Polska skolonizowana na nowo?

Przez Blogpress , 22/12/2013 [18:20]
IMG_7626m Czy polska transformacja była aktem przekształcania naszego kraju w kolonię państw Zachodu? Czy była możliwa inna? O tym w debacie “Polska skolonizowana na nowo” prowadzonej wokół tez zarysowanych w książce prof. Witolda Kieżuna “Patologia transformacji” oraz w artykule Bartłomieja Radziejewskiego otwierającym pierwszy numer pisma "Nowa Konfederacja". O tym czy III RP jest studium neokolonializmu czy transformacja była aktem przekształcania Polski w nową kolonię państw Zachodu, gł. Niemców, Francji, Stanów Zjednoczonych, Holandii, Belgii, czy miała służyć podporządkowaniu ekonomicznemu naszego kraju tamtym rynkom i przedsiębiorstwom dyskutowali: prof. Jadwiga Staniszkis (Polska Akademia Nauk), Marcin Celiński ("Liberte"), Marceli Sommer ("Nowy Obywatel" i "Nowe Peryferie") oraz Bartłomiej Radziejewski (redaktor naczelny "Nowej Konfederacji"). Spotkanie prowadził Bronisław Wildstein (red. nacz. Telewizji Republika). Patronami medialnymi tej debaty były: Telewizja Republika i portal Blogpress.pl. Prowadzący Bronisław Wildstein, choć zgodził się z analizą stanu polskiej gospodarki mówiącą o uzależnieniu jej od zachodnich potentantów, uznał wspomnianą tezę o świadomym działaniu twórców transformacji za trudną do obrony. IMG_7658m Z kolei Bartłomiej Radziejowski broniąc swojego zdania, mówił o związkach wielkiego kapitału z polityką. “W naturze samej wielkiego kapitału leży poszukiwanie monopolu, a nie wolnej konkurencji jako działalności, która generuje najwyższe i najłatwiejsze zyski, a monopol osiąga się poprzez mariaż z polityką”. – stwierdził red. nacz. “Nowej Konfederacji” i jako przykład podał kryzys światowy i obalanie rządów Grecji czy Włoch przez “rynki finansowe splecione z innymi rządami”. Uznał też, że procesy mogły być spontaniczne, ale z drugiej strony narzucenie krajom takim, jak Polska instytucji, określonych reguł, w tym liberalizacja rynków finansowych (skazanie na rywalizację z silnymi, okrzepłymi zachodnimi instytucjami finansowymi), zwolnienia podatkowe dla kapitału zewnętrznego, dyskryminacja rodzimych przedsiębiorstw (w tym popiwek) doprowadziły do zalania Polski przez kapitał zachodni, który wyprowadzał zyski poza nasz kraj. Leszek Balcerowicz w rzeczywistości adaptował na gruncie polskim koncepcje “terapii szokowej" wymyślonej przez Sachsa i Sorosa, a zwanej u nas planem Balcerowicza. Ten “plan oraz cała istota polskiej transformacji gospodarczej to – według Radziejewskiego – “realizacja zewnętrznej agendy”. Diagnoza neokolonialna wskazuje na odpowiedzialność – dodał. – Są kolonizowani i są kolonizatorzy. IMG_7668m Według prof. Jadwigi Staniszkis wspomniana diagnoza jest upraszczająca, gdyż mieliśmy wtedy do czynienia także z chęcią wyjścia z orbity Moskwy. Upadek przemysłu wysokotechnologicznego wiązał się ze świadomym zrywaniem powiązań kooperacyjnych i wychodzeniem z rynków (np. w przemyśle zbrojeniowym), by przesunąć się na zachód. Zdaniem profesor, rozwój zależny nie musiał być rozwojem imitacyjnym, można było się opierać przemocy strukturalnej czyli przyjmowaniu procedur i rozwiązań z innej fazy rozwoju kapitalizmu. To nie była, według prof. Staniszkis, realizacja presji politycznej. “To był niesamowity brak wiedzy. To powinni robić historycy gospodarek, a nie ludzie, tacy jak Leszek Balcerowicz, którzy widzieli rynek w kategoriach ideologicznych jako puste miejsce, a nie sekwencja instytucji, zmieniająca się w miarę dojrzewania tego rynku”. IMG_7671m Także Marcin Celiński przyznał, że “wiele procesów w Polsce był źle zarządzanych”, jednak nie zgodził się z opisem