A jednak przyszło to najgorsze. Na wszystko co nieustosunkowane a żyje padł blady strach. Donald Franciszek Pinokio Tusk zaczął myśleć. Po znakomitej reformie dotyczącej refundacji leków a opracowanej przez Ewę Bożenę i wdrożonej przez Bartosza Adama, spodziewano się wiele. Atoli doszło do tak zaawansowanych i nieprzewidzianych ekscesów, że nawet wróżki wszelakie tylko rozłożyły w bezradności ręce. Oto emeryci i renciści, mając przy sobie prawie cały swój ruchomy majątek, mimo wielokrotnych wykopalisk prowadzonych po kieszeniach, portfelach i portmonetkach nie mogli doszukać się kwot umożliwiających zrealizowanie recept. Wcześniej tj. przed reformą, aż takich problemów nie mieli. Jednak z pomocą tym nieszczęsnym postanowiła przyjść osoba niezawodna i absolutnie niezastąpiona w leczeniu ze złudzeń - Pinokio. Wysunął ci on dalekowzroczną koncepcję, której realizacja pozwoli stanąć na nogi seniorom, mającym mieć za chwilę lub w niedalekiej perspektywie tzw. lata produkcyjne za sobą. Oto podniesiony zostanie wiek przejścia na emeryturę wszystkich 'równych' i mających to świadczenie w dalszej perspektywie. Ci którzy na nią przeszli mając o 7 lat tyrania mniej, mimo jej głodowości, będą się mogli poczuć jak szczęśliwcy, którzy wygrali los na loterii. W ten sposób Donald Franciszek nie wydając grosza, zamierzył zadziałać terapeutycznie i uzdrowić sytuację, gdyż najważniejsze jest to, co w głowie. A w głowie musi dojść do rewolucji. Oto człowiek raczej leciwy, w wieku przedemerytalnym będzie szczęśliwy, że jest starszy a nie młodszy, bo to właśnie sprawia, że może przejść na świadczenie tradycyjne. Pinokio doprowadził zatem dzięki swojej bezinteresownej miłości, do sytuacji w świecie przyrody absolutnie wyjątkowej - że lepiej się wychodzi na starości niż na młodości. Tym samym zweryfikował ci on empirycznie i pozytywnie koncepcję Witolda Gombrowicza wskazującego na starość, jako formę dojrzałości. Młodość w tym samym ujęciu, to nic innego jak nieodpowiedzialność, wymagająca jeszcze korekty. Zatem starość w ujęciu Tuska i autora Ferdydurke jednak górą. Problem w tym, że ludzie na ogół wolą być jednak młodsi niż starsi. Wszyscy mają nadzieje, że na powstały dysonans poznawczy geniusz z Sopotu znajdzie jakieś lekarstwo. Z kolei reprezentantom zawodów uprzywilejowanych, a więc 'równiejszym' bo podtrzymującym system polityczny, np. pracownikm ABW, zaproponuje się niezmienione lub dużo korzystniejsze przepisy emerytalne, niż pozostałym. Niewykluczone, że świadomość swojej wyjątkowości i darowany niejako czas wolny, będą mogli tacy ludzie wykorzystać do aktywności niejako wyzwolonej, gdyż niepoddanej ograniczeniom starości. Tym samym z powodu "braku laku" wygenerowana zostanie szansa zupełnie dotychczas niebrana demografów pod uwagę. Oto pojawi się zapewne i to zupełnie bezinwestycyjnie wartość dodatkowa, w postaci zwiększenia aktywności, w kierunku podniesienia się dzietności naszego społeczeństwa. Opracowane w ten sposób nowe pokolenie wzmocni swoimi podatkami polski system emerytalny do tego stopnia, że wkroczy on w zupełnie nową jakościowo fazę. Ten genialny w swojej prostocie plan Tuska ma jednak pewną niedogodność. Na urzeczywistnienie się jego skutków trzeba cierpliwie zaczekać dwie dekady. Spędza to z oczu naszego geniusza sen. Co zrobić aby bardziej niż Einstein dowzględnić czas? Z "prawdą" i z miłością przecież się udało.
- Zaloguj się aby dodawać komentarze
- 820 widoków