Najlepszy uczeń Lenina i Stalina (2)

Przez Godziemba , 30/11/2011 [08:58]
Ważnym elementem budowania wizerunku wielkiego ojca narodu była „miłość” Bieruta do dzieci oraz miłość dzieci do „prezydenta”. Bierut kochał dzieci, a wszystkie polskie dzieci tę wielka i szczera miłość odwzajemniały, przy każdej możliwej okazji gorąco o tym zapewniając, jak czyniła to Ala Wawrzyniak, uczennica VI klasy z Wrocławia: „Nie szczędzisz sił i pracy Dla nas, dla ojczyzny Towarzyszu Prezydencie A my Cię kochamy za to I będziemy kochać coraz więcej O swej miłości Ci powiemy Piątkami na świadectwach Każdą pracą nową O swej miłości Ci powiemy Naszym czynem złotowym”. „Jesteś dla nas najukochańszym Ojcem – napisał inny uczeń – i najmądrzejszym nauczycielem – kochamy Cię tak bardzo, jak Ojczyznę, której poświęciłeś swoje życie. Przyjmij od nas te słowa, te kwiaty, przyjmij od nas wszystkie piątki na cenzurach i obietnicę, że będzie tych piątek coraz więcej. Na pewno widzisz nasze serca i czujesz, jak gorąco biją do ciebie i jak chcą służyć Ojczyźnie. I jeszcze pozwól się ucałować od wszystkich, wszystkich dzieci”. W podręcznikach szkolnych Bierut był obecny w czytankach, z których dzieci dowiadywały się, że Bierut jako dziecko oddawał jedzenie chorej siostrze, bo rodzice byli bardzo ubodzy; pobił się też na podwórku ze starszym i większym kolegą, który chciał skrzywdzić mniejszego od siebie chłopca. W czasie wojny doprowadził do powstania sojuszu polsko-sowieckiego, powołując Tymczasowy rząd Jedności Narodu. Przedstawiany był także jako pierwszego bojownika w walce o pokój i socjalizm. To po prostu „Prezydent-Robotnik, Prezydent-Bojownik o Polskę robotniczo-chłopską”. W czytance dla klasy III można było przeczytać, iż prezydent często zapraszał dzieci w gościnę do Belwederu, obdarowując dzieci książeczkami z autografem, czekoladami oraz chusteczkami do nosa (sic!). Gazety przekonywały, iż dzięki „prezydentowi” polskim dzieciom żyje się doskonale i „nigdy dzieci nie korzystały z takiej opieki państwa jak teraz. Każdy z was o tym dobrze wie”. Dzieci musiały być więc wdzięczne, że mają takiego wspaniałego, troskliwego ojca. „Świerszczyk” zamieścił opowiadanie o wycieczce dzieci po Warszawie, w trakcie której doszły do Belwederu. „Tu mieszka pan Prezydent – dodaje Ewa. Moja siostra były tu w lecie z innymi dziećmi, które przyjechały z wizytą do pana Prezydenta. Rozmawiały i bawiły się z Nim. (…) A mój tatuś opowiadał, że Prezydent, kiedy był jeszcze chłopcem, już brał udział w szkolnym strajku. Tak, miał wtedy trzynaście lat. (…) Wierzył, ze dzień wolności zaświta niedługo i że nie można czekać spokojnie, ale trzeba walczyć o to. Po odzyskaniu niepodległości, znowu z zapałem stanął do budowy naszego państwa ludowego. Pan Prezydent całym swym życiem daje przykład, jak trzeba pracować i walczyć o lepsze jutro”. Poprzez odpowiednio spreparowany życiorys Bieruta przekazywano dzieciom informację: wy też, jak on, możecie walczyć, nie musicie brać udziału w strajku szkolnym, nie musicie siedzieć w więzieniu, ale możecie poprzez pilną naukę przysłużyć się dobru wspólnemu. W jednej z szkół polecono nauczyć się wiersza na pamięć. Żaden z wyrwanych do odpowiedzi chłopców nie potrafił go wyrecytować. I wtedy nauczycielka opowiedziała historię „ o tym, jak się uczył towarzysz Bierut (…), jak nieraz głodny i zmęczony po ciężkiej pracy na budowie uczył się po nocach”. Następnego dnia zawstydzeni chłopcy przyszli do nauczycielki : „umieją już wiersz – śpiewająco – nie grali w piłkę, tylko się nauczyli”. Dobre wyniki w nauce były nagradzane. Przodownicy nauki z całej Polski zapraszani byli na bal noworoczny do Belwederu. Mała Marysia