sytuacji sprowadzającej to do procesów neokolonialnych. Według niego, Polska nie miała samodzielnych ścieżek rozwojowych. Państwo polskie – wówczas właściciel wszystkich polskich przedsiębiorstw – było bankrutem od czasu ogłoszenia przez Jaruzelskiego moratorium na spłatę polskiego zadłużenia. “Brakowało nam nowych technologii i kapitału. Kapitału w Polsce nie było” – mówił Celiński. – Tworzenie polskiego kapitału mogło by się odbywać na wzór rosyjski czyli przez uwłaszczenie na majątku państwowym. Duża część przemysłu produkowała np. komponenty broni, po obcięciu rynków wschodnich nie było rynków alternatywnych dla sprzedaży tych produktów. Zerwanie polityczne z ZSRR, wyjście z RWPG, spowodowało odcięcie niektórych gałęzi przemysłu. Stąd – według Celińskiego – preferencje dla zachodniego kapitału. Ten kapitał z żadnej innej strony napływać nie mógł. W tej chwili – dodał – nie ma państw samodzielnych, które są w stanie zamknąć swój rynek, to dotyczy także największych potęg gospodarczych świata. Według niego wiele symptomów opisywanych jako przejawy neokolonializmu to wynik procesu globalizacji, dominacji ponadnarodowych korporacji gospodarczych, które są silniejsze od państw. W związku z tym państwa wielkości Polski, a nawet Niemiec nie są równorzędnym partnerem dla wielu ponadnarodowych instytucji kapitałowych. Jego zdaniem, korporacje mają własne cele gospodarcze, które w sposób bezwzględny realizują, nie oglądając się na państwa, szczególnie te niezbyt silne. Cele tych korporacji mogą być zbieżne z interesami określonych państw, ale ta zbieżność nie wynika z jakiegoś planu. Jedynym przykładem współdziałania w tym zakresie – polityki państwa z polityką silnego przedsiębiorstwa może być kapitał rosyjski czy chiński. IMG_7642m Bronisław Wildstein komentując te słowa podał przykład Nokii i rządu fińskiego. I stwierdził: “Kapitał może nie ma ojczyzny, ale kapitaliści mają i potrafią to egzekwować. Np. Niemcy bardzo pilnują swojego sektora bankowego”. Kiedy amerykańskie banki chciały wejść do tego sektora, zostały zablokowane. IMG_7679m Marceli Sommer stwierdził, że dyskryminacja polskich przedsiębiorstw, o której mówili przedmówcy, dotyczy także świata pracy. Neokolonialny charakter polskich przemian nadał procesom politycznym i gospodarczym niekorzystną dla pracowników dynamikę – obniżania kosztów pracy, a nie wprowadzenia innowacji. Czy była możliwa inna transformacja? Czy sytuacja, w jakiej była Polska, sytuacja wychodzenia z komunizmu skazała nas na przejściowy okres zależności? O tym w drugiej części dyskusji. Całość debaty na filmie:
IMG_7612m IMG_7684m IMG_7632m IMG_7610m Relacja: Margotte Debata miała miejsce 12 grudnia 2013 roku w "Tarabuku" na warszawskim Powiślu. P.S. Warto przypomnieć zapis wideo spotkania z Bartłomiejem Radziejewskim, naczelnym "Nowej Konfederacji", które odbyło się w listopadzie w klubie Ronina:
tumry

tumry

11 years 11 months temu

późno, niż wcale. Wprawdzie herr Donald Donaldowicz rozbiera Polskę wytrwale i już dawno przekroczył półmetek, to jednak póki coś jeszcze godnego ocalenia z naszego kraju zostanie, warto jest 'pokruszyć o to kopie'. PS. Intelektualiści powinni się też już dzisiaj zastanawiać, że gdy zdarzy się cud, iż będzie można uczciwie rozliczyć zbrodniarzy tuskistów i jego samego, żeby znaleźć sposób na ominięcie kwestii ewentualnego immunitetu, jaki będzie im być może z różnych powodów przysługiwał (np. rzekoma propozycja Merkel o poparciu kandydatury Tuska na przewodniczącego w UE). Śpieszmy się rozliczać za pomocą kodeksu karnego neokomunistycznych zbrodniarzy, gdyż mogą się nam porozłazić jak pluskwy w tapczanie.
