Cenckiewicz i Woyciechowski o „asach" peerelowskiego wywiadu i WSI

Przez Blogpress , 30/11/2011 [21:17]
Cenckiewicz Woyciechowski 01 „Od tygodnia mamy festiwal dotyczący Gromosława Cz. Wszyscy mówią, że on był asem wywiadu. Ja nie widziałem żadnego dokumentu, który by świadczył o tym, że on był kiedykolwiek jakimś asem wywiadu. Mało tego, centrala, jego przełożeni notorycznie pisali, że to jest po prostu jakaś wielka niezdara, która była dekonspirowana przez kolegów” – mówił autor „Długiego Ramienia Moskwy” w Klubie Ronina. Fragment o "asach wywiadu": „To jest człowiek, który był tylko na dwóch placówkach zagranicznych. Z jednej, w Chicago, wyleciał po niecałym roku, bo został zdekonspirowany przez kolegę, który przeszedł na stronę Amerykanów. Później był w Genewie. Nawet sam w raportach wywiadowczych z Genewy do centrali wywiadu w Warszawie pisał, że nikt się nie chce z nim spotykać poza Sowietami i towarzyszami z zaprzyjaźnionych ambasad” – kontynuował Sławomir Cenckiewicz. Pełny zapis wideo ze spotkania Historyk podobnie ocenił Marka Dukaczewskiego. „Co takiego wielkiego robi w Stanach Zjednoczonych oficer o kryptonimie „Spidi” – major, wcześniej kapitan Marek Dukaczewski? Ogląda telewizję. I w odróżnieniu od swojego kolegi, z którym jest w rezydenturze wywiadowczej w Waszyngtonie, późniejszego szefa Wojskowych Służb Informacyjnych (podobnie jak Dukaczewski), Kazimierza Głowackiego, któremu już się nie chce od tego telewizora odrywać, no to Dukaczewski chociaż chodzi do bibliotek, do księgarń i robi dobre wypisy z tego co przeczyta. Tacy to byli profesjonaliści”. Cenckiewicz Woyciechowski 02 Spotkanie w klubie Ronina, w którym brał także udział Piotr Woyciechowski a prowadził Jerzy Jachowicz, było poświęcone najnowszej książce Sławomira Cenckiewicza „Długie Ramię Moskwy”. Autor przywołał niektóre fakty z działalności wywiadu wojskowego PRL, pokazujące brak profesjonalizmu tej służby oraz uzależnienie od wywiadu sowieckiego. Wyraźne ślady tego uzależnienia widać jeszcze w latach 90., już po transformacji ustrojowej. Peerelowski wywiad wojskowy nie mógł się pochwalić praktycznie żadnymi większymi sukcesami. Wiele działań operacyjnych prowadził w Dani, w czym Polska nie miała żadnego interesu. Wynikało to z podległości tych służb względem radzieckiego dowództwa wojskowego, co starają się umniejszyć dowódcy tych służb, jak i wspierający ich politycy. Niektórzy powtarzali jeszcze kilka lat temu, że WSI, choć rekrutowało się z sowieciarzy, to później dobrze przysłużyło się wolnej Polsce – a to jeden z najbardziej szkodliwych mitów ostatniego dwudziestolecia. „Oni nie byli ani suwerenni, ani profesjonalni” – mówił Cenckiewicz o WSI. Jeśli oczywiście brać pod uwagę cele wywiadu wojskowego, bo jeśli chodzi o zabezpieczanie własnych interesów i operacje finansowe, to potrafili być skuteczni. Cenckiewicz Woyciechowski 03 Piotr Woyciechowski, który pracował w Komisji Likwidacyjnej WSI (działała w latach 2005-2006 pod przewodnictwem Cenckiewicza), opowiedział, że komisja natknęła się na informacje z 1995 roku o działalności osobowego źródła informacji, które były przechowywane w rosyjskojęzycznych okładkach. Wojciechowski zwrócił uwagę, że Zarząd II Sztabu Generalnego LWP (wywiad wojskowy PRL), który przepoczwarzył się w Wojskowe Służby Informacyjne był instytucją, która pełniła funkcję żandarma w czasie transformacji ustrojowej, mające zabezpieczać interesy ludzi służb. Niezwykłe jak na wywiad jest to, że „90 proc. aktywów operacyjnych pionu wywiadowczego WSI, czyli dawnego Zarządu II Sztabu Generalnego, było skumulowanych w Polsce a nie poza granicami kraju, tak jak definiuje się pracę wywiadowczą każdego normalnego kraju, gdzie zdobywa się informacje na terytorium państw obcych” – zauważył Woyciechowski. To w państwach wywiadowczego zainteresowania werbuje się osoby, całe środowiska, powołuje się firmy, przeprowadza się kombinacje etc. To wszystko Zarząd II i WSI realizowały w granicach Polski. Cenckiewicz Woyciechowski 04 Woyciechowski przywołał też przykład czasopisma „Przegląd Międzynarodowy”, które miało robić dobry PR dla WSI. Pismo zostało założone przez ówczesnego pułkownika Dukaczewskiego i to agentura decydowała o tym, co ma być (także o niej) pisane. „W ten sposób chciano sterować opinią publiczną” – podsumował Woyciechowski. Mówiono ponadto o „dziurawej” (jak później można było ocenić z dokumentów) operacji, która dotyczyła weryfikacji oficerów WSI, biorących wcześniej udział jako oficerowie Ludowego Wojska polskiego w różnego typu kursach w sowieckich uczelniach. Choć byli to ludzie wysokiego ryzyka, nie pozbyto się ich ze służby. Z tego powodu sojusznicy Polski nie darzyli zaufaniem WSI a wręcz mieli świadomość przezroczystości tej służby wobec Rosji. Negatywną konsekwencja tego stanu rzeczy było m.in. to, że nie przekazano Polsce wielu najnowszych natowskich technologii. To tylko niektóre wątki, które poruszono podczas tej blisko dwugodzinnej, niezwykle ciekawej dyskusji. Spotkanie miało miejsce 28 listopada. Relacja: Bernard i Czarek
O książce Sławomira Cenckiewicza „Długie Ramię Moskwy” i płynących z niej wnioskach pisaliśmy też obszernie w dwóch relacjach: Cenckiewicz o wywiadzie wojskowym PRL i WSI
Promocja książki Sławomira Cenckiewicza "Długie ramię Moskwy"
Domyślny avatar

