Kiedy prawica wygra wybory

Przez Gazeta Polska … , 03/11/2011 [19:50]

Znam odpowiedź na to pytanie od 1989 r.: wtedy, kiedy będzie miała silne media. Oczywiście jedne kampanie wyborcze wychodziły prawej stronie lepiej, inne gorzej. Zawsze jednak musiała prowadzić je, uwzględniając fakt, że
90 proc. przekazu medialnego organizują ludzie, którzy prawej stronie życzą porażki. Po 1989 r. dominowały dwie grupy mediów: albo postkomunistyczne, wyrosłe na dawnych PRL-owskich, albo związane z „Gazetą Wyborczą”. Koncesje Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji wyłącznie ten stan umocniły. Media katolickie zepchnięto do niszy, w której miały wpływ na 10–20 proc. społeczeństwa. Pierwsze poważniejsze zmiany w tych środkach przekazu zaszły za sprawą „pampersów”, którzy na kilka lat weszli do TVP, potem współtworzyli radio Plus i telewizję Puls. Jak wiemy, wszystkie te inicjatywy zostały rozbite, choć dzięki nim na rynku pojawili się dziennikarze niezwiązani mainstreamem. Poważniejsze zmiany pojawiły się dopiero od 2005 r. Kierownictwo „Gazety Polskiej” przejęła nowa ekipa, nakierowana zdecydowanie na prawicowy kurs. Mimo ciągłych prób rozbicia naszych inicjatyw zaczęliśmy powoływać kolejne media: portal Niezalezna.pl, odbudowaliśmy z gruzów „Nowe Państwo”, założyliśmy platformę wideo, rozkręciliśmy produkcję filmów, wreszcie powołaliśmy dziennik. Przy okazji powstało kilka mniejszych projektów, jak pismo humorystyczne czy portal angielskojęzyczny. Tego wszystkiego dokonaliśmy bez inwestorów w ciągu sześciu lat.

W roku 2006 w „Rzeczpospolitej” zaszły korzystne zmiany. Rządy objął tam Paweł Lisicki, który zaprosił do współpracy wielu znanych prawicowych publicystów. To środowisko powołało tygodnik „Uważam Rze”. Rozwinęły się też media związane z ojcem Rydzykiem i kilka prawicowych portali, jak Fronda, Rebelia, wPolityce. To wszystko powodowało, że prawicowe środki społecznego przekazu stworzyły niezależny obieg informacji. W sumie obejmował on nie więcej niż 20–30 proc. odbiorców. I takie właśnie były wyniki PiS-u. Chwilowe sukcesy i porażki w kampanii wyborczej mogą dawać lub zabierać kilka procent. Bazę wyborców tworzy się przez stałe ich formowanie.

Prawica nie ma dziś szans na własną dużą telewizję ani radio. Uniemożliwia to obecne prawo nakazujące uzyskanie koncesji na takie przedsięwzięcie. Poza tym media elektroniczne żyją głównie z reklam. Na to w obecnym układzie politycznym też nie mamy szans. Pozostaje dziennik. Jest to na tyle duże przedsięwzięcie, że może wspierać działalność w internecie, w tym najnowsze technologie telewizyjne. Ma jeszcze jedną ogromną zaletę: zdolność do codziennej produkcji informacji, która jest powielana przez setki mniejszych portali. Zmienia więc kontekst medialny. Po prawej stronie były jeszcze niedawno trzy dzienniki: „Rzeczpospolita”, „Nasz Dziennik” oraz „Codzienna”. Zostały już tylko dwa. Trzeba pamiętać, że formuła „Naszego Dziennika” jest taka, że nie będzie ono pismem masowym. Prawicy zostaje więc na polu walki „Codzienna”. Założyliśmy ją niemal bez pieniędzy. Ilość represji, jaka na nas spadła, przekroczyła wszystko, czego doświadczyłem przez sześć lat kierowania tygodnikiem „Gazeta Polska”. Jednak weszliśmy na rynek. Są politycy w PiS-ie, którzy powstanie dziennika potraktowali jak konkurencję dla własnych działań. Nie chodzi tu bynajmniej o Jarosława Kaczyńskiego, który zdaje się rozumiał wagę mediów bliskich swoim poglądom. Niestety, nie wszyscy mieli w głowie tyle co Kaczyński. Trzeba przyznać, że czołowe postacie PiS-u, jak Antoni Macierewicz, Ryszard Czarnecki czy Zbigniew Ziobro, zachowywali się wobec nas życzliwie. Do tych mniej życzliwych odwołał się Paweł Graś, podsuwając im pomysł, by na nas zwalić winę za przegrane wybory. Niestety, muszę Grasiowi pogratulować – intryga się udała.