Domyślny avatar

Zle jest z naszym lekarzem,bo tylko raczy nas objawami choroby.Zamiast rozpoznac co jest powodem,od kiedy i co za bakteria to robi? Jaki lek zastosowac by ta bakterie zniszczyc? A lekarz nic ,ciagle stwierdza objawy choroby.
PiotrKraczkowski

1. Nie wszystko to, co nam się nie podoba, jest neo-kolonializmem. Nie ma neokolonizatorów i ich ofiar, lecz są wolnorynkowcy tacy jak pan Radziejewski i ich ofiary. To pan Radziejewski jako zwolennik "wolnego rynku" jest wrogiem Polski i Polaków, a nie jacyś wyimaginowani neo-kolonializatorzy. 2. Jeśli państwo jest neo-kolonializowane, to przez jedno państwo neo-kolonializatora, które broni swej skolonializowanej zdobyczy przed innymi państwami neo-kolonializatorami. Nie ma czegoś takiego, jak kolonializowanie jakiegoś państwa przez wiele przedsiębiorstw z różnych państw. Nie ma, bo gdyby było, to cele polityczne i gospodarcze różnych państw kolonializujących wzajemnie by sobie przeszkadzały i doprowadziły do wojny między kolonializatorami o kształt prawa i polityki gospodarczej w państwie kolonializowanym. 3. Pan Radziejewski wyobraża sobie, że monopol to wspólne dzieło państwa i wielkiego koncernu, a "wolny rynek" temu przeciwdziała. To po prostu brednia i skrajna ignorancja. Definicją "wolnego rynku", którego chce pan Radziejewski, jest absolutny brak regulacji państwa. W ramach "wolnego rynku" władza rynkowa pojawia się i narasta pod wpływem koncentracji produkcji i narastających korzyści skali w wyniku doskonalenia technologii produkcji, czyli zastępowania łopaty koparką. Zakładając początek tego procesu w warunkach "wolnego rynku", to "wolna konkurencja" jako zerowa władza rynkowa istnieje bardzo krótko bo choćby tylko czysty przypadek spowoduje wzrost koncentracji produkcji i narastanie władzy rynkowej przez oligopole, duopol aż do monopolu. Ponieważ jest "wolny rynek", to nie ma regulacji państwowej, a jest monopol. 4. Państwa zabiegają o posiadanie u siebie narodowych koncernów przemysłowych oraz córek wielkich koncernów zagranicznych/międzynarodowych bo takie koncerny są nośnikami rozwoju naukowego i technologicznego, np. koncern Siemensa zgłasza rocznie więcej patentów niż wszyscy profesorowie RFN razem wzięci. Dlatego państwa zwalniają te koncerny z podatków itp., aby np. wesprzeć swój koncern w konkurencji z koncernami innych państw. Państwa jednak nie tworzą monopoli. Przeciwnie, państwa całego świata poza USA, częściowo GB, Chile i Singapurem mają "społeczną gospodarkę rynkową", którą cechuje zwalczanie tendencji monopolistycznych przy pomocy regulacji państwowych. 5. Skoro pan Radziejewski chce "wolnego rynku", to chce wydać Polaków na pastwę bezwzględnego wyzysku przez uwłaszczonych kompradorów, bo pan Radziejewski chce usunąć wszystkie państwowe regulacje, a więc także prawo pracy, sądy pracy, inspekcję pracy itp., które wyrównują stosunek sił między pracodawcą i pracobiorcą. Wyzyskiwanym Polakom pan Radziejewski powie, tak jak głoszą pan profesor Friedman i pan Krupa (czy Małek?) od PAFERE, który powiedział tu: http://www.blogpress.pl/node/… , że wyzyskiwani w wyniku braku lub osłabienia państwowych regulacji nie mają narzekać, bo i tak powodzi się im lepiej niż np. ludziom w epoce