Narkotyki – to nie jest fajne

Przez Bernard , 26/07/2009 [14:50]
Czy należy depenalizować posiadanie niewielkich ilości narkotyków na swój własny użytek? Czy naprawdę ułatwi to ściganie dilerów, a pomoże narkomanom? A może chodzi o coś zupełnie innego? Po wstępnej kampanii przygotowawczej Gazety Wyborczej do boju wkroczyło Ministerstwo Sprawiedliwości. Czy kryje się za tym drugie dno?

Można oczywiście zadawać też pytania fundamentalne - czy narkotyki powinny być legalne, czy nie? Czy państwo ma prawo ograniczać wolność obywateli i decydować czym mogą się truć, a czym truć się nie mogą? Czy jest etyczne by państwo czerpało zyski z tytoniu i alkoholu, a zakazywało marihuany, czy kokainy? Te ostatnie pytania nie mają jednak w praktyce większego sensu z bardzo prostej przyczyny. Wytwarzanie narkotyków i obrót nimi jest nielegalny (opanowany przez przestępcze korporacje) i taki pozostanie. Natomiast realne pytanie to w jaki sposób państwo będzie się przeciwstawiać rozprzestrzenianiu narkomanii. Czy depenalizacja posiadania niewielkiej ilości narkotyków na własny użytek sprzyja zwalczaniu handlu narkotykami czy też nie? Moim zdaniem nie.

Za narkotykami stoją ogromne pieniądze, wielki i bezwzględny biznes ze swoim marketingiem, gdzie „targetem” są m. in. uczniowie liceów i gimnazjów, a „twarzami marki” wszelkiego typu „celebryci”, aktorzy, artyści, dziennikarze, politycy. Depenalizacja powoduje, że „nie ma piekła”. Zwolennicy wolności wyboru i tego by państwo nie mieszało się do tego co komu wolno brać, lub nie albo sami mają jakieś problemy z tym związane, albo spełniają rolę leninowskich „pożytecznych idiotów”. Moim zdaniem nie wolno przykładać do tego ręki! To co promuje środowisko Gazety Wyborczej i Platformy Obywatelskiej jest moim zdaniem kuriozalne. Absurd polega na tym, że cały proces powstawania i dystrybucji narkotyków pozostaje nielegalny. Jest przestępczy. Zabójstwa są na porządku dziennym. Na koniec tego procesu jak kwiat na łajnie ma pojawić się coś legalnego. Nielegalne, nielegalne i nagle legalne. Przecież to skrajna hipokryzja i schizofrenia, gdy nawołuje się do walki z grubymi rybami przestępczego świata narkotykowego, a akceptuje efekt końcowy ich działania! Jedyną logiczną konsekwencją powinna więc być pełna legalizacja narkotyków.

W jaki sposób zostaną potraktowani „niedzielni” palacze trawki to już sprawa sądów i organów ścigania. Prawo oczywiście może być doskonalone i modyfikowane, ale wbrew pozorom nawet teraz istnieje spore pole manewru. Nieudolność organów ścigania, czy wymiaru sprawiedliwości nie stanowi moim zdaniem przekonującego argumentu dla tzw. legalizacji posiadania małej ilości narkotyków na swój użytek. Argumenty, że penalizacja posiadania narkotyków zamiast na leczenie wysyła narkomanów do więzień też nie przekonuje. Po prostu narkomani są leczeni pod władzą obowiązującego prawa. Różne ośrodki terapeutyczne (m. in. Monaru) nie świecą pustkami, wręcz przeciwnie, a pójście w stronę depenalizacji wcale nie spowoduje istotnego przełomu. Być może prawo mogłoby bardziej wspierać proces leczenia i wychodzenia z narkomanii, ale jeszcze bardziej powinno chronić przed popadnięciem w nią.

I najważniejsze. Narkotyki przestają być nielegalne. Stają się legalne. Może nie całkiem legalne, może nie całkiem aprobowane, może nie wszystkie, ale jednak. Czy godnym napiętnowania będzie ktoś kto zażywa narkotyki? Jeżeli radni i posłowie partii rządzącej zażywają? Gdy posądza się o to ministra, nomen omen, sportu? Ba, jeżeli sam premier się narkotyzował? Jeżeli prezydent największego światowego mocarstwa palił, chociaż się nie zaciągał? Teraz wystarczy powiedzieć, że było to legalne i „po sprawie”.

Moim zdaniem fakt, że jest to nielegalne a wręcz stanowi przestępstwo jest dodatkowym czynnikiem mogącym powstrzymać młodych ludzi przed sięganiem po narkotyki. Wszak w każdej chwili mogą zostać sprawdzeni (np. na koncercie, imprezie, późno w nocy na ulicy) i będą mieli nieprzyjemności. Czy po jednym skręcie młody człowiek stacza się na margines i nie ma szans na normalne udane życie? Oczywiście nie! Ale niech ma świadomość przekraczania dopuszczalnych norm i niech towarzyszy temu perspektywa nieprzyjemnych konsekwencji. Niech będzie to czymś wstydliwym, niech spotyka się z ostracyzmem. Nie należy tej drogi skracać i ułatwiać dostępu. Nie zdejmujmy tabu. Narkotyki nie są fajne, nawet jeżeli używał ich premier. To, że robią tak idole popkultury i świetnie się mają (do czasu) nie może być wzorcem postępowania.

