Czy wreszcie ogłoszono początek agonii?

Przez uparty , 15/01/2012 [08:49]
W piątek wieczorem S&P obniżyła rating w zasadzie całej erostrefie. Gdyby spadkowi zdolności kredytowej jednych krajów towarzyszył jej wzrost w innych nie było by problemu. Ale tak się nie stało i można powiedzieć, że zachodzi proces spadku wiarygodności finansowej całej eurostrefy. I co najciekawsze S&P w uzasadnieniu powiedział coś niezwykle znamiennego. Otóż, w uzasadnieniu obniżki ratingu stwierdzono, że obecnego kryzysu wynikajacego z rozrzutności budżetowej poszczególnych państw nie da się pokonać metodami fiskalnymi. Czyli, że nic nie da powszechne obecnie rozumowanie zakładające prostą zależność. Skoro mamy kłopoty z powodu nadmiernych wydatków, to poprawimy swoją sytuacje jeśli je ograniczymy np przez cięcia budżetowe. Czy to oznacza, że S&P wolało by dalszą rozrzutność budżetową? Żadną miarą! S&P stwierdzioło iż powodem spadku wiarygodności strefy euro są zmiany w strukturze społecznej, zmiany sposobu funcjonowania państw powodujące nieefektywność życia europejczków. Czyli powodem utraty wiarygodności finansowej są zmiany ideologiczne i kulturowe a nie błedy fiskalne! Bo to sposób funkcjonowania jednostki w społeczeństwie stał się problemem fiskalnym a nie błąd fiskalny problemem społecznym Wielu moich znajomych od dawna jest wręcz zrozpaczonych tym co widzą wokół siebie. Nie potrafią zrozumieć, że tak destrukcyjny rząd jak mamy obecnie może się jeszcze cieszyć jakimkolwiek poparciem społecznym, nie rozumieją tego, jak można było Panią Grodzką uznać za osobę godną funkcji posła, nie rozumieją bardzo wielu rzeczy, które widzą wokół. Załamywal już powoli ręce bo zawsze sądzili, że taka postawa jaką widzą u lemingów musi doprowadzić do katastrofy społecznej a ta nie następowała. Wielu z moich znajomych zaczynało już tracić nadzieję, zaczynało mieć wątpliwości czy prawidłowo widzą świat patrzą na niego oczami wiary i logiki. Bo przecież Objawienie mówi, że zło nie może być twórcze w żadnym aspekcie w tym i ekonomicznym, że życie bierze się że Słowa a oni je widzą poza Nim. czyli albo zło może być źródłem życia, albo co innego jest dobrem niż to co oni myśleli , że jest. Ich wątpliwości brały się i dalej się biorą z obserwacji, że systemy społeczne akceptujące zło mogą jednak funkcjonować - bo to widać. Gdy mówiłem im, że to nie prawda, że te systemy słabną, że z każdym dniem następuje ich dekapilizacja a my widzimy jedynie pozory nie kwestionowali tego co mówiłem ale też coraz mniej byli porzekonani o mojej racji. Teraz okazało się, że już nie da się dłużej udawać, że integracja europejska przez wprowadzanie libertynizmu jako wspólnej dla Europy ideologi jest perspektywiczna. Okazało się że bez powrotu do tradycyjnych wartości nic ze Zjednoczonej Europy nie będzie, bo kontynent zjednoczny wokół obecnie lansowanych wartości będzie na tyle niewydolny finansowo, że nie będzie mógł funkcjonować - o czym ostrzega S&P. Czyli rynki finansowe mówią : ani kroku dalej w tym kierunku. Czy lemingi Europy posłuchają ostrzeżenia? Myślę, że nie. Gdyby słuchały ostrzeżeń, to nie byłyby lemingami. Tak więc wydaje się, że to początek końca, że to początek agonii.
Domyślny avatar