kamienia łupanego, którzy żyli w jaskiniach. Tym samym chce zniszczyć Polskę. ___ Pan Radziejewski chce także umożliwić firmom zwiększanie zysków w drodze przerzucania poprzez cenę na wszystkich konsumentów ryzyka katastrof lotniczych i w ogóle komunikacyjnych. Bez państwowej regulacji, czyli w "wolnym rynku", nie ma np. nadzoru lotniczego i np. Dreamliner już dawno by się rozbił, a samoloty spadałyby częściej w wyniku np. stosowania podrabianych części zamiennych i oszczędzania na szkoleniu pilotów. Dziś regulacje państwowe np. zakazują pewnym liniom lotniczym lądowania w UE z uwagi na robienie zysków kosztem bezpieczeństwa pasażerów - panu Radziejewskiemu się to nie podoba, chciałby zakazać takich regulacji i umożliwić liniom lotniczym znanym z niskiego standardu technicznej obsługi samolotów mordowanie obywateli UE. Podobnie chciałby pan Radziejewski umożliwić właścicielom firm bogacenie się podtruwaniem lekarstwami i żywnością - to bezkarne, bo np. 10% konsumentów żywności konserwowanej rakotwórczą substancją umrze dopiero 15 lat po spożyciu, a więc nie będzie można udowodnić, przez kogo. To tylko jedne z milionów przykładów szkodliwości "wolnego rynku", którą to szkodliwość pan Radziejewski usiłuje narzucić Polsce. 6. Pan Radziejewski określa się jako republikanin, ale republiką był także znający niewolnictwo i rządzony w interesie oligarchów Rzym, republiką była też Niemiecka Republika Demokratyczna i jest Niemiecka Republika Federalna. Ponieważ każda demokracja musi być republiką (także GB nie jest monarchią lecz republiką, bo źródłem prawa jest wola obywateli GB jako suwerena, a nie królowej, która jest takim reprezentacyjnym prezydentem), ale nie każda republika jest demokracją, istotą sprawy jest demokracja, a nie republika. Należy jednak podejrzewać, że pan Radziejewski nie uważa się za demokratę tak samo jak panowie Michalkiewicz, Braun, czy Mikke - w RFN nikt nie mówi o sobie, że jest republikaninem, lecz każdy uważa się za demokratę. Wrogom demokracji przeszkadza, że wolność jest możliwa tylko w demokracji, bo tylko w demokracji między obywatelem a zmianą dowolnego prawa stoją tylko i wyłącznie problemy organizacyjne, ale nie uzbrojona po zęby wola Biura Politycznego PZPR, czy dyktatora/króla. Wolność, a więc i demokracja, muszą dopuszczać porażkę i błędy, ale dlatego porażka i błędy są w demokracji najmniej prawdopodbne. Panowie Michalkiewicz, Braun, czy Mikke i pan Radziejewski nie chcą by Polacy byli ludźmi wolnymi. 7. Tam gdzie nie ma państwowego prawa stanowionego przez każdego obywatela poprzez parlament w interesie większości, a więc każdego, tam najsilniejsi gospodarczo, oligarchowie, np. 10% Amerykanów będących właścicielami USA i mediów, narzucają społeczeństwu własne regulacje we własnym interesie. Te prywatne regulacje są albo nieoficjalne, albo przyjmują nawet formę prawa, ale są nadal w interesie mniejszości przeciw większości, ponieważ dysponująca siłą gospodarczą i medialną mniejszość wykorzystuje ją do wywierania wpływów politycznych. Natomiast większość daje sobie narzucić prawo przeciwne własnym interesom, ponieważ jest ogłupiana oszukańczą wolnorynkową propagandą i daje sobie wmówić, że demokracji nie ma lub, że jest szkodliwa.
