Polscy Żydzi chcą Pomnika Chrząszcza zamiast Sprawiedliwych?

Przez molasy , 18/04/2013 [19:28]
„Helena Datner: Każdy pododdział AK ma w Warszawie swoją tablicę, czy to w miejscu odpowiednim, czy nie. Dopiero po przeczytaniu książki Janickiej zobaczyłam, ile tych tablic znajduje się na Umschlagplatzu. To jakiś fijoł i kompleks. Anna Zawadzka: Natręctwo powstańcze. Helena Datner: Dużo bardziej niebezpieczne niż mycie rąk. (…) Michał Kozłowski: Można po prostu nie poświęcać tyle czasu, energii i pieniędzy na przykrywanie cierpienia innych ofiar niż własne. Są dwie możliwości: wyważyć wszystkie krzywdy i każdemu oddać należny hołd albo pomarzyć o mieście bez pomników. Helena Datner: Tymczasem w Warszawie jest 400 miejsc upamiętniających powstanie warszawskie. Chciałoby się, by – jak w Szczebrzeszynie – był pomnik chrząszcza. Albo "Alicji w Krainie Czarów". Ale takich pomników jest mało." (http://www.lewica.pl/?id=27372&tytul=Polityka-his…) Pozwoliłem sobie przedrukować fragment rozmowy na temat książki Elżbiety Janickiej „Festung Warschau”, która jest poświęcona tzw. dekonstrukcji pamięci historycznej Polaków, m. in. poprzez deheroizację żołnierzy Armii Krajowej, którzy zginęli w walce z Niemcami o wolną Polskę, bo zafrapował mnie pomysł, żeby w Warszawie zamiast upamiętniania polskich bohaterów stawiać pomniki chrząszczom albo wymyślonym postaciom literackim. Zgłosiła go dr Hanna Datner ważna postać w środowisku polskich Żydów, pracownica naukowa Żydowskiego Instytutu Historycznego oraz przewodnicząca Żydowskiej Gminy Wyznaniowej w Warszawie. W cytowanym fragmencie rozmowy głos zabierają także mgr Anna Zawadzka, pracownica naukowa Instytutu Slawistyki PAN oraz dr Michał Kozłowski, pracownik naukowy Instytutu Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Rozmówcy, było nie było, ludzie poważni, pracownicy naukowi ważnych instytucji naukowych, robią sobie jaja z polskiej pamięci historycznej, z polskich bohaterów narodowych, z ich pomników i innych upamiętnień. Łatwo się domyślić, że nie są oni Polakami, lecz polskimi Żydami (chociaż Polaków szydzących z polskiej pamięci narodowej też jest niemało). Jak wiadomo środowisko żydowskie w Polsce zaprotestowało ostatnio przeciwko postawieniu obok Muzeum Historii Żydów Polskich pomnika Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata, którzy z narażeniem życia ratowali Żydów podczas II wojny światowej przed niemieckimi prześladowaniami. Zastanawiałem się, dlaczego polscy Żydzi nie chcą tego upamiętnienia w tym właśnie miejscu i nie mogłem tego zrozumieć. Dopiero po przeczytaniu tej rozmowy, doznałem olśnienia. Chodzi o ten wymarzony przez Datner Pomnik Chrząszcza! To on ma stanąć obok Muzeum Historii Żydów Polskich, zamiast Pomnika Sprawiedliwych! Zaiste, genialny pomysł! Decyzja w tej sprawie leży w ręku prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz, która ma zwyczaj konsultować się w sprawach stawiania pomników z mieszkańcami stolicy poprzez zamawianie sondaży. Ostatnio przeprowadzono je w sprawie pomników ofiar katastrofy smoleńskiej i sowieckich „wyzwolicieli” stolicy Polski. Oba sondaże przyniosły wynik pozytywny z punktu widzenia zamawiającej prezydent, tzn. dla tego pierwszego upamiętnienia nie ma miejsca w Warszawie, dla tego drugiego jest. Spodziewam się teraz ogłoszenia sondażu w sprawie pomnika obok MHŻP. Do wyboru będą: Pomnik Sprawiedliwych, proponowany przez stronę polską oraz Pomnik Chrząszcza, zgłoszony przez środowiska żydowskie z Heleną Datner