Bumerang

Przez tumry , 09/02/2012 [08:23]
Tak to od paru dni po udaniu się w odstawkę zgeneralizowanego prokuratora Krzysztofa Parol Parulskiego, ten który mu odrolował dywanik z zieloną trawką, wrócił do swoich typowych obowiązków. Jako Prokurator Generalny ów geniusz czasów przeszłych, tak się zabrał za badanie tragedii smoleńskiej, jak czyni ci nieustannie na rzecz interesów Polski w innych miejscach. Między innymi niezwykle fachowo zadziałał w sprawach patriotów - obywateli białoruskich, w których to sekowaniu się szczególnie wyspecjalizował. Andrzej Que Sera Seremet, bo o nim mowa, zanim znakomici sprawcy i dziedzice fenomenalnych orzeczeń w Stanie Wojennym i wcześniej, wydelegowali onego i jeszcze innego fachowca w charakterze kandydatów, jako dwa w jednym, na stanowisko prokuratora generalnego, był on uprzejmy onegdaj urzędu sędziego się zrzec i kraj opuścić. Społeczność w Tarnowie, w którym działał odetchnęła. Po dwóch latach pobytu na obczyźnie i odpowiednim zaprogramowaniu głowy i kieszeni, w swej miłości patriotycznej niezmiernej, do Polski był jednak powrócił. Zrzeczenie się piastowania sędziowania natychmiast wycofał i od razu zabrał się ponownie za robotę w Tarnowie i poprzez jęki rodzin osób przez onego skazanych, dotarł po 4 latach do Krakowa. Tutaj w Sądzie Apelacyjnym osiadł na dłużej i był nawet uprzejmy skomentować artykuł 280 kk (Rozdział XXXV - Przestępstwa przeciwko mieniu - & 1. Kto kradnie, używając przemocy wobec osoby lub grożąc natychmiastowym jej użyciem* albo doprowadzając człowieka do stanu nieprzytomności lub bezbronności, podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 12. Z kolei objął funkcję zastępcy rzecznika w Sądzie Apelacyjnym. W roku 2008, jako sędzia delegowany orzekał przez 3 miesiące w Sądzie Najwyższym. To wszystko wystarczyło, żeby po uzyskaniu rekomendacji Krajowej Rady Sądownictwa zostać w 2010 roku Prokuratorem Generalnym. Biedny śp. Prezydent Lech Kaczyński musiał wybrać według zasady Forda między samochodem „czarnym a czarnym”, przy czym tzw. drugim kandydatem był niejaki Edward "Zalewaja" Zalewski, który jako działacz prokuratury miał jeszcze znakomitszą przeszłość, tak że jego kandydatura w oczach znającego się na rzeczy Prezydenta nie wchodziła zupełnie w grę. I oto Que Sera, jako w ten sposób rzekomo wybrany, po objęciu stanowiska generalnego szlifierza parkietów w rezydencjach możnych - zabrał się od razu do dzieła. Wyniki są znakomite. Na przykład, tak ci wyjaśnił skandal w sprawie Alesia Bialackiego w wyniku, którego ten biedny Białorusin z winy Seremeta właśnie otrzymał w swoim karaju karę 4,5 lat bezwzględnego więzienia (kolonia karna o zaostrzonym rygorze) - że również inny dysydent białoruski - Aleś Michalewicz z powodu działań prokuratury został w Polsce aresztowany (na tej samej zasadzie zatrzymano w Polsce Czeczena Achmeda Zakajewa). Na szczęście tego Bogu ducha winnego człowieka zwolniono, podobno na interwencję znakomitego działacza od polityki międzynarodowej - Radosława Tomasza Sikorskiego. Wygląda na to, że Andrzejowi brak samoakceptacji, co manifestuje się awersją do imion na ‘A’, a szczególnie do zdrobnienia Aleś. Prawdopodobnie wynika to stąd, iż pewien poczciwina o imieniu Aleksander, doprowadzony do rozpaczy przez sąd, pozwolił sobie niegdyś na komentarz do wydanego przez Seremeta wyroku w formie ”Aleś nam wysoki sądzie uczynił” (Parol Parulski też wygłosił komentarz i teraz ma). Tak więc po kadencji Andrzeja Que Sera, która trwa dopiero 22 miesiące można się jeszcze wiele „dobrego” spodziewać. Dotyczy to szczególnie marca, w którym to miesiącu ów święcił swoje największe triumfy: zrzekł się urzędu sędziego i wyjechał na 2 lata z kraju, powrócił do kraju napakowany jak cholera, uzyskał ponowną nominację na sędziego, przeniósł się do Krakowa, powołany został na stanowisko prokuratora generalnego przez prezydenta, uzyskał kontrasygnatę premiera, zaczął pełnić urząd prokuratora generalnego. I oto marzec 2012 r. niedługo, a więc mniej więcej za miesiąc, można się spodziewać po prokuraturze jakiejś niesamowitej rewelacji, np. dotyczącej tragedii smoleńskiej. Może się mianowicie okazać, że nieobliczalne, wiadome następstwa lotu Tu-154M 101 do Smoleńska, zostały spowodowane przez ptaka, który uwił sobie gniazdo na drzewie rosnącym obok nieszczęsnęj brzozy i właśnie znosił jajo. W łańcuchu zdarzeń ten właśnie fakt, stał się może niejako języczkiem u wagi zaistnienia nieszczęsnej zbitki najróżniejszych okoliczności. PS. Krzysztof Parol Parulski niewątpliwym "miłośnikiem" prawdy był, to jednak działał na małym wycinku i "wycinać szprychy" mógł jedynie w wojsku. Tymczasem Andrzej Que Sara Seremet jest radośnie twórczy w potężnej sferze rzeczywistości i skutki jego posunięć, mogą się dać każdemu i to mocno we znaki. Jakoś trudno uwierzyć, że Kadra Ruchu Sukinsynów wybrała na kluczowe stanowisko kogoś niewtajemniczonego. Żebyśmy nie wpadli z deszczu pod rynnę. ———- * Charakterystyczny dla naszych uczonych prawnych zapis, z którego wynika zupełnie coś innego niż miało być. Mianowicie ni mniej ni więcej ale w stosownym paragrafie napisano o natychmiastowym użyciu osoby, nie wiemy tylko do czego, może chodziłoby o gwałt. Tymczasem de facto miał to być zapis o użyciu przemocy w stosunku do osoby. Może na temat 'rozgryzienia', spartolonego zapisu wypowiedział się okazyjnie, ale za to dla takich fachowców od sędziowania genialnie, w miesięczniku prawników „Palestra” Andrzej Seremet. Stąd ich uznanie i wystawienie jego kandydatury na stanowisko prokuratorsko zgeneralizowane.