Panie Cenckiewicz.Jestem pewien iż Pan pisze prawdę.Mój szacunek.Pozdrawiam.Z Panem Bogiem.Kto się do Niego przyzna,oświadcza iż nie jest sierakowskim durniem.
Domyślny avatar

Sławomir Cenckiewicz

giermkowie układu zwią go szambonurkiem

pisze dobre książki, siedząc... jeszcze za biurkiem

Gromosław Cz.

wyciszony poza legendą, bardziej Walet niż As wywiadu

ciągle się dekonspirował, więc dają mu czadu...

ornitolog gen.Dukaczewski

opiekuje się ptakami, to nie czcze słowa

najpierw była WRONA, teraz jest SOWA...

Gromosław i okrągły stół

teraz widać palancie

że siedziałeś na kancie...

teraz Prezydent!

Sowie-Dukaczewskiemu po nocach się śni

szampański, ostatni Rejtan WSI

tumry

tumry

13 years 11 months temu

To, że 90% asów wywiadu powojennej "dwójki", w odróżnieniu od przedwojennej (II Rzplita była tak zacofana, że obce wywiady prawie się nią nie interesowały. Enigmę np. dawno rozgryźli specjaliści radzieccy) - działało na terenie kraju, nie powinno dziwić. Po co było im wyjeżdzać i wydawać dodatkowe środki, skoro na miejscu było tak dużo groźnych wrogów PRL. Weźmy np. żyjące, schorowane niedobitki AK, reakcyjnych księży, Solidarność, osoby podobne Panu red. Wojciechowi Sumlińskiemu /patrz Cezary Czerwiński/, asów wywiadu zachodniego (Polska Ludowa była pępkiem intelektualnym Europy), "koników" kinowych, handlarzy walutą, agentów czyli słuchaczy RWE, cały naród wreszcie. To na miejscu poza tym, robiło się najlepsze interesy "dojąc" np. prywaciarzy, itp. Od czasu do czasu można było też kogoś bezkarnie zamordować. Żyć nie umierać.