na czele. Ponieważ wynik sondażu zawczasu zna pani Gronkiewicz-Waltz, to można go sobie nawet darować, a zaoszczędzone pieniądze przeznaczyć na pomoc biednym dzieciom lub łatanie dziur w jezdniach. Dlatego oczekuję, że decyzja o budowie Pomnika Chrząszcza zostanie przez nią wkrótce ogłoszona. Zastanawiam się jednak, czy polscy Żydzi podjęli trafną decyzję, domagając się właśnie takiego upamiętnienia w sercu dawnej dzielnicy żydowskiej? Czy Pomnik Chrząszcza nie będzie mógł być odbierany jako antysemicki? Nie wszystkie chrząszcze są tak sympatyczne jak ten ze Szczebrzeszyna. Są też gatunki nielubiane, np. stonka, zrzucana przez amerykańskich imperialistów w początkowym okresie budowy Polski Ludowej. Pomnik Chrząszcza może zostać uznany za symbol walki z tzw. żydokomuną (całe szczęście, że prof. Paweł Śpiewak „odczarował” to pojęcie i jego używanie przestało być już uważane za przejaw antysemityzmu). Ale może właśnie polskim Żydom chodzi o skojarzenie ich z tym szkodnikiem? O dekonstrukcyjne pokazanie metodami krytyki fantazmatycznej, że byli traktowani przez Polaków tak samo jak stonka? Jednak to trochę niebezpieczne myślenie, jeśli przyjąć, że ten chrząszcz wyrządził Polakom wiele szkód, niszcząc uprawy ziemniaków, więc słusznie był niszczony (tzn. ja tak uważam, natomiast krytycy fantazmatyczni mogą mieć inny pogląd w tej sprawie). Tak czy owak uważam, że jeśli polscy Żydzi chcą mieć Pomnik Chrząszcza obok swojego muzeum, to się im on należy! A jeśli chodzi o upamiętnienie polskich Sprawiedliwych, to można je na przykład wykonać w nieistniejącej Krainie Czarów. Przecież żadnego ratowania Żydów przez Polaków podczas II wojny światowej nie było! Było natomiast ich mordowanie! Tylko i wyłącznie mordowanie, a następnie ukrywanie faktów o dokonanym przez Polaków holokauście Żydów i wypieranie ich z pamięci zbiorowej! Żydowscy i filosemiccy uczeni z PAN dokonali tytanicznej pracy w celu dokonania tzw. dekonstrukcji „mitu” Sprawiedliwych. Według pracowników Centrum Badań nad Zagładą Żydów, działającego w ramach Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, oraz kilku innych instytutów tej placówki naukowej, byli to tacy sami antysemici jak wszyscy inni Polacy. Weźmy takiego Aleksandra Kamińskiego, którego „zdekonstruowała” Elżbieta Janicka. Za co on dostał tytuł Sprawiedliwego? Przecież ten „kulturalny” antysemita kultywował podczas wojny antysemickie tradycje polskiego przedwojennego harcerstwa. Wybrał na bohatera swojej książki „Kamienie na szaniec” antysemitę Jana Bytnara . A zaczął ją pisać 1 maja 1943 r., kiedy powinien pójść kanałami do getta, żeby wyprowadzić stamtąd za rączkę Mordechaja Anielewicza, który zażądał wtedy polskich przewodników. Napisał książkę o bezsensownej Akcji pod Arsenałem, w celu odwrócenia uwagi od bohaterstwa Żydów walczących w getcie. Jego celem było stworzenie mitu polskich bohaterów z AK, którzy nie tylko bohaterami nie byli, ale na dodatek, jako antysemici nad antysemitami, urządzili Żydom holokaust. Według dekonstruktorskich ustaleń Janickiej oraz innych żydowskich i filosemickich naukowców z PAN, a także IPN, mit Sprawiedliwych jest takim samym antysemickim oszustwem jak mit bohaterów „Kamieni na szaniec”. Został wymyślony, jako parawan dla ukrycia polskiego antysemityzmu i holokaustu dokonanego przez Polaków na narodzie żydowskim, a niechlubną w tym rolę odegrał „kulturalny” antysemita Władysław Bartoszewski (pisałem o tym w poprzedniej notce http://blogpress.pl/node/16395). Między