Jan z Glasgow

W wiekszosci Pana komentarz do sprawy jest prawdziwy - kraje prosperuja nie dlatego, ze wprowadzono w nich zasady wolnego rynku lecz dlatego ze przestrzegaja zasady demokracji oraz dodam od siebie - zdrowego rozsadku. Rzeczywiscie liberalizacja przeplywu kapitalu oraz monopolistyczne praktyki inwestowanego kapitalu w Polsce doprowadzily do zachwiania struktur panstwowych. W przeciwienstwie do niektorych uczestnikow dyskusji, ktorzy usprawiedliwiaja podjecie niekorzystnych decyzji (na poczatku lat 90-tych) niewiedza , uwazam ,ze taki poglad nie wytrzymuje proby czasu. Gdyby tak rzeczywiscie bylo to byliby bardziej otwarci na dyskusje i zmiane kerunku przemian duzo wczesniej, kiedy pierwsze symptomy choroby zaczely sie pojawiac. W Polsce uruchomiono jednak chamski medialno-administracyjny aparat przymusu wprowadzenia zmian niekorzystnych dla kraju. Te same srodowiska atakuja teraz podstawy kulturowe polskiego spoleczenstwa ,co wskazuje na ich zwiazek z dlugofalowym planem konsekwentnego niszczenia panstwa. Ostatnio jestem po ciekawej lekturze ksiazki noblisty w dziedzinie ekonomii J.Stiglitza "Globalization and its discontents" (2002). Znajduje sie tutaj dokladny mechanizm podporzadkowywaia sobie krajow przez MFW (Miedzynarodowy Fundusz Walutowy) nie oparty na logicznych zasadach ekonomii lecz raczej fundamentalizmie ideologicznym. Fakty wskazuja ze MFW odgrywa doniosla role w doprowadzaniu krajow bedacych na sciezce rozwoju do co najmniej zastoju jezeli nie bankructwa. Kraje ,ktore nie przyjely sciezki MFW w latach 90-tych takie jak Japonia, Chiny, Malezja, Korea Poludniowa znacznie szybciej wychodzily na droge rozwoju stosujac mechanizmy interwencji panstwa i ograniczenia przeplywu kapitalu spekulacyjnego, promujac za to kapital dlugodystansowy. Kraje ,ktore zmuszono do wprowadzenia zasad ustalonych przez MFW, takie jak Indonezja, do dzisiaj nie moga dojsc do poziomu wytworczosci z poczatku lat 90-tych. Rozmiekczanie odpowiedzialnosci ludzi , ktorzy dokonywali zmian w Polsce w latach 90-tych nie prowadzi do zrozumienia tego co sie w kraju dokonuje. Sluzy jedynie uspieniu kolejnego pokolenia ludzi, poniewaz nastepna faza rozkladu kraju jest jeszcze przed nami. Oskarzenia Pana w stosunku do prof.Kiezuna sa nieprawdziwe. On nigdy nie byl zwolennikiem liberalnego wolnego rynku taki jak nam zaserwowala Unia Wolnosci albo KLD, teraz PO, na czele z Balcerowiczem i Bieleckim. On caly czas mowi o gospodarce opartej na zasadach solidaryzmu spolecznego, czyli jego poglady sa bardziej zblizone do Stiglitza a nie Krugera (ideologa MFW).
PiotrKraczkowski

A. Polska potrzebuje kapitał zagraniczny, także dlatego, że przynosi do Polski nie znane nam i zbyt drogie dla nas technologie. RFN jest bogata, jest największym na świecie eksporterem kapitału, ale także czyni co może, aby ściągać do siebie zagraniczne koncerny, np. konkurencja Polska-RFN o produkcję modeli Opla, lub olbrzymie dotacje rządu RFN dla nowoczesnej fabryki Intela w Dreznie (Lipsku?). Zagraniczne firmy kupiły polskie, ale też poznały Polskę przy tej okazji i budują własne fabryki od podstaw. Zagraniczne przedsiębiorstwa powinny jednak tylko uzupełniać przedsiębiorstwa polskie, bo z reguły wywożą zyski zagranicę (po opłaceniu podatków oraz płacy siły roboczej). Nie ma w tym nic złego dopóki zakładane są polskie przedsiębiorstwa, a przedsiębiorstwa zagraniczne modernizują gospodarkę, tworzą miejsca pracy i prowadzą do powstawania polskich przedsiębiorstw dostarczających np. części dla producenta aut. B. Efekty, które prof. Kieżun i pan Radziejewski