Roz

13 years 9 months temu

jewrokołchozu nastąpił jak najprędzej - niech bestia zdycha na zawał- natychmiastowo !!!
Leopold Tynenhauz

Ponieważ jestem z wykształcenia ekonometrykiem, pozwolę sobie zauważyć, że z ekonomicznego punktu widzenia czynniki fundamentalne nie odgrywają już żadnej roli na rynkach finansowych. Przykładowo w ostatnich miesiącach w strefie euro mieliśmy dwie obniżki stóp procentowych w sumie o 0,5 punktu procentowego. W tym samym czasie referencyjna stopa procentowa NBP pozostała bez zmian na wysokim poziomie 4,5%. Ceteris paribus powinno to skutkować aprecjacją złotówki, gdyż zagraniczni inwestorzy uzyskaliby w Polsce większą stopę zwrotu z depozytów w polskich bankach niż w strefie euro, lecz było dokładnie odwrotnie. To polska waluta traciła na wartości w stosunku do euro!
Domyślny avatar

Pytanie jest, jeżeli czynniki fundamentalne nie odgrywają roli, to dlaczego tak jest, i jakie czynniki ważą? Czy dotyczy to tylko Polski? Pytam bo się na tym nie znam, a Pana wpis uświadomił mi rzecz, na ktora nie zwróciłam uwagi. Czy może ma pan jakąś sugestie na ten temat?
Leopold Tynenhauz

Jeśli chodzi o Forex (rynek walutowy) to od kilku miesięcy mamy do czynienia z kompletną paniką i zachowaniem stadnym dealerów walutowych. Objawia się to najbardziej przez masową ucieczkę do USD. Tylko, że nie zapominajmy, że Fed przeprowadził już dwukrotnie poluzowanie ilościowe wpuszczając na rynek pusty pieniądz. Powinno to się odbić w USA dość wysoką inflacją ceteris paribus, ale prawdopodobnie tak nie będzie, gdyż USD jest walutą rezerwową i dealerka na całym świecie chętnie ją kupuje. W czasach niepewności, jeśli nie wiadomo co zrobić, to zazwyczaj kupuje się dolary... Dlatego właśnie można powiedzieć, że USA eksportują swoją inflację. Problem polega na tym, że kurs walutowy zawsze jest na jakiejś parze. Dla Polski najważniejszy jest ruch na parze EUR/USD. To prawda, że sytuacja makroekonomiczna w USA jest b. zła, ale w tym samym czasie sytuacja w Eurolandzie jest jeszcze gorsza. Jednocześnie aprecjacja dolara wobec euro pociąga za sobą aprecjację euro wobec złotówki. Niestety złotówka jest ostatnim ogniwem w tym łańcuchu. W tym samym czasie możemy zauważyć, że waluty krajów północy (korona szwedzka i korona duńska), a także naszych południowych sąsiadów Czechów radzą sobie całkiem dobrze. Powstało nawet w nomenklaturze dealerów określenie (sojusz trzech koron). Dla Polski szczególnie pouczający jest przykład Czechów. Czechy mają gospodarkę znacznie bardziej uzależnioną od eksportu (czytaj od kondycji w Eurolandzie) niż Polska, a mimo to mają wyższy rating i należą do bezpiecznych przystani walutowych. Z drugiej strony złotówka jest znacznie bardziej płynną walutą niż czeska korona i przez to jest bardziej narażona na ataki spekulacyjne. Spodziewam się, że za kilka lat inwestorzy będą też uciekać od dolara. Trudno przewidzieć, do czego będzie ta ucieczka, ale na razie to zbyt odległa perspektywa. Wracając do złotówki, to patrząc na relację długu do PKB, nadpłynność banków i silny popyt wewnętrzny, a także na wartość BigMac Index dla Polski, to oceniam, że realnie złotówka jest niedowartościowana o jakieś 30%. Tylko, że obecnie nie ma to żadnego znaczenia dla rynków finansowych. Decyduje efekt owczego pędu.