Projekcja

Przez tumry , 24/02/2012 [08:35]
I znów doszły magister historii a zaszły znawca Ewangelii wg św. Mateusza, w szczególności 'Kazania na Górze' Adam Michnik, dopilnował by (G)eszeft (W)ykidajły zawył, dając znak dla sfory psów Baskerville'ów do ataku. Tym razem, nie po raz pierwszy, celem zmasowanewgo uderzenia stał się Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp. Józef Michalik. Wszystko to w ramach ratowania reputacji (P)aczki (O)bwiesiów i wykorzeniania polskości. Geszeft Wykidajły jako dziedzic dorobku umysłowości wiecznego regresu poczętego w Wielkiej Rewolucji Francuskiej, doszedł już dawno temu do stanu, w którym posługiwanie się nieprawdą uznano w tej pismakowni za najwydajniejszy sposób mieszania ludziom w głowach. Chodzi o rzutowanie niegodziwości własnych i swojego środowiska na osoby znane, uznane i kierujące się patriotyzmem, tak aby skompromitować ich działalność i nie dopuścić do zwycięstwa w naszym kraju, nurtu kierującego się wartościami katolicko-niepodległościowymi. Polityczny sukces takiego myślenia, doprowadziłby do nieuchronnej restytucji polskiej racji stanu w działaniach politycznych państwa, co jest nie do zniesienia dla osób pokroju Adama Michnika i współtowarzyszy. Arcybiskup Józef Michalik to osoba uznana przez lewactwo skupione w Salonie - znakomicie zdefiniowanego i opisanego przez Waldemara Łysiaka - za szczególnie niebezpieczną. Pamiętają oni Metropolicie Przemyskiemu słowa wypowiedziane na Mszy Żałobnej Śp. Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej Lecha Kaczyńskiego oraz wiele innych i nie mają złudzeń, wsparcia kogo i jakiego rodzaju, można się po Jego Ekscelencji spodziewać. Szczególnie nienawistna jest Salonowi i skupionej w nim i wokół niego agenturze, idea wybaczenia i porozumienia. Nie daj Boże, żeby obywatele polscy zaczęli wymagać od władz, na przestrzeni ponad 4 lat lat sprawujących rządy, rachunku sumienia oraz uwzględnienia i poszanowania interesów własnego kraju. To byłby dla nich "koniec świata" jak mawiał dozorca Ryszard Popiołek, grany w serialu "Dom" przez Wacława Kowalskiego. Tak więc dalej "huzia na Józia", "szkalować, szkalować zawsze coś się przylepi" - jak mawiał król pruski Fryderyk Wielki. O ile jednak władca ten był w swoich czasach prekursorem tego rodzaju negatywnej propagandy, to dzisiaj taki styl jest nędzną imitacją zamienioną przez "dyktaturę ciemniaków" z Geszeftu Wykidajły w jatkę, żeby posłużyć się określeniem świetnego klasyka - Stefana Kisielewskiego. Z tej okazji środowisku owego zbrukowaciałego pisma wraz ze stojącą za nim agenturą, wypada zatem przypomnieć, że - "memento mori".