innymi w celu zwalczania „mitu” polskich Sprawiedliwych minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski (nareszcie chociaż jeden Polak-filosemita!) zamówił 2 lata temu w Centrum Badań nad Zagładą Żydów PAN książkę „Inferno of choices”, którą polskie placówki dyplomatyczne rozpowszechniają na całym świecie. Pracownik CBZŻ Jan Grabowski tak mówił w Radiu TOK FM wkrótce po jej wydaniu: „Peany na część sprawiedliwych wśród narodów świata (…) to cyniczna próba osłonięcia … wstydliwej historii …. (…) W tym momencie wykorzystywanie sprawiedliwych jako alibi dla ogromnej większości społeczeństwa, która była jak najdalsza od tego rodzaju postaw, jest nie tylko błędem, ale i nadużyciem. (…) To mnożenie ludzi, którzy pomagali ratować Żydów, przybiera takie proporcje, że wśród pewnych badaczy, zbliżonych do IPN-u czy też pracujących dla IPN-u, liczba Polaków ratujących Żydów zbliżyła się do miliona dwustu tysięcy. To przemnażanie przez jakieś dziwne wskaźniki; liczby nie mają nic wspólnego z rzeczywistością.” Ponieważ nawet przy użyciu dekonstruktorskich metod nie da się niestety zaprzeczyć, że jednak Polacy pomagali Żydom, to żydowscy i filosemiccy badacze opisują ich jako podejrzanych typów. „Zdecydowana większość pomagała za pieniądze i robiła to krótko i niedobrze" – wybrzydza Grabowski (wypowiedź dla PAP ze stycznia 2011 r.). Według niego Polacy na ukrywaniu Żydów i wydawaniu ich następnie w ręce Niemców nieźle się wzbogacili: „Jeżeli ktoś ukrywał Żydów i w pewnym momencie uznał, że gra nie warta była świeczki, to istniała opcja przekazania tych Żydów w ręce granatowej policji lub Niemców i otrzymania za to nagrody”, bo „Niemcy obiecywali bezkarność, jeżeli wyda się ukrywanych przez siebie Żydów, a także nagrodę - ubrania ściągnięte z trupów, parę kilogramów cukru, litr wódki, niewielkie sumy pieniędzy - maksimum 500 złotych.” Także jego szefowa z CBZŻ Barbara Engelking przypisuje Polakom ukrywającym Żydów chciwość: „Żydzi, którzy się ukrywali, nie mieli kartek żywnościowych. Trzeba było je kupować na czarnym rynku, trzeba było też być przygotowanym na wyjątkowe okoliczności, np. zorganizowanie pomocy lekarskiej. Żydzi nie widzieli nic złego w samym fakcie, że ktoś brał od nich za ich ukrywanie pieniądze. Zresztą są też znane przypadki, że sami Żydzi, którzy nie mieli pieniędzy, kazali sobie płacić za ukrywanie innych Żydów. W ten sposób chcieli razem przetrwać. Wszystko było w porządku, dopóki obie strony dotrzymały zobowiązań. Natomiast źle się działo, kiedy ta relacja się zmieniała, kiedy to Polak ukrywający Żyda zdobywał przewagę, miał władzę i zaczynał ją wykorzystywać. I tu pojawia się problem chciwości, bo koszty utrzymania rosły, pojawiała się pokusa bezkarności. Wtedy to zaczynało być nieuczciwe, nie w porządku.” Dekonstrukcja polskich Sprawiedliwych dokonana przez żydowskich i filosemickich uczonych z PAN wyjaśnia, dlaczego tak zajadle protestują oni przeciwko ich pomnikowi obok Muzeum Historii Żydów Polskich. Ich zdaniem Polacy ratowali Żydów dlatego, że chcieli ich złota. To nie było wcale tak niebezpieczne, jak dotychczas w Polsce twierdzono, bo z publikacji Centrum Badań nad Zagładą Żydów wynika, że Niemcy w ogóle się nie interesowali tym, co się działo w Polsce. „Trzeba … pamiętać, że w całym Generalnym Gubernatorstwie od 1942 roku obowiązywała +polityka amnestii+.” – przypomina Grabowski. Według niego, Żydów trzeba było ukrywać „głównie nie przed Niemcami”, lecz przed innymi Polakami, w tym przed