W życiu publicznym obrażanie się nie ma sensu. Mleko się rozlało. Prawica ma dzisiaj szansę, mimo rozwalenia zespołu „Rzeczpospolitej”, na budowę silnych mediów, opierając się na tym, co stworzyliśmy. Jeżeli zda ten egzamin, wygra następne wybory. A kolegów z „Rzeczpospolitej” zapraszam do pisania w naszych mediach. Współtwórzcie je z nami, bo nie ma innego wyjścia.

Tomasz Sakiewicz 

Domyślny avatar

To nie od Gazety Polskiej zależy jaką ofertę zaproponuje wyborcom Prawo i Sprawiedliwość. To zależy tylko wyłącznie do PiSu. Ale skoro partią kierują tacy ludzie jacy są (beton i dinozaury), żadna gazeta lub telewizja na to nic nie pomoże. Zgadzam się. Można mieć program na podstawie "wejdziemy komuchom w d...", ale najpierw zróbmy ludziom jakąś propozycję nie do odrzucenia. Czy to naprawde takie trudne?
Tubylczy

zdecydowanie nieuzasadnione.

Żeby móc wprowadzić taki światopoglądowo-gospodarczy podział, najpierw musi istnieć suwerenne państwo. Muszą istnieć prawdziwie wolne media, musi istnieć demokratyczny podział władzy itd. W Polsce tego nie ma.

Ciągle aktualne są słowa księcia Czartoryskiego:

W ciągu całego mego życia widziałem w naszym kraju tylko dwie partie. Partię polską i antypolską, ludzi godnych i ludzi bez sumienia, tych, którzy pragnęli ojczyzny wolnej i niepodległej, i tych, którzy woleli upadlające obce panowanie.

Więc mówmy nie prawica ale obóz niepodległościowy.

Obóz niepodległościowy wygra wybory wtedy, gdy na jego czele stanie przywódca na miarę wyzwań współczesności. Ktoś, kto będzie potrafił przegadać każdego funkcjonariusza reżimowych mediów. Ktoś, w kim Polacy zobaczą szansę na bezpieczne i godne życie.

tumry

tumry

13 years 11 months temu

Można dzisiaj powiedzieć, że demokracja Polska sądami stoi, ale nie opiera się na prawie i prawdzie. Tak więc wygranie wyborów jest możliwe pod warunkiem doprowadzenia sędziów do stanu używalności demokratycznej. Tak dzisiaj nie jest. Można się o tym przekonać w związku z ogłoszonym kilkanaście minut temu orzeczeniem w sprawie pozostających w stanie spoczynku prokuratorów. Zarówno Dariusz Barski jak i Bogdan Święczkowski zostali pozbawieni mandatu posła przez sędziów, którzy nie tylko nie respektują prawa, ale równocześnie nie rozumieją, co to znaczy państwo. Nie nauczyli się tego za władzy ludowej gdyż reprezentowali interesy partii, i jako wychowawcy i wykładowcy przekazali te cechy swoim następcom. Następcy orzekają dzisiaj i gdzieś mają logikę i wszystko inne, poza instrukcjmi uznanego prawnie draństwa sprawującego władzę. W ten sposób już żaden z wybranych posłów-elektów nie może się czuć pewnym wyboru. Jednocześnie to nie ty wyborco stanowisz o tym, kto będzie ciebie reprezentował w Sejmie czy w Senacie, a tzw. sąd. Zawsze dziwiło, że jak władza oddawała sprawę do trybunału, to zawsze gadano o jego niezawisłości. Sąd kiedy jest niezawisły, to się o tym nie mówi, a jak się tak gada jak w Rzplitej, to w rzeczywistości jest zupełnie inaczej. Podobnie mówiono w PRL. Polska miała być wtedy permanentnie demokratyczna, sprawiedliwa, praworządna, a było co - g..... Tak więc uwaga za panowania "Pinokio" Donalda Franciszka i Przetwórni Odpadów na tzw. sądy. Już dadzą się one społeczeństwu polskiemu we znaki. To rzecz pewna. A my obywatele organizujmy się aby stworzyć warunki, by to całe towarzystwo nie mające żadnego pionu moralnego wyprowadzić za kołnierze z sal sądowych. Tak nam dopomóż Bóg i wszyscy Święci.