nazywają neo-kolonializmem, wynikają nie ze złych zamiarów przedsiębiorstw z UE, lecz z polskiej głupoty, chciwości, infantylizmu i niekompetencji, z przyjęcia oszukańczej propagandy "wolnego rynku". "Wolny rynek" oznaczając absolutny brak regulacji państwa musi prowadzić nie tylko do wyzysku polskiej "siły roboczej" przez przedsiębiorców polskich i zagranicznych, ale i do bezbronności państwa wobec zagranicznego kapitału. Zagraniczny kapitał zaczyna szkodzić dopiero gdy państwowa polityka gospodarcza jest ograniczana przez samych Polaków pod wpływem oszukańczej ideologii "wolnego rynku". C. Przypominam, że zanim doszło do gigantycznych strat ok. 1 biliona zł. dla Polski, na samym początku, polski rząd przyjął zasadę, dosłowna wypowiedź jednego z ministrów: "najlepszą polityką gospodarczą jest brak polityki gospodarczej". Miał być "wolny rynek", regulacje z góry uznano za coś złego, oczekiwano, że "niewidzialna ręka rynku" automatycznie, sama z siebie, zadba, by na liczącą się skalę nie było negatywnych zjawisk, które krytykowane są teraz jako rzekomy neo-kolonializm, czyli wina zagranicy, a nie polskich głupków i oszustów. D. Pamiętać należy, że o ile definicja "wolnego rynku" mówi, że to rynek bez absolutnie żadnych regulacji, to oczywiście jest on w praktyce niemożliwy. Nawet gdy np. nie ma potrzeby regulowania jakiegoś rynku, np. produkcji noży kuchennych, to żaden rynek nie jest izolowany z reszty gospodarki i producent noży kuchennych musi uwzględniać regulacje w zakresie rynku pracy, czy rynku stali. Istnieje rynek jako polski rynek, zawierający wszystkie pozostałe rynki i części rynków międzynarodowych. E. Po co więc ta oszukańcza ideologia o "wolnym rynku" skoro "wolny rynek" i tak nie jest możliwy? Tylko po to, aby umożliwiać mniejszości oszukiwanie i wyzyskiwanie większości - to jedyny cel, nie ma innego. Idzie to w parze z przedstawianiem państwa i demokracji jako czegoś złego, nieistniejącego, szkodliwego, "bandyckie państwo" itp., bo demokratyczne państwo pozwala większości obronić się przed wyzyskiwaniem i oszukiwaniem przez mniejszość. Wolnorynkowcy bredzą o "niewidzialnej ręce rynku" na zasadzie Goebbelsowskiej propagandy, aby obezwładnić demokrację, aby odebrać demokratom zdolność do samodzielnego myślenia, ale zmieniają nagle zdanie, gdy chodzi o to, aby np. płacić podatkami za te same autostrady dwa razy, albo aby podatnik przejął na siebie ryzyko walutowe tych, którzy nagle tracą na kredytach w walutach obcych. Większość podatków pochodzi od ludzi biednych, a na kredyty w walutach obcych stać z reguły ludzi bogatszych - pokrywanie im podatkami strat wynikających ze zmiany kursów oznacza przesuwanie pieniędzy z dołu do góry, czyli główne zajęcie wolnorynkowców. Ponieważ ryzyko straty w wyniku zmian kursów walut jest kredytobiorcom z góry znane, jest to typowy przykład uspołeczniania strat, przy prywatyzowaniu zysków. No, jakie to nazwiska domagały się publicznie, aby podatnik pomagał tym co tracą na kredytach we frankach itp. - min. poseł PiS Czarnecki. Red. naczelny "Do Rzeczy", pan Wróblewski, wolnorynkowiec, w "Biznes od prawa do lewa" odc. 10 2013/14, TV Republika, dowodził, że nie ma znaczenia, że podatnik kupując elektrownie atomowe przekazuje polskie podatki zagranicę na import, bo "niewidzialna ręka rynku" to wyrówna, to rzekomo takie wolne przepływy kapitału bez znaczenia. Red. Wróblewski nie kieruje się tu neo-kolonializmem, lecz ideologią "wolnego rynku", o wypływie miliardów euro z Polski na atomówki powiedział: "co to znaczy pieniądze wypłyną, pieniądze ruszają się, co z tego, że