Pytanie tytułowe to nie chwyt retoryczny, ani nie zadanie testowe z historii Polski XIX wieku. To próba zastanowienia się nad kierunkami działań dla nas, na jutro i najbliższą przyszłość. Bo tymi, którzy przegrali powstanie jesteśmy my.
Na początek: nie mam wątpliwości, że ruch posmoleński można nazwać powstaniem. Dzisiejszy świat epoki mikroprocesorów i pospolitycznej mediokracji wygląda inaczej niż świat ładu powiedeńskiego współgrającego z oświeceniową wiarą w rozum oraz postęp. Więc inaczej mogą wyglądać zabory – pierwszym mogło być na przykład pozbawienie znacznej części społeczeństwa możliwości wyrażania poglądów politycznych i monopolizacja środków komunikowania przez ludzi działających w interesie obcej władzy. Dniem drugiego rozbioru może być dzień, kiedy okaże się że nasze zasoby gazu łupkowego już nie są nasze. A ostatnim uroczyste ogłoszenie przez p.rezydenta, że jesteśmy już w pełni Europejczykami rządzonymi z Brukseli, czego elektorat nie zauważy zajety śledzeniem przemiany syna/córki Hanki Mostowiak w osobę transseksualną. Więc i powstania nie musza polegać na ukrywaniu się w lesie z dubeltówką. Jestem pewien, że ruch posmoleński w całej swojej społecznej złożoności był rodzajem powstania. Powstania przeciwko zakłamanej, działającej na rzecz cudzą a przeciwko interesom narodowym, grupie, którą możemy definiować różnie –trzymająca media, trzymająca biznes, trzymająca władzę polityczną – a którą dla ułatwienia nazywamy zwykle ONI. Otóż to nasze, narodowe, patriotyczne, posmoleńskie powstanie przeciwko NIM przegraliśmy. Decydującą bitwę przegraliśmy na przełomie czerwca i lipca 2010 roku, drugie zaś stracie w październiku roku 2011.
Co możemy robić teraz? Pewien znajomy żołnierz WiN stwierdził kilka dni temu „Powinniśmy (mając na myśli dawnych Żołnierzy Wyklętych) chyba wrócić do lasu. A przynajmniej nauczyć was młodszych walczyć”. Niech żartobliwa forma nie odwraca waszej uwagi od kontekstu: takie stwierdzenie, w takich ustach, 23 lata po wyborach czerwcowych ukazuje doświadczanie stanu braku suwerenności państwa i Ojczyzny i braku wolności osobistej . Jestem jednak przekonany, że najlepszą drogą, jaka możemy pojść dziś i jutro, my przegrani powstańcy posmoleńscy, jest droga, którą niegdyś przeszli przegrani powstańcy postyczniowi. Droga długa i żmudna, droga mało efektowna i spektakularna. Jak jednak pokazują wydarzenia lat 1914-1918 droga skuteczna. Jest to droga edukowania biernych, „tępych i nieświadomych”, droga budzenia miłości do Kraju i Narodu, budzenia pragnienia wolności poprzez ukazywanie ich dziejów. Poprzez uczenie czasami przygnębiającej, czasami pobudzającej do dumy lub wręcz euforii historii Rzeczy Naszej Pospolitej, historii Naszej (nie ich) Ojczyzny. To tylko tyle i aż tyle. Oczywiście możemy mieć nadzieję, że powstanie trwa jeszcze i może zwyciężyć z powodu klęski naszych ciemiężycieli. Jak pokazuje najnowsza historia UE inne nacje też potrafia nieźle spieprzyć wielkie i wspaniałe projekty. Ucząc się nie zaniedbujmy więc udziału w tworzeniu wspólnoty Nas, Wolnych Polaków.
Zapraszam:
1. Już w czwartek 26 stycznia, o godzinie 13:30 w Sali 107 Collegium Norwidianum Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego wykład Profesora Marka Barańskiego „Początki prawa i ustroju polskiego (Co smok wawelski może powiedzieć o stosunku do prawa?)”. To pierwszy z lubelskiej edycji cyklu wykładów „My i Państwo” organizowanych przez Stowarzyszenie Polska Jest Najważniejsza, Fundację Niepodległości i Ośrodek Badań nad Polonią KUL.
2. 14 lutego spotkanie „Wojna i miłość”. W rocznice powołania Armii Krajowej „walentynkowe” spotkanie z ludźmi, którzy w latach okupacji i wojny, czasie czarnym i złym, spotkali miłość swego życia. Aula Stefana Kardynała Wyszyńskiego KUL, godzina 10:30.
3. Pierwszego marca, w Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych marsz patriotyczny w Warszawie organizowany przez Ruch Społeczny im. Lecha Kaczyńskiego i Stowarzyszenie Polska Jest Najważniejsza. Więcej informacji wkrótce.