
Prof. Bohdan Cywiński mówił m.in. o powodach powstania tej książki: Skąd ona mi się wzięła? Z dwóch rodzajów doświadczeń, z dwóch typów refleksji – jedna jest bardzo ogólna: często kiedy słyszymy w jakiejś wypowiedzi słowo kultura to robi nam się miło, kultura brzmi pięknie, to jest coś wyższego, ładnego, wzniosłego. Kiedy natomiast usłyszymy słowo polityka, to zapala nam się w głowie czerwone światełko. Rozumiemy, że polityka jest potrzebna, czasami popieramy jakaś politykę, a przeciwko innej ostro występujemy, ale polityki generalnie nie lubimy, nie ufamy, wzbudza nasze podejrzenia, że tak czy inaczej jest nieuczciwa. A zatem dwa pojęcia, które wywołują sprzeczne wrażenia. Kultura i polityka. Ale jest takie dziwne zjawisko, że kultura bardzo chętnie podejmuje wątki polityczne, bo polityka dodaje ostrości, pieprzu, soli wypowiedzi kulturalnej. Jednocześnie kultura bojąc się polityki od niej nie ucieka. Natomiast polityka kulturę bardzo chce mieć pod swoją dominacją, chce posługiwać się kulturą. W związku z tym te dwa obszary życia społecznego, kultura i polityka we wszystkim epokach i obszarach jakoś się zacieśniają. W szczególny sposób tam, gdzie jakiś naród, społeczeństwo, jakiś etnos nie ma swoich instytucji politycznych, bo nie pozwolono mu ich się dorobić, lub je miał i stracił. Wtedy kultura ma szczególne zadania, ma zastąpić miejsca wypowiedzi politycznej, i to jest zjawisko które warto badać ze względów intelektualnych. To bardzo dużo uczy i o polityce i o kulturze. Poszedłem w kierunku narodów Europy Wschodniej, które żyły, żyją i żyć będą między Polską i Rosją. Oczywiście zająłem się wiekiem XVIII i XIX, ponieważ na tym się znam najlepiej, po drugie w tym właśnie okresie kształtowało się politycznie i kulturowo imperium rosyjskie. Kształtowało się w ten sposób, że dążyło do odebrania tożsamości narodowej tym małym, czasami większym, ale słabym politycznie narodom. Te narody były dominowane „po drodze” przeciwko trzem „zawalidrogom” na szlakom imperium rosyjskiego do wielkiej, prawdziwej Europy. Te trzy „zawalidrogi” to Polska, Szwecja i Turcja, ale starając się je wyeliminować (co się udało politycznie w pełni w odniesieniu do Polski, a częściowo w odniesieniu do Szwecji i Turcji), po drodze, po cichu, niejako machinalnie, należało zniszczyć [inne narody]. Po drodze do Polaków należało zniszczyć Ukraińców, Białorusinów i Litwinów, po drodze do Szwecji Finów, Estończyków, Łotyszy, po drodze do Turcji należało zniszczyć narody Zakaukazia, Gruzinów, Azerów, Ormian, Tatarów Krymskich, Mołdawian. A wreszcie był dwunasty naród rozsiany po całym tym terenie – naród żydowski. Te wszystkie narody trzeba było zrusyfikować. Te dwanaście narodów zafascynowało mnie i drugą przyczyną, że tę książkę napisałem, to była fascynacja losami tych narodów. Z tych dwóch korzeni wyrosła moja książka, dwadzieścia lat to trwało, jeżdżenia po tych krajach wschodnich, potem dwa i pół roku pisania, dlatego jest taka gruba. Poza całym historycznym i politycznym znaczeniem tematu, jest jeszcze znaczenie filozoficzne – co się dzieje z kulturą, która musi pełnić tę rolę polityczną. Jeśli polityki jest za dużo to dzieło kulturalne traci swoją specyfikę, jeżeli społeczeństwo jest bardzo napięte politycznie, to inaczej czyta dzieła literackie. Kiedy było dwustulecie urodzin Mickiewicza miałem okazję być na uroczystościach m.in. w Witebsku. I to mnie uderzyło - było to jedyne miejsce gdzie Mickiewicz był czytany i komentowany przez młodych ludzi, białoruskich studentów, jako literatura aktualna. Tak potrafili czytać Dziady, to jest właśnie taki przykład, ciekawostka co to znaczy kultura w polityce i polityka w kulturze.













Nie jest jeszcze tak źle!
Metoda