spowoduje to pogorszenie się naszego bilansu płatniczego, transakcja jest transakcją, to nie ma znaczenia, czy tą transakcję przeprowadzamy w Polsce, czy zagranicą" "wspieranie (polskiej) energetyki jest fatalne". Prowadzący "Biznes od prawa do lewa" red. Barełkowski określa się jako reprezentant strony prawicowej, menedżerów i przedsiębiorców. Lewica, to w programie strona pracowników, a "to co prywatne jest bardziej efektywne". Jeśli więc pracownik nie chce być komuchem, jeśli chce być na prawicy, to musi przyjąć punkt widzenia przesiębiorców jako swój, czyli domagać się obniżenia swej płacy oraz odrzucać bezpłatną służbę zdrowia, pomoc społeczną, zasadę sprawiedliwości społecznej, a więc i Katolicką Naukę Społeczną, a więc i Jana Pawła II, Kościół i religię - tak to działa, nawet jeśli wolnorynkowcy deklarują swe poparcie dla religii (bo władza ma trzymać okradanych za mordę, a więc pochodzi wg nich od Boga, a nie jest funkcją demokratycznego państwa). Konsekwentnie red. Barełkowski twierdzi w odcinku 5 2013/14, że konstytucja (definiuje Polskę jako demokratyczne rządy większości i "społeczną gospodarkę rynkową") "nie jest wiążącym prawem", lecz takim sobie zaleceniem, "drogowskazem". F. To, że "wolny rynek" nie jest w praktyce możliwy, nie znaczy, że nie należy ograniczać regulacji w ramach polityki gospodarczej do minimum. Należy, różnica polega na tym, że wówczas demokratyczna większość dokładnie rozważa skutki i działanie danej regulacji, a nie jest możliwym ryczałtowe, na ślepo, bez dyskusji odrzucanie regulacji (np. chroniących pracowników przed wyzyskiem) jako z góry szkodliwych pod hasłami "wolnego rynku". Dla wolnorynkowców "wolny rynek", elastyczność rynku, ma być głównie na rynku pracy, bo rzekomo z matematyczną pewnością regulacje na rynku pracy szkodzą pracownikom. Tymczasem kapitalistyczna Japonia odnosiła przez dziesięciolecia olbrzymie sukcesy naukowe i gospodarcze mając zerową elastyczność rynku pracy, bo stosowała zasadę dożywotniego zatrudnienia. Japonia odrzuca też wyzysk pracowników, a prezes koncernu zarabia po opodatkowaniu ok. 11 razy więcej niż świeżo przyjęty pracownik - dla wolnorynkowców normalnym jest kilkaset razy więcej. To wystarczy, aby wolnorynkowcom przeszło budowanie w Polsce "drugiej Japonii". G. "Społeczna gospodarka rynkowa" przewiduje prywatne przedsiębiorstwa i rynek, ale rynek regulowany polityką gospodarczą, aby stymulować rozwój całej gospodarki i państwa oraz chronić najsłabszych obywateli - wówczas nie ma miejsca na żaden neo-kolonializm, a uczniowie mają gwarancję bezpieczeństwa socjalnego nawet gdy ich rodzicom nie powiedzie się na rynku. ____Ponieważ jednak RFN jest przykładem sukcesów "społecznej gospodarki rynkowej" np. prof. Balcerowicz walcząc o OFE zataja przed Polakami sukces niemieckiego ZUSu (OFE ma RFN dopiero od kilku lat, ale dobrowolne i mało kto z nich korzysta, bo się nie opłaca), który ułatwił modernizację infrastruktury RFN i umożliwił wzrost płac realnych w ostatnich 33 latach do zjednoczenia Niemiec o ok. 500% oraz zmniejszenie czasu pracy o ok. 27%. Dzięki "wolnemu rynkowi" pracy w USA natomiast w 1960r. ok. 71% Amerykanów powyżej 18 lat było w małżeństwie, dziś zaledwie 51% - wynik masowego zubożenia. Wzrost łącznego dochodu w USA w latach 1917-2008 podzielono tak: najbogatsze 10% Amerykanów (właściciele USA) wzięło sobie 49%, a cała reszta, czyli 90%, musiała podzielić między siebie 51% łącznego przyrostu dochodow w tych latach. Srednia płaca (po przeliczeniu, w dolarach z roku 2008) wynosiła w USA w 1964r. 17,54 dolarow, a w 2008r. 18,52 dolara!