Drugie dno.

Ostatnio w Radiu Tok FM padł termin „narkofobiczny” w znaczeniu pejoratywnego podejścia do problemu narkomanii. Czyżby następnym krokiem miała być „narkofilia”? Gazeta Wyborcza prowadzi akcję „My narkopolacy”. W sposób skandaliczny wykorzystana została tzw. „solidaryca”, a samo hasło akcji odwołuje się zupełnie świadomie do domniemanego zbiorowego współuczestnictwa w procederze narkomanii i odpowiedzialności zbiorowej. Wytworzona została odpowiednia atmosfera w której ministerstwo mogło wystąpić z pomysłami zmiany prawa o posiadaniu niewielkiej ilości narkotyków. Jakie będą konkretne rozwiązania prawne dopiero się okaże, ale już teraz to co zostało nagłośnione to zbawienny wpływ na walkę z narkomanią depenalizacji posiadania niewielkich ilości narkotyków. To tak jakby zdepenalizować „krótkotrwały zabór pojazdu” (tak tłumaczyli się niegdyś przyłapani na gorącym uczynku złodzieje samochodów i był na to łagodniejszy paragraf).

A może jest jednak drugie dno? Wszelkiego typu „celebryci” (niektórzy oczywiście), w tym dziennikarze i politycy miewają problemy z posiadaniem i zażywaniem narkotyków. Zmiana prawa znacznie poprawiłaby im komfort psychiczny i zwiększyła poczucie bezpieczeństwa...

Polska the Times:
Najbardziej zaskakujące są zeznania złożone w czasie śledztwa przez Macieja W. pseudonim Waluś. Otóż "Waluś" zeznał, że sprzedawał narkotyki Drzewieckiemu, a raz - jak twierdzi - przyszło im nawet wspólnie raczyć się kokainą. Ten wątek zeznań gangstera już został wyłączony do osobnego postępowania, które prowadzi łódzki oddział Prokuratury Krajowej.

Gazeta Wyborcza:
Łuczak i Atamańczuk w piatek przed północą zostali zatrzymani przez policjantów z komisariatu w podszczecińskim Mierzynie do rutynowej kontroli drogowej. Funkcjonariuszy zaniepokoiło zachowanie oby panów, więc przeszukali auto. Znaleźli lufkę nabitą marihuaną i woreczek z białym proszkiem. To prawdopodobnie amfetamina.

Wątpliwym dowcipem wykazał się premier (WP):
- Żałuję, że ten obywatel nie będzie mógł z nami współpracować w ramach PO ze względu na te zdarzenia, które były jego udziałem. Żałuję, bo się okazuje - to całkiem dowcipny i bystry człowiek - mówił o Atamańczuku Tusk.

Wprost „Idole na haju”:
Kuba Wojewódzki, Kora Jackowska, Tomasz Stańko i Stanisław Soyka - to tylko niektóre postaci polskiego show-biznesu, których nazwiska pojawiły się w jednym z największych śledztw narkotykowych ostatnich lat.[...]Wkrótce położony w Warszawie przy pl. Narutowicza Fun Music stał się w stołecznym świecie artystycznym miejscem niemal kultowym. I miejscem, gdzie były narkotyki. - Stałymi gośćmi byli Tomasz Stańko, Stanisław Soyka, muzycy Lady Pank, Kora i wielu innych artystów - chwali się "Wprost" Konrad Ł.
[...]
Mimo znanych nazwisk klienci narkotykowej siatki to dla śledczych jedynie płotki. Z dotychczasowych ustaleń wynika, że grupa Konrada Ł. działała pod patronatem mafii mokotowskiej, która po rozbiciu "Pruszkowa" stała się najbardziej niebezpieczną grupą przestępczą w Polsce. W ciągu kilku lat sprzedała kilka ton marihuany, haszyszu, kokainy i amfetaminy o wartości ponad 180 mln zł.
[...]
Na całym świecie narkotykowi dilerzy zabiegają o to, by wśród ich klientów były znane osoby, najlepiej gwiazdy show-biz-nesu. To najlepsza reklama - gwarancja dla innych klientów, że towar od nich jest sprawdzony, czysty, bezpieczny. Poza tym znane nazwiska wśród odbiorców narkotyków gwarantują bezkarność, bo trudno jest policji zatrzymać gwiazdę czy zrobić przeszukanie w lokalu, gdzie ona przebywa. Dilerzy powołują się również na gwiazdy jako swoich klientów, by sprzedawać narkotyki ich fanom, często ślepo naśladującym swoich idoli.

