Dopiero co, w równą rocznicę przejęcia śledztwa od zlikwidowanej Prokuratury Wojskowej, „naczelny prokurator smoleński”, Marek Pasionek, ogłosił, że eksperci z Biura Badań Kryminalistycznych ABW odczytali nowe słowa w nagraniach z wieży kontroli lotów. To właśnie ich analiza, połączona z rozmowami kontrolerów z pilotami Tupolewa, skłoniła śledczych do modyfikacji wniosków w postępowaniu. Prokuratorzy porównali zapisy rozmów kontrolerów i załogi z technicznymi danymi o położeniu samolotu w określonym czasie, np. gdy padały komunikaty z wieży. Na tej między innymi podstawie ustalili, że informacje przekazywane przez kontrolerów załodze były błędne - podkreślił Pasionek.
Te wiarygodnie wyglądające informacje (prokuratorzy, eksperci, techniczne dane) oparte są na nieprawdopodobnej dezinformacji: kto, prócz kilku zaledwie w Polsce, analityków-pasjonatów, uwierzyłby iż mamy do czynienia z kłamstwem medialnym? Bardzo wyrafinowanym kłamstwem…
A wszystko zaczęło się przed siedmiu laty: od enuncjacji Akredytowanego Przedstawiciela RP przy Komisji MAK – płk. Edmunda Klicha, który obwieścił co następuje: Pewnych rozmów nie uzyskamy, bo nie były rejestrowane (…) lub nie udostępniono nam tego kanału. http://wiadomosci.wp.pl/edmund-klich-ujawnia-nowe-fakty-o-smolensku-6037272252888193a
A co „uzyskaliśmy”? Klich:
W Smoleńsku wyciągnąłem od Morozowa same nagrania, ale nie miałem stenogramu. A bez niego taśmy były dla mnie bezwartościowe. Mój rosyjski nie jest wystarczająco dobry, a do tego na nagraniach były straszne szumy (E. Klich, Moja czarna skrzynka, Wydawnictwo Czerwone i Czarne, Warszawa, 2012); w dodatku, wspomina Klich,
Walka o nie zaczęła się we wtorek wieczorem, wystąpiłem do Rosjan o dostęp do wszystkich rozmów telefonicznych i radiowych prowadzonych w wieży, zarówno 7, jak i 10 kwietnia. Morozow w tej sprawie zwodził nas przez kilka dni. Mówił, że wszystko dostaniemy, ale niczego nie przekazywał. Nagrania udało nam się wyrwać dopiero w piątym czy szóstym dniu pracy (tamże).
Przez kilka dni (od wtorku, 13 kwietnia do +5, +6 – powiedzmy: do 18 kwietnia) Rosjanie dobry tydzień mieli te „dowody” w swoich rękach, a sądząc po tym, co działo się z innymi „autentycznymi nagraniami” - przypomnę tylko, że nadal w Moskwie znajdują się oryginalne czarne skrzynki z tupolewa (wojskowi prokuratorzy, by ułożyć stenogramy z lotu 10 kwietnia 2010 r., musieli jeździć do Rosji i zgrywać taśmy – czego efektem były trzy różne wersje tego zapisu, spisane z 38 minut taśmy mieszczącej… 30 minut nagrań) – mieli wystarczającą ilość czasu, by te nagrania, przekazane od razu po „katastrofie” w ręce FSB (z zeznania Pawła Plusnina dla prokuratury FR w dniu 10 kwietnia 2010 r.: wszystkie moje rozmowy z samolotem TU-154 były zapisywane na taśmę magnetyczną, która została zabezpieczona przez funkcjonariuszy Federalnej Służby Bezpieczeństwa.) – odpowiednio „odszumić”…
Jeśli więc 7 lat po Tragedii, rok po przejęciu śledztwa przez nową ekipę śledczą, oświadcza się że, na podstawie kopii o takiej proweniencji, RP zamierza „dochodzić prawdy” o wydarzeniach w Smoleńsku – to trudno zrozumieć ten zapał inaczej, jak chęć mydlenia nam oczu: już lepiej byłoby powiedzieć, że MAK (który jako jedyny miał dostęp do oryginalnych nośników) napisał „całą prawdę”…
A nie napisał - o czym było wiadomo jeszcze w 2010 r.:
Rosyjscy kontrolerzy lotu popełnili 10 kwietnia 2010 r. liczne błędy, działali pod presją i nie byli wystarczającym wsparciem dla załogi Tu-154M - wynika z materiałów polskiej komisji badającej katastrofę smoleńską. Dziś nie mamy całego obrazu sytuacji i wszystkich materiałów - powiedział Miller, dodając, że nad analizą zapisów pracuje jeszcze Centralne Laboratorium Kryminalistyczne. Gdybyśmy mieli nagranie laboratoryjne, to prawdopodobnie moglibyśmy być już dalej, ale nie dostaliśmy zgody na ponowne nagranie w lepszych warunkach tego zapisu - powiedział Miller. Szef MSWiA poinformował, że nagrania te nie pochodzą od strony rosyjskiej, mimo że Polska o nie wielokrotnie występowała (MSWiA poinformowało, że otrzymaliśmy jedynie odpis stenogramów), zostały jednak uzyskane legalnie. Miller powiedział, że nagrania z wieży eksperci zdobyli przegrywając je osobiście, na własne nośniki - laptopy - z zapisu źródłowego. Miało to miejsce jeszcze w kwietniu 2010. http://www.deon.pl/wiadomosci/polska/art,6532,zapis-rozmow-kontrolerow-ze-smolenska.html
A więc – jak to leciało w Kabareciku Olgi Lipińskiej?
Wszystko już było - rzekł Ben Akiba
A gdy nie było - śniło się chyba.
Trzeźwi, urżnięci i rak i ryba.
A świat się w kółko kręci, świat się w kółko ...