Polityka wewnętrzna Donalda Franciszka Pinokio Tuska mimo, że coraz bardziej rozpędzona w swym niszczycielskim dziele, nie zdołała jeszcze odebrać Polakom ich witalności. Inaczej rzeczy się mają w polityce zagranicznej. Tutaj prestiż Polski wykończono już na amen. Zaczęło się od niesłychanie mocnego akcentu w postaci posunięć Donalda Franciszka Pinokio Tuska, jakie przedsięwziął po śmierci 96 obywateli polskich w tragedii smoleńskiej. Zrzeczenie się w tej sprawie własnej suwerenności na rzecz Ruso-Sowietów, zostało odebrane na arenie międzynarodowej jako bezwarunkowa kapitulacja. Szczególnie nasi partnerzy na wschodzie odebrali to jako spietranie się i świadectwo uległości Polski wobec młodszego, ale potężniejszego wschodniego brata. Wymusiło to rewizję ich polityki wschodniej, gdyż nikt przy zdrowych zmysłach nie może brać szmaty za złotogłów.
Na zachodzie natomiast politykująca Polska przewodnicząc Unii Europejskiej, rekomendowała porozumienie ACTA wszystkim jej członkom. Mimo to znalazły się kraje, które dokumentu w Japonii nie podpisały. Nie było oczywiście wśród nich Polski. Tymczasem upłynęło niewiele wody w Wiśle, kiedy na skutek protestów polskiej opinii publicznej rząd zaczął twierdzić, że się pomylił. Polska na forum tej samej Unii Europejskiej zaczęła teraz twierdzić, że lepiej porozumienia ACTA nie ratyfikować. Co mają wobec tego w tym momencie powiedzieć kraje, które dały się zwieść retoryce rządu Tuska i porozumienie podpisały i miały zamiar je ratyfikować. Robienie z gęby d... nigdy nie prowadzi do budowania prestiżu, a zawsze wprowadza zamęt i brak zaufania.
Rząd Tuska od początku swego funkcjonowania wspiera Niemcy i Francję w umacnianiu ich politytyki dyktatu wobec wszystkich pozostałych uczestników Unii Europejskiej. Dowodem tego jest zdradziecka w swojej treści mowa jaką wygłosił w Berlinie, w idiotyzmie znakomity, Radosław Tomasz Sikorski, jakby nie było polski minister spraw zagranicznych. Upłynęło trochę czasu i okazuje, że w trakcie wizyty we Włoszech, Polska zostaje przez Tuska przedstawiona wcale nie jako rzecznik dwóch najpotężniejszych w Europie państw, a wręcz przeciwnie. Co sobie pomyślał słysząc to włoski prezydent, zapewniany o bardzo podobnym jak włoskie stanowisku Polski w kluczowych europejskich sprawach. Rzecz w tym, że Włosi robią i robili co mogli aby torpedować budowę niemiecko-francuskiej hegemonii. W tej sprawie Polska mogłaby mieć niezłomnego sojusznika. Tusk tę możliwość zniszczył, tak jak zniszczył możliwość owocnej współpracy z Wielką Brytanią i z innymi "maluczkimi" szukającymi w Polsce oparcia.
W grudniu 1944 roku przebywający w Moskwie Charles de Gaulle nie zgodził się na uznanie marionetkowego, komunistycznego Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego, jako warunku zgody Stalina na dopuszczenia Francji do tercetu, który następnie w Poczdamie miał decydować o kształcie Europy. Decyzję tę generał uzasadnił tym, że godząc się na uczestniczenie w takim dyktacie, jego kraj straciłby zaufanie mniejszych i słabszych państw i w ten sposób byłby skazany na odgrywanie roli statysty wśród wielkich. Mimo tej odmowy Francja wprawdzie nie uczestniczyła w konferencji poczdamskiej, ale swoją strefę okupacyjną w Niemczech otrzymała i prowadziła własną suwerenną politykę międzynarodową, która wydobyła ją z upadku, rozpoczętego klęską w wojnie z Niemcami z 1940 r.
- Zaloguj się aby dodawać komentarze
- 804 widoki