także dostała zaproszenie na bal. Na balu było mnóstwo dzieci takich jak ona – szczęśliwych i uśmiechniętych. Na balu był obecny gospodarz, z którym dzieci rozmawiały, a on żartował, śmiał się, pytał je o rodziców, chwalił postępy w nauce. Mała Marysia nie potrafiła obrać pomarańczy (zapewne po raz pierwszy widziała taki owoc) i wtedy sam prezydent usiadł przy niej i zaczął obierać pomarańczę. To krótkie opowiadanie pomagał ukazać Bieruta jako troskliwego, dobrego człowieka, który jak ojciec, po prostu siada i pomaga obrać owoc. Najwierniejszy i najlepszy w Polsce uczeń Lenina i Stalina, Nieugięty Żołnierz Komunizmu był przecież także Wielkim Przyjacielem dzieci i młodzieży. Bierut był również kreowany na opiekuna i zwierzchnika harcerzy. W specjalnym przemówieniu do harcerzy przypomniał o doniosłości przyrzeczenia harcerskiego i roli prawa harcerskiego, zgodnie którym „Harcerz jest karny jak żołnierz”, „Harcerz pragnie zostać dobrym zetempowcem”. Harcerstwo było więc traktowane jako wysunięty przyczółek na froncie walki o młodzież. Prasa podkreślała, iż dzieci ze Śląska otrzymały od prezydenta wspaniały dar – Pałac Młodzieży im. Bolesława Bieruta. „Minął już – informował Świat Młodych” w 1952 roku – rok od dnia, w którym po raz pierwszy piękne sale i pracownie Pałacu Młodzieży im. Bolesława Bieruta otwarły się przed śląskimi chłopcami i dziewczętami. Było to w dzień tradycyjnego święta górników. Od tego czasu codziennie przeszło tysiąc uczestników zajęć spędza tu przyjemnie chwile wolne od nauki”. Z okazji urodzin swego przyjaciela, polskie dzieci przynosiły mu kwiaty, polskie tulipany: „Stoją w oknie tulipany, Ach, jak bardzo o nie dbamy I czekamy wciąż tej chwili Kiedy płatki kwiat rozchyli Dziś zakwitły – wszystkie cztery. Płynie ciepły wiatr od pola Będzie miał Towarzysz Bierut Podarunek od przedszkola”. Tak doniosły dzień miał specjalną oprawę - w zaleceniach władz oświatowych można przeczytać: „we wszystkich szkołach, świetlicach, domach harcerza, młodzieżowych domach kultury, trzeba w kwietniu udekorować ściany estetycznie wykonanymi cytatami z przemówień prezydenta, zwłaszcza tych, które odnoszą się bezpośrednio do młodzieży lub wskazują jej drogę postępowania. (…) Ozdobienie ścian każdej klasy, korytarzy, sal, pracowni pięknie wykonanymi cytatami powinno nastąpić w przeddzień urodzin Prezydenta tak, by w dniu 18 IV wszyscy uczniowie, wszyscy uczestnicy domów harcerza i MDK zauważyli te ozdoby i odczuli uroczystość dnia”. Z tej okazji dzieci – na wzór dorosłych – zobowiązywały się m.in. lepiej i pilniej uczyć. Niektóre zobowiązania brzmiały komicznie. Szkoła w Krokociach podjęła się zbiórki szmat. „Pierwsze miejsce zajęła klasa VI, która zamiast zaplanowanych 26 kg zebrała 202 kg szmat, (…) ogółem zamiast 134 kg szmat zebraliśmy 741 kg. Zbiórka szmat trwa nadal”. W prasie dziecięcej na ilustracjach, gdzie występował ojciec, nauczyciel lub wychowawca, był nim mężczyzna do złudzenia podobny do Bieruta – ten sam wąs, podobne czoło, podobny zarys twarzy i kolor włosów. Bierut miał bowiem kojarzyć się z najlepszym ojcem i nauczycielem wszystkich polskich dzieci. Wybrana literatura: P. Lipiński – Bolesław Niejasny: opowieść o Bolesławie Bierucie, Forreście Gumpie polskiego komunizmu S. Korboński – W imieniu Kremla Z. Błażyński – Mówi Józef Światło: za kulisami bezpieki i partii 1940-1955 P. Sowiński – Komunistyczne Święto: Obchody 1 maja w latach 1948-1954 D. Jarosz, M. Pastor – W krzywym zwierciadle. Polityka władz komunistycznych w Polsce w świetle plotek i pogłosek z lat 1949-1956 K. Kosiński – O nową mentalność: życie codzienne w szkołach 1945-1956 Polacy wobec przemocy 1944-1956
Godziemba