Sylwester Latkowski w pewnym sensie biorąc w obronę Wojewódzkiego wsadził szpilę kolegom dziennikarzom:
Na okładkę nie trafią też dzienniakrze, którzy brali i biorą. Jakoś nie jestem sobie w stanie wyobrazić okładki i tytułu „Dziennikarze na haju” z listą dziennikarzy biorących narkotyki i palących jointy. Jak wiadomo przecież powszechnie dziennikarze nie biorą narkotyków i nie palą jointów.

Nie idźcie tą drogą!

Narkopolacy - Atamańczuk daj zajarać
PTT: Drzewiecki - minister niejasności
GW: Szef sejmiku zatrzymany za narkotyki wykluczony z PO
WP: Tusk: żałuję, że Atamańczuk nie będzie w klubie PO
Wprost: Idole na haju
Sylwester Latkowski: Wojewódzki na świadka koronnego showbiznesu
Rzepka

Rzepka

16 years 2 months temu

Nie może być zgodne z prawem posiadanie czegoś, co powstało i trafiło do ludzi na skutek przestępczego procederu - dla mnie to bardzo mocny i racjonalny argument przeciw. Nie wiem jaki udział w lobbowaniu na rzecz zmiany prawa w tym zakresie mają różni celebryci. Ale teza ciekawa... Pozdrawiam
Godziemba

Wystarczy, że na rynku jest dostępny jeden legalny narkotyk - GWarta. Dla jej czytelników, to prawdziwy narkotyk, bez niej nie potrafią nic powiedzieć, ani zrobić. Kampania GWartej utrwierdza ich tylko w tym zabójczym nałogu. A moze zrobić deal - zabronić GWartej, a uwolnić "marychę". Pozdrawiam
Rzepka

Rzepka

16 years 2 months temu

zgadza się, to jest bardzo niebezpieczny narkotyk. Zresztą wmawiane ludziom, że są narkotyki bezpieczne i cały ten podział na "miękkie" i "twarde" to absurd. A taki motyw w tej akcji, że wszyscy jesteśmy od czegoś uzależnieni i stawianie znaku równości pomiędzy palaczem marychy i "moherową babcią", która bierze tabletki z kogutkiem to już czyste łajdactwo. I jeszcze ten Czuma wyskoczył jak diabeł z pudełka... Zabronić "GWartej" - popieram Pozdrowienia
tatarstan1

Przyznam szczerze - nie wiem, czy zniesienie kary za posiadanie na własny użytek coś da. Raz jeden jedyny w życiu zapaliłam trawę. Skończyło się strasznie - to był najgorszy dzień w moim życiu. Zwidy, kołatanie serca, koszmar. To swiństwo trzymało mnie 18 godzin. I żeby była jasność - trawa była czysta, z pewnego źródła, bez dodatków. Po prostu znajomi znajomych znajomych mają własną miniplantację. Najbardziej zaszokował mnie syn znajomego, który akurat był w towarzystwie. Młodzieniec lat 11 wygłosił po wszystkim kazanie pod tytułem "moi koledzy palą i są przez to dziwni, więc ja nie chce i tobie też nie radzę". Wtedy zadałam sobie pytanie, czy gdyby ukarać owych znajomych to to by coś dało. Moim zdaniem nie. I tak palą prawie na okrągło. A trawę można zdobyć bez większego kłopotu. Pomysłów na ukrycie "towaru" jest mnóstwo, nie będę pisać jakie to pomysły, bo jeszcze ktoś się zainspiruje :P Warto pamiętać jednak, że młodzi mają sposoby na "odloty" - ot, choćby niektóre popularne leki. Swego czasu z gabinetów pielęgniarskich w szkołach wycofano pewien znany lek przeciwbólowy, bo okazało się, że dziewczyny przychodziły niby z silnymi bólami miesiączkowymi i prosiły o 3 tabletki na zapas ("bo mamy dziś klasówkę"), a tak naprawdę łykały 3 naraz i miały "odlot". Samymi karami nie da się powstrzymać narkomanii. Jak ktoś bardzo chce - zdobędzie. Myślę też, że kampanie społeczne też niewiele dadzą, bo przeciętny człowiek i tak mija kolejny bilbord obojętnie. Myślę, że potrzebna jest edukacja, tak ja w przypadku edukacji seksualnej. Jednak nie polegająca na straszeniu, tylko na nauczeniu zachowań asertywnych. Młody człowiek musi umieć powiedzieć "nie" - czy to w sprawie "dowodu miłości" czy "spróbowania trawy". Dom nie zawsze to potrafi (nie każdy jest tak odpowiedzialnym i dobrym rodzicem jak Anita i Ckwadrat!!!). Ot, mrzonki, bo u nas się oczywiście nie da.