Nie jesteś sam !

Przez jwp , 11/02/2012 [03:23]

Kto ma złe sumienie, ten nie może być zdrów – Edmondo De Amicis.

Tylko w to uwierzyłeś.

Czy naprawdę jesteśmy samotni w tłumie, który zalega galerie ? Gdzie jest to, co nas kiedyś łączyło. Na pewno nie tam, gdzie ścieżki wiodą nas manowce zaułków Czerskiej i Wiertniczej. Tam gdzie Polskie Obozy Koncentracyjne i kolejny Oscar za ujawnienie Żydożerców. Był Świat, byli Ludzie. I co teraz mamy ? Łatwiej będzie harcerzom przeprowadzić „HomoFamily” przez zebrę, niż staruszkę.

A może od razu i z zebrą pójść w tany. Już nie za garść srebrników, za 3D w HD. Za kredyty nigdy nie spłacalne. Kiedyś za „garść dolarów” można było odpalić jedynego sprawiedliwego w mieście. Honor był zawsze tani. A może jednak jego brak. Jak „Zdobywano Dziki Zachód” ? Ano podobnie jak i u nas. Z jednym wyjątkiem. To nie był western, nic nie było czarno-białe. Przeważał inny kolor i inna waluta. Nigdy życie nie było tak tanie, ani też kula.

Ja nie potrafię sobie wyobrazić, nie chcę nawet tego, co zostało zakopane w Katyńskiej Mogile. Tyleż cierpienia, co bólu. Lęk przed silną Polską i zwykła nienawiść do ostatniego bastionu. Tam gdzie szamani położyli na stos serca wyrwane sowiecką ręką z Polskiej Piersi. Zabranej nie tylko nam, całemu światu. Bo mi nie Papugą Narodów, my jak strumień górski. Klarowny i ze źródła wprost płynący. Byliśmy pijakami i nierobami, świat się zwiedział czym śmierdzi Polak. A narracja trwa. Przytuliliśmy tak wielu, a niewdzięcznych jeszcze więcej. Tak łatwo po nas pojechać. Dopiec do żywego. Im więcej jednak socjotechniki, tym mniej prawdy o Nas. Narodzie tak pięknym jak Boże Dzieło. Być może nie tak „Wybranym”, a jednak szczególnym. Wartym tyle, ile o nas złego powiedziano.

A na szali historii ważą Nasze Drzewka w Jad Waszem, gdy Holland plwa nam w twarz, to prawdziwy Żyd, a nie Chazar na pokaz, skłoni się w podzięce za ocalenie. Nigdy, przenigdy !, nie uciekaliśmy od tego co w nas złe. Ale i też nie było w nas tyle demonów nam przypisywanych i zimnej kalkulacji co w Rzymie. Który to odcisnął się swoistą pieczęcią na Europie. Jeszcze raz podkreślę - Kolonializm zawsze był nam obcy. I dzięki Bogu. Teraz przyjdzie nam gasić zarzewie Islamu. Kosztem rdzennych mieszkańców. My nie szukamy zwady, nie podpalamy Świata, nie też zagrody sąsiada. Są wyjątki, jeszcze nie jedna stodoła jeszcze spłonie. Nie u nas jednak. Raczej gdy za sąsiadów masz podłych ludzi.

O ile ludzi. Pogarda jest dzieckiem nieszczęścia, tego, które sami sprowadziliśmy na ten padół łez. W najsmutniejsze miejsce we Wszechświecie. Tam gdzie zagościł Bóg i nie dość, że pouczył, to jeszcze Syna oddał w ofierze. I  trudno się dziwić, że nawet goście z kosmosu nas omijają z daleka, skoro Boga nie ma już na Ziemi. Próżność nasza rozsadzi nas niebawem. Trwamy i czekamy. Na Zbawienie, a Zagłada się nam kłania. Ja mam Boga w sercu, obawiam się jedynie, iż Bóg odszedł od nas. Zbyt daleko, sami Go wygoniliśmy. Nie tylko Ziemi, ale i z…

Nic nie daliśmy w zamian Łaski, jaką była możliwość ugoszczenia Go w naszych Sercach i Domostwach. Były dwie szanse, obie zmarnowane. Ojciec Srogi i Syn Miły. Piorun i Poranna Rosa, jaką był Chrystus. Przeoczyliśmy. A nauka prosta płynęła, jak strumień szeroka i czysta. Czasem rwąca i porywająca ku ziemiom nieznanym.

Na wyspie bezludnej. Gdzie znienacka pojawia się Dzikus,  jednak Piętaszek. To na czym stoimy, to w co celują. W naszą, a tak naprawdę ich „piętę”. Gdziekolwiek trafisz, czy to na wyspę, jak Ci się jawi, bezludną. Gdy krzywda mocą sądów niesprawiedliwych Cię dosięgnie. Tam gdzie kraniec Świata i Nadziei. Gdy zwątpienie rozwala Ci trzewia, a bat ranę kolejną zadaje pod czujnym okiem kałacha.

Tam nie jesteś sam. Tam Ja z Tobą. Pomimo mojego strachu, zwątpienia - Czy warto ?, Ofiara niebezpotomna się opłaci. To nie rachunek kelnerski., gdzie 2+2=4+napiwek.

To rachunek sumienia.

Tam ręka spleciona miłością i przytulenie do serca wędrowca. Bez pytań -  Czyż ty Pijak ? Zakupów zaniesienie staruszce, a  nie pogarda i odtrącenie, bo młodość to nie je ono. A starość taka nie modna. Pamiętajmy, iż nie jesteśmy sami, w samotnym, a jednak tęskniącym tłumie. I nawet jeśli świat jest płaski i dzierżą go dzielnie cztery żółwie, to prawdziwe życie ma więcej wymiarów. Tak blisko jest moja ręka. A wraz z nią to, czego nam odmawiają. Za wszelką cenę. Wspólnoty i bliskości, która  nią jest. Sumienie, zsumowanie tego, co za i przeciw. Pragnę być Zdrów.

W najdalszym zakątku świata, obok nas, są ludzie.

Tak nam podobni. Wierzą i czują tak jak My.

I tylko czekają na znak.

A teraz z innej beczki.