Nie widziałeś kroniki filmowej, na której Jaś wręczał kwiaty Bierutowi podczas pochodu 1 majowego? Potem się z tego kilka razy mało wiarygodnie tłumaczył. Pozdrawiam
Bardzostarywyborca

Mały "Jaś" - czyli Jakub Leman - był dzieckiem dużego "Jana Lityńskiego" - czyli Lemana seniora - przedwojennego komunisty. Cytat: Jako sześciolatek na manifestacji 22 lipca 1952 roku podbiegł do trybuny i wręczył Bierutowi kwiaty (A. Bikont, Siedmiu spośród wybranych, "Magazyn Gazety Wyborczej" z 5 listopada 1993 r.). Żydek Jakubek-Jasio na pewno nie zrobił tego sam i spontanicznie, został dokładnie przygotowany! Dlaczego to właśnie on mógł tak zrobić? Duży "Jan" jakoś milczy na temat i mętnie się tłumaczy... To stała cecha takich Jakubko-Jasiów, coś pewnie mają do ukrycia. Jako dziecko chodziłem w latach 50. do warszawskiej SP nr 85 przy ul. L. Narbutta i nie pamiętam, by jakiekolwiek dziecko z tej szkoły zostało zaproszone do pobliskiego Belwederu na spotkanie i zabawę z tow. Bierutem. Natomiast w tym samym budynku (jeszcze przedwojennej, a dzisiaj już zabytkowej i pięknej szkoły) na ostatnim, górnym piętrze i z osobnym wejściem od frontu (sic!) była oddzielna szkoła TPD (rodzice "polskich" dzieci nazywali ją "żydowską"). Dzieci ze szkoły TPD nosiły czerwone chusty i tylko wyglądały przez okna, gdy bawiliśmy się na przerwach na boisku szkolnym. Nie wolno im było wspólnie z nami wychodzić na przerwy, nie było z nimi żadnego kontaktu! Nie pamiętam żadnej wspólnej imprezy na sali gimnastycznej - a bywały u nas często, np. z udziałem ambasadora Meksyku, gdyż SP nr 85 nosi imię meksykańskiego bohatera Benito Juareza. Była pełna izolacja! Podobnie jak obecnie w Izraelu między dziećmi żydowskimi a palestyńskimi. Jak to można określić? Czy to już wtedy, w latach 50. (szkoła TPD była chyba do 1956 r., a potem tamte dzieci nagle poznikały, jak jakieś duszki!) był rasizm - ale skąd rodem? Z faszystowskich Niemiec, czy może z żydokomunistycznego ZSRR? Nasuwają się niezmiernie ciekawe pytania... Próbowałem na stronach Naszej Klasy dotrzeć do tamtych anonimowych żydowskich dzieci (obecnie bardzo już dojrzałych, ale przecież często wspominają w mediach, np. lata wojny i holokaustu, jeszcze starsze osoby) - lecz żadnego odzewu! Nawet tak udzielający się medialnie "Jan Lityński" milczy. wg: http://wponline.freeservers.c… http://www.bibula.com/?p=28214
kelner

kelner

13 years 11 months temu

ileż w tym historycznym opisie romantyzmu i miłości. Obecnie też przecież uruchomione są ogromne pokłady miłości ...z nakazu ( oby buc żył wiecznie ). Przykład "ułożonego" "Jasia" można zobaczyć tu, to miłośc ludowa ( proszę wytrzymać do końca ). Pozdrawiam.

Bardzostarywyborca

Młody i kochający PSL oraz wszystkich prezesów pan doktor Władysław Marcin Kosiniak-Kamysz, obecny TuSSkowy minister pracy i PO-lityki s-PO-łecznej - oddaje się do dys-PO-zycji wyborców i zagląda do bogatego środka... Ciekawa lekcja PO-litycznej wiwisekcji PO-d siebie w prosektorium PO-lskiej pracy. Witos chyba PO-przewracał się w grobie!