najbliższą rodziną. Engelking dekonstruuje też zagrożenie wyrokiem śmierci, bo „z badań wynika, że nie zawsze był egzekwowany.” Zatem Sprawiedliwym pomnik się nie należy. A jeśli już tak, to na pewno nie na terenie byłego getta warszawskiego, przy Muzeum Historii Żydów Polskich. W dawnej dzielnicy żydowskiej nie ma miejsca na upamiętnianie Polaków. Tu lepiej postawić, tak jak w Szczebrzeszynie, Pomnik Chrząszcza. Jednak na gruncie krytyki fantazmatycznej pojawia się pewien problem. Otóż opór Żydów przeciwko polskim upamiętnieniom na terenie byłego getta warszawskiego zaczął się dopiero 2 lata temu, po ukazaniu się książki Janickiej „Festung Warschau”, w której starała się udowodnić fantazmatyczną tezę, że Polacy celowo zamazują żydowską przeszłość tej dzielnicy poprzez budowanie kapliczek w podzięce Bogu za zagładę Żydów, pomników katyńskich i upamiętnianie żołnierzy AK poległych w Powstaniu Warszawskim. Jeśli tak jest rzeczywiście, to niestety podobną rolę pełni w Szczebrzeszynie Pomnik Chrząszcza. Przed wojną było to w większości miasteczko żydowskie. Dlaczego więc na jego rynku stanął pomnik tego owada, a nie jakieś upamiętnienie wymordowanych tu Żydów? Czy nie „przykrywa” on polskiej winy za holokaust? A jeśli tak, to dlaczego Datner tak go chwali? Dlaczego go nie dekonstruuje? Dlaczego chce go stawiać także w Warszawie? Napisałem tę notkę w żartobliwym tonie, żeby dostosować się do stylu wypowiedzi żydowskich naukowców w zacytowanym przeze mnie fragmencie dyskusji na temat fantazmatycznych tez zawartych w książce Janickiej. Ich rzeczywiście nie da się brać na poważnie. Ale na koniec zmienię ton. Bardzo szkoda, że już wszyscy polscy Żydzi, nie tylko ateistyczni lewacy tacy jak Janicka czy Zawadzka, ale także przestrzegający żydowskiej tradycji, tacy jak Datner, mówią lewackim językiem fantazmatów. Jeszcze kilka lat temu było inaczej. Z roku na rok sytuacja się pogarsza. Nie jest to dobry prognostyk na przyszłość, jeśli chodzi o dialog polsko-żydowski. To wielki błąd, że strona żydowska przyjęła język Janickiej i otwarcie szydzi z polskiej pamięci narodowej. Przypomnę, że ta autorka napisała w „Festung Warschau” o uroczystościach upamiętniających zbrodnię katyńską przy placu Krasińskich 13 kwietnia 2008 r., że „w łopocie biało-czerwonych sztandarów uczczono 65. rocznicę wydarzenia medialnego wyreżyserowanego przez hitlerowców”. A wyjaśnienie tytułu tej książki (po polsku „Twierdza Warszawa”) znajduje się w tym jej fragmencie: „"III Rzesza ze swoją antybolszewicką krucjatą przeciwko wszystkim Żydom dawno upadła. A tu nagle jakby bronił się jakiś ostatni jej przyczółek: Festung Warschau”. Oj, źle się bawicie, polscy Żydzi. Pamiętajcie o tym, że kto nie szanuje innych, sam nie jest godzien szacunku.
Pies Baskervillów

odniosę się sie tylko do tego.. =================== „Helena Datner: Każdy pododdział AK ma w Warszawie swoją tablicę, czy to w miejscu odpowiednim, czy nie. Dopiero po przeczytaniu książki Janickiej zobaczyłam, ile tych tablic znajduje się na Umschlagplatzu. To jakiś fijoł i kompleks. Anna Zawadzka: Natręctwo powstańcze. Helena Datner: Dużo bardziej niebezpieczne niż mycie rąk. =========================== No cóż,myjmy ręce,po szmatach,nieproszonych do Histori Polski.. A kto jest ta suczyna,niejaka Helena Datner?
Domyślny avatar

Po tym cytacie piszę kim są rozmówcy. To jest córka Szymona Datnera, znanego historyka. Jako szefowa żydowskiej gminy wyznaniowej w Warszawie ma silną pozycję w środowisku Żydów polskich.