W początkach Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej do sprawowania najwyższych stanowisk wystarczyły kursy marksizmu-leninizmu. Generalnie lansowano hasło, że: “nie matura, lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera”. O studiach wyższych nawet nie wspominano. Wprawdzie w tym ujęciu mowa była jedynie o wojsku, ale przekonanie dotyczyło wszystkich zawodów. Tak się rzeczy miały z prokuratorami, sędziami, dyrektorami przedsiębiorstw, milicją, aparatem partyjnym, nauczycielami i z wielu innymi zawodami. Pokłosie takiego myślenia, które zostało w pewnym momencie niby zarzucone, przetrwało do lat późniejszych. Oto niemało osób uznawanych przez Salon za wybitne, co prawda maturę posiada, lecz to zdecydowanie za mało do sprawowania wysokich stanowisk. Mimo to nie przeszkadzało to Tadeuszowi Mazowieckiemu, który nie posiada studiów wyższych, zostać dziennikarzem, posłem a następnie pierwszym ministrem w polskim rządzie. Podobnie jest z Władysławem Bartoszewskim, który udaje profesora akademickiego, w rzeczywistości posiadając jedynie maturę. Nie przeszkodziło to temu megalomanowi zostać ministrem spraw zagranicznych i ambasadorem w Austrii. Nie odbiega zbytnio od tego standardu Adam Michnik, który został posłem na Sejm i szefował redakcji (G)eszeftu (W)ykidajły. Jego eksternistyczne magisterium i jakość przerywanego kształcenia, pozostaje w związku z fachowością pisywanych przez niego tekstów publicystycznych, które nie trzymają elementarnych standardów rzetelności. Właściwie społeczeństwo polskie nigdy nie zdawało sobie sprawy, że po 1989 roku do decydowania o polskich najważniejszych sprawach, dopuszczeni zostali ludzie merytorycznie nieprzygotowani. Usprawiedliwieniem dla tych amatorów i w pewnym stopniu kozłem ofiarnym, był bezmaturzysty Lech Wałęsa. Na jego tle, całe to towarzystwo miernot i ludzi bez pionu wydawało się do zaakceptowania. W konsekwencji słabość ta wyniesiona z PRL może skutkować kolejnymi, charakterystycznymi dla komunistów sposobami postępowania. Oto wytworzyli oni bardzo dużą liczbę pseudo bohaterów, których nazwiska upszczyły place, pomniki, skwery, szkoły i ulice. Buczkowie, Rutkowscy czy Dzierżyńscy, żeby tylko o nich wspomnieć, przez długi czas robili jako ludzie godni szacunku, zaś prawdziwi bohaterowie zostali usunięci w niepamięć. W pewnym momencie jednak z patronowania różnym miejscom na terenie całego kraju chyłkiem się ich pozbyto, choć nie wszędzie, gdyż stali się obciachowi. Ciekawe jak będzie z pseudo bohaterami neokomunizmu z epoki III RP, czy i oni staną na piedestały? Żle jednak rokuje w tym wszystkim polityka nadawania orderów, w której jedynym wyjątkiem była działalność śp. Prezydenta, Profesora Lecha Kaczyńskiego. Salon i specsłużby właśnie w osobach przez niego odznaczonych, upatrywały największej przeszkody w restytucji PRL. Często w stosunku do nich i samego odznaczającego padały okropne epitety. Bywało, że były to nawet określenia, tak obraźliwe, że nie powinny w ogóle się pojawić. Za administracji Tuska do osób w ogóle nieprzygotowanych do działalności państwowej, dołączyli lawinowo nowi. Skutków ich zaangażowania w sprawy publiczne możemy doświadczać na każdym kroku, niejako empirycznie. W związku z tym i w dalszym ciągu, ma w naszym kraju zastosowanie jeszcze jedno hasło, tym razem wymyślone nie przez władze a obywateli żyjących w nieszczęsnym PRL - “nie wystarczą szczere chęci z gówna bata nie ukręcisz”. Czy tacy właśnie działacze i budowniczy III RP nie staną wkrótce na cokołach i na jak długo? Wszystko w naszych rękach.
- Zaloguj się aby dodawać komentarze
- 749 widoków