogóle ludzie mieli do czynienia. W październiku 2012 roku poprzez głosowanie i nie dopuszczenie do przestępstw wyborczych, społeczeństwo polskie nie położyło kresu rządom (P)aczki (O)bwiesiów. Tak więc teraz znajdujemy się w sytuacji potężnego regresu możliwości naszego funkcjonowania w pionie oraz niebywałej restytucji orientacji poziomej i to we wszystkich aspektach życia państwowego i społecznego.
- Zaloguj się aby dodawać komentarze
- 907 widoków
nad bankierami nie ma co ronić łez
fotomontage
geniusz,poprostu geniusz:)
fotomontage
wytrzyma,przegrupował rząd,ale